W rok od wybuchu wojny… „Serce wciąż boli…”

1433

Wita przyjechała tu z córką, Nadia z dwójką dzieci. Przerażone, niepewne swojego losu, wciąż niewierzące, że to dzieje się naprawdę… W Ukrainie zostali ich rodzice, sąsiedzi, wiele bliskich im osób już zginęło…. Dziś, w rocznicę agresji Rosji na Ukrainę, sprawdzamy jak Lubin pomógł swoim sąsiadom zza wschodniej granicy, a także jak żyje się tym, dla których nasze miasto stało się nowym domem.

Dokładnie rok temu o godz. 4.00 nad ranem czasu polskiego, siły zbrojne Federacji Rosyjskiej dokonały zbrodniczej inwazji na terytorium naszych wschodnich sąsiadów. Ukraińskie punkty dowodzenia, składy broni, lotniska, obiekty infrastruktury zostały poddane ostrzałowi rakietowemu. Tysiące ludzi, głównie kobiet i dzieci, potrzebowały natychmiastowej pomocy.

W pierwszej kolejności noclegu, miejsca, gdzie mogliby wykąpać się, wyspać, odpocząć. Gdzie byliby bezpieczni. Polska jako pierwsza wyciągnęła do nich pomocną dłoń. W Lubinie natychmiast zapadła decyzja, by budynek po ośrodku pielęgnacyjno-opiekuńczym przy ulicy Jastrzębiej przeznaczyć na ośrodek dla uchodźców. Ten szybko się zapełnił kobietami i dziećmi.

Druga lokalizacja to budynek po domu seniora przy ulicy Sybiraków. Prezydent Lubina podjął decyzję, by wysłać do Tarnopola specjalny autobus. O pomoc poprosił jeden z tamtejszych księży, w kościele przed wojną ukrywały się kobiety z płaczącymi dziećmi…

Lubin przywiózł matki i dzieci z Ukrainy

Wśród kobiet, które wówczas – 9 marca 2022 roku – przyjechały do Lubina, była m.in. Wita i jej córeczka Anastasia. – Bardzo ciepło nas tutaj przyjęli, dobrze się nami opiekują. Serce boli, że rodzice tam zostali, ale bardzo jesteśmy wdzięczni za tę pomoc – mówi wdzięczna Ukrainka.

Od lewej: Wita i Nadia. Dziś kobiety na nowo próbują ułożyć sobie życie w Polsce

Kobieta wspomina, że początki były bardzo trudne dla niej i jej 8-letniej córki. Dziś wciąż mieszkają w ośrodku przy ulicy Sybiraków. – Przez ten czas obie nauczyłyśmy się języka polskiego, ja pracuję, a córka chodzi do pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 7. Dobrze się uczy, dogaduje się z rówieśnikami, także nauczyła się języka polskiego. Chyba nie wrócimy już do siebie, odnalazłyśmy się w waszym kraju, raczej tutaj zostaniemy, dobrze nam się tu żyje – dodaje Wita.

Językiem polskim coraz lepiej włada też Nadia z Tarnopola. Wspomnianym autobusem do Lubina przyjechała z dwójką dzieci. Córka – 17-latka – po kilku miesiącach zdecydowała się wrócić do ojczyzny, gdzie zaczęła studia. Nadia wraz z młodszym synem zdecydowała się zostać i rozpocząć tutaj nowe życie.

– Na początku przyjechałyśmy tu bardzo przestraszone, nie wiedziałyśmy, gdzie jedziemy, czego się spodziewać. Otrzymałyśmy serce i ogromną pomoc, bardzo za nią dziękujemy – podkreśla Nadia. – Wszystko bardzo dobrze mi się tutaj poukładało, znalazłam pracę w Przedszkolu nr 10, przebywanie z dziećmi jest dla mnie cudownym lekiem na całe to zło. Na ten moment chyba nie chcę już wracać. Mam pracę, synek chodzi tu do przedszkola – dodaje.

Lubin stworzył dla nich zastępczy dom

Przez cały ten rok przez trzy miejskie ośrodki pomocy dla uchodźców – przy ulicy Jastrzębiej, Sybiraków i Konopnickiej – przewinęły się łącznie 433 osoby. Kulminacja nastąpiła pod koniec marca ubiegłego roku – wtedy w trzech placówkach były aż 264 osoby.

– Ten rok to był dla nas bardzo trudny czas. Pamiętam jak na początku wraz z pracownikami urzędu miejskiego oraz miejskich instytucji szykowaliśmy te ośrodki na przyjęcie uchodźców. Najważniejsze były łóżka, gdzie będą mogli odpocząć, ciepłe posiłki, by mogli się posilić. Minął rok, część z tych osób wyjechała, wiele pozostało, około 60 procent z nich to osoby, które przyjechały tu na początku – wspomina Kamil Polak-Salomon, który z ramienia miasta koordynuje pomoc dla uchodźców.

Od początku wybuchu wojny w Lubinie nadano 2059 numerów PESEL dla obywateli Ukrainy, 127 osób zostało zameldowanych. Dzięki współpracy miasta i powiatu, poprzez Powiatowy Urząd Pracy w Lubinie – Ukraińcy mogli także zarejestrować się w urzędzie i podjąć pracę. Dziś wielu obywateli Ukrainy obsługuje nas w gastronomii, pracują w salonach kosmetycznych, w szkołach i przedszkolach, w urzędach…

Wojna wygnała ich z domów

Ukraińcy, którzy z różnych powodów nie mogą podjąć pracy, bo na przykład opiekują się niemowlętami, są zarejestrowani jako bezrobotni. Obecnie w PUP zarejestrowanych jest 30 takich osób.

Nasi sąsiedzi mogą też liczyć na pomoc Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubinie. Formy pomocy są różne: od jednorazowego świadczenia pieniężnego w wysokości 300 zł na osobę (od rozpoczęcia wojny z tej formy skorzystało już 1597 osób), przez zasiłki stałe bądź okresowe (tę pomoc otrzymało 47 osób), po dodatki mieszkaniowe, świadczenia rodzinne (wypłacone 187 uchodźcom), po pomoc na zapewnienie zakwaterowania i wyżywienia w wysokości 40 zł na osobę, z której skorzystało 2514 osób.

MOPS wypłacił tez 12 stypendiów socjalnych dla uczniów z Ukrainy, zorganizował także dwa pochówki. Dodajmy, że są to dane na koniec 2022 roku.

Z pomocą dla ogarniętej wojną Ukrainy ruszył też powiat lubiński. W tymczasowym Centrum Relokacji Uchodźców, które zorganizowano w hali przy ulicy Składowej, pomoc znalazło w sumie 131 uchodźców.

Tu znajdą tymczasowe schronienie

– Z racji zarządzania kryzysowego powiat lubiński koordynował działania podejmowane przez gminy na terenie naszego terenu, ale także udostępniliśmy miejsce w hali przy ulicy Składowej – wspomina Paweł Kleszcz, starosta powiatu lubińskiego. – Ta pomoc trwała dość długo, bo do wakacji ubiegłego roku. Straszna tragedia dotknęła i dotyka cały czas naszych przyjaciół z Ukrainy. Polacy otworzyli swoje serca, portfele, żeby pomagać. Uważam, że my, Polacy, stanęliśmy na wysokości zadania, wielki podziękowania należą się wszystkim, którzy pomagali i wciąż pomagają – dodaje.

Nieoceniony był też udział Kolei Dolnośląskich. To właśnie pociągi dolnośląskiej spółki jako jedne z pierwszych pojawiły się na ogarniętym chaosem dworcu w Przemyślu, by zabrać stamtąd głodne, zmarznięte i przerażone kobiety i dzieci z Ukrainy. Jako wolontariusze pojechali samorządowcy, urzędnicy, zwykli ludzie…

Specjalny pociąg przywiózł 500 osób uciekających przed wojną

– W pierwszych dniach wojny każdy z nas widział, co się działo na granicy. Od razu wysłaliśmy kilka pociągów humanitarnych do Przemyśla. Na początku panował tam wielki chaos, mimo to udało nam się jednym pociągiem przewieźć do Polski nawet kilkaset osób. Wysłaliśmy kilka takich pociągów – mówi Damian Stawikowski, prezes Kolei Dolnośląskich. – Później jeździliśmy z Wrocławia do Berlina, wożąc uchodźców z Ukrainy, aby mogli zamieszkać także w Europie Zachodniej. Oprócz tego Koleje Dolnośląskie dwa razy przeznaczyły po 100 tys. zł na zakup konserw, ubrań, śpiworów dla uchodźców. Prywatna pomoc płynęła także od naszych pracowników: przynosili oni dary, które potem wysłaliśmy do walczącej Ukrainy – przypomina.

Fot. Olga Chrebor; W pierwszym pociągu, który KD wysłały do Przemyśla, pojechało też wielu samorządowców. Tu Krzysztof Maj, członek zarządu województwa dolnośląskiego, z malutką Ukrainką na rękach…

Dziś w mieście funkcjonują dwie placówki dla uchodźców – przy ulicy Jastrzębiej i Sybiraków. W pierwszej aktualnie mieszkają 64 osoby ( w tym 28 dzieci), w drugiej 68 ( w tym 32 dzieci).

– Nadal pomagamy im jeśli chodzi o nocleg, żywność, zorganizowanie miejsc dla dzieci w szkołach i przedszkolach. Część dzieci łączy się ze swoją szkołą i uczy się on-line, część korzysta z naszych placówek. Wielu Ukraińców w międzyczasie wróciło do swojej ojczyzny. Myśleli, że sytuacja już się unormowała, że już jest lepiej. Wiele takich osób po miesiącu lub dwóch wróciło do nas, takie osoby ponownie przyjęliśmy do naszych ośrodków – dodaje Polak-Salomon.

Do miejskich szkół i przedszkoli obecnie uczęszcza 50 ukraińskich dzieci.

– Zorganizowaliśmy pomoc w takim zakresie, w jakim pozwala nam prawo: przygotowaliśmy ośrodki, w którym spokój i schronienie znaleźli nasi sąsiedzi z Ukrainy, opiekujemy się ich dziećmi w szkołach i przedszkolach, integrujemy ich z mieszkańcami naszego miasta. W tej pomocy uczestniczą nie tylko struktury miejskie, w dużej mierze ta pomoc płynie od mieszkańców, którym należą się ogromne podziękowania – podkreśla prezydent Lubina, Robert Raczyński.

Dzisiaj na Ukrainie cały czas giną niewinni ludzie, dzieci są porywane i wywożone w głąb Rosji, wciąż toczy się bohaterska walka o zachowanie niepodległości i integralności państwa…

Namiastkę tej strasznej wojny lubinianie mogą zobaczyć na wystawie „Ukraina – 365 dni”, którą przygotowało Muzeum Historyczne w Lubinie. Od wczoraj można ją oglądać w parku Leśnym. Ze względu na drastyczne zdjęcia ekspozycję mogą oglądać wyłącznie pełnoletnie osoby.

„Ukraina 365” – wystawa już otwarta

Warto dodać, że ostatnio w Lubinie wizytowali przedstawiciele organizacji UNHCR, która dba o prawa uchodźców na całym świecie. Koordynatorzy tutejszych placówek usłyszeli, że Lubin przygotował jeden z lepszych ośrodków dla uchodźców w całym regionie.


POWIĄZANE ARTYKUŁY