Lubin stworzył dla nich zastępczy dom

3774

Uciekające z Ukrainy przed wojną kobiety i ich dzieci znalazły w Lubinie schronienie w trzech ośrodkach przygotowanych przez miasto. Jakie mają warunki i jak im się mieszka, ostatnio miał okazję zobaczyć wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski. – Lubin na pewno jest jasnym punktem – przyznaje. – Niezmiernie ważne, że to już jest takie miejsce, które przez jakiś czas może funkcjonować jako zastępczy dom – dodaje.

W tej chwili z ośrodków przygotowanych przez Lubin korzysta 264 uchodźców. Mieszkają w budynkach po ośrodku „Szarotka” przy ul. Sybiraków, po żłobku przy ul. Jastrzębiej oraz po szkole przy ul. Konopnickiej. Mają do dyspozycji pokoje dwu- lub kilkuosobowe. Miasto dba też o to, by niczego im nie brakowało, zapewniając żywność, środki higieniczne, pomagając w załatwianiu spraw urzędowych.

Lubińskie ośrodki odwiedził ostatnio wojewoda Jarosław Obremski. Po obejrzeniu, jak mieszkają Ukrainki i ich dzieci, przyznał, że Lubin dobrze zaopiekował się uciekającymi przed wojną.

Wojewoda i prezydent Lubina otrzymali w prezencie od jednej z mieszkanek ośrodka dla uchodźców swoje portrety

– Lubin na pewno jest jasnym punktem, choć wszyscy samorządowcy zareagowali bardzo dobrze, a niektórzy lepiej. Zdecydowana większość samorządowców wykonała wielką pracę. To, co dla mnie w Lubinie jest niezmiernie ważne, to że nie jest to tymczasowo tymczasowe. To znaczy, że to już jest takie miejsce, które przez jakiś czas może funkcjonować jako zastępczy dom – mówi wojewoda Jarosław Obremski.

– Musimy sobie zdawać sprawę, że z pewnością dla większości z tych pań to pogorszenie – nie mówię już o komforcie psychicznym – tego, co miały na Ukrainie. Jednak tu jest pewna szansa intymności, osobnych pokoi. Jednocześnie wiadomo, że jest to miejsce zbiorowe, więc wydaje mi się, że jest dobrze zorganizowane, przemyślane, są dobrzy opiekunowie. Miałem wrażenie po rozmowach z paniami, naszymi gośćmi z Ukrainy, że one z tej troski w ośrodkach są bardzo zadowolone. W niektórych miejscach niestety mam zbiorówki i one w miarę pilnie wymagają znalezienia mniejszych pomieszczeń. Oczywiście nie mieszkań, bo przy tej liczbie osób to jest w ogóle nierealne – dodaje.

Jak zauważa wojewoda, na Dolny Śląski przyjechało bardzo dużo uchodźców z Ukrainy. Pod względem liczby, nasze województwo jest na drugim miejscu w Polsce, po Mazowszu.

– Wydaje mi się, że jest to pochodna tego, że tutaj przed wojną mieszkało stosunkowo dużo Ukraińców i tego, że Dolny Śląski dosyć szybko się rozwija. Dożyliśmy takich czasów, że Ukraińcy wybierają Polskę, a nie Niemcy – zauważa wojewoda dolnośląski. – Dla mnie w najbliższych miesiącach najważniejsze będą trzy sprawy: kwestia polepszenia warunków zamieszkiwania, rynek pracy i edukacja. I to będzie wielkie wyzwanie. Oprócz nich jest jeszcze jeden element, który jest mniej samorządowy, czyli służba zdrowia. Ponieważ mimo wszystko nie mamy jej najwydolniejszej, teraz ten wzrost o 7 procent mieszkańców ziemi dolnośląskiej będzie pewnym wyzwaniem – mówi, dodając, że w tym względzie Polsce powinna pomóc Unia Europejska.

W Lubinie uchodźcy oprócz dachu nad głową i miejsca do życia otrzymali też inną niezbędną pomoc. 110 dzieci znalazło miejsce w miejskich przedszkolach, a 169 w szkołach podstawowych.

– Trzeci etap to poszukiwanie pracy dla matek i on też już się rozpoczął, bo część pań znalazła już zatrudnienie. Mamy nadzieję, że do końca kwietnia większość z nich znajdzie zatrudnienie, w związku z czym proces adaptacyjny zostanie zakończony – mówi prezydent Lubina Robert Raczyński, który oprowadził wojewodę po lubińskich ośrodkach dla uchodźców.

Do tej pory Urząd Miejski w Lubinie wydał już 1161 PESEL-i dla uchodźców z Ukrainy.

– Wydajemy PESEL-e tak naprawdę w imieniu innych urzędów, które – powiedziałbym – są bardziej martwe. To jest na przykład urząd gminy, który nie realizuje tej skali wydawania PESEL-i. Dlatego z innych miast i gmin przyjeżdżają do nas Ukraińcy, wiedząc o tym, że załatwią tutaj sprawę w ciągu 24 godzin – zaznacza prezydent Robert Raczyński.

Utrudnieniem w adaptacji jest nieśmiałość Ukrainek i strach, którym żyją na co dzień. W Ukrainie zostawiły przecież często swoich bliskich. Z lękiem obserwują relacje telewizyjne ze swojego kraju.

Fot. BM


POWIĄZANE ARTYKUŁY