Twoje śmieci, moja sprawa…

3652

Pięć zużytych muszli klozetowych, stara umywalka i sterta innych pozostałości poremontowych – na taki nieprzyjemny widok od kilku tygodni skazani są mieszkańcy dwóch bloków przy ul. Mickiewicza w Lubinie. Zgodnie z przepisami, wspomniane odpady powinny trafić do PSZOK-u, czyli Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych. Czy to z powodu zwykłej ignorancji czy wskutek celowego zaniechania, ktoś jednak nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku. Co dalej w takiej sytuacji?

Gdzie wyrzucić karton po mleku, puszkę po piwie czy rozbite lustro? Okazuje się, że coraz więcej lubinian potrafi już poprawnie odpowiedzieć na te pytania i lepiej radzi sobie z segregowaniem śmieci niż kilka lat temu, kiedy to w życie weszły przepisy dotyczące obowiązkowej segregacji odpadów.

Wciąż jednak nie brakuje osób, które być może i wiedzą, jak należy poprawnie segregować śmieci, ale z jakiegoś powodu tego nie robią. Najgorzej rzecz ma się w budynkach wielorodzinnych, gdzie trudno zidentyfikować „sprawcę”. A jeszcze trudniej złapać go na gorącym uczynku.

O ile można jeszcze wybaczyć błędy wynikające z nieodpowiedniego doboru pojemnika podczas wyrzucania określonego rodzaju odpadów, o tyle ciężko zrozumieć tak perfidne zachowanie, z jakim mamy do czynienia w tym przypadku. Wszystko wskazuje na to, że winnych jest więcej. Jak bowiem widać na zdjęciach nadesłanych przez naszą Czytelniczkę, jedno z podwórek między blokami szpeci aż pięć muszli klozetowych…

– Stoi to tu już dobrych kilku tygodni, a może i miesięcy. Pewnie w nocy ktoś to podrzucił i teraz się nie przyzna. Nie da się przyzwyczaić do tak wstrętnego widoku z okna – mówi oburzona mieszkanka ul. Mickiewicza.

Jak potwierdzają pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Lubinie, śmieci, o których mowa, to odpady budowlane i poremontowe, które nie są odbierane z nieruchomości.

– Każdy mieszkaniec miasta powinien je dostarczać we własnym zakresie do PSZOK-u  w ramach comiesięcznej opłaty, czyli bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Można też zlecić to na własny koszt firmie zajmującej się odbieraniem takich odpadów – tłumaczy Marta Jeger, dyrektor ds. zarządzania systemem gospodarki odpadami w MPWiK w Lubinie.

– Jeżeli natomiast zalegają one przy osłonach śmietnikowych na terenie danej wspólnoty i nikt się do nich nie przyznaje, to odpowiedzialność spada na zarząd tej wspólnoty. My, po otrzymaniu zgłoszenia o zalegających odpadach od razu informujemy o tym wspólnotę lub spółdzielnię. To się odbywa. Te wspólnoty poczuwają się do tego, żeby sprzątnąć takie odpady i to jest robione – zapewnia.

Teraz koszty usunięcia zalegających odpadów solidarnie poniosą wszyscy mieszkańcy wspólnoty.

– Jeżeli ktoś nie dostarcza tych odpadów na PSZOK albo ktoś podrzuca śmieci z innych wspólnot to niestety nie mamy na to wpływu i nikt nie będzie tego pilnował. Jeżeli wspólnota podejmie taką uchwałę, żeby to wywieźć na PSZOK to też wiąże się z kosztami. My sukcesywnie to robimy – mówi Tomasz Jeger, prezes RTBS, które zarządza wspomnianym terenem.

Jak dodaje, wszystkie te odpady powinny trafić do PSZOK-u jeszcze dzisiaj.

– Tacy jesteśmy niestety i tak robimy. Ciągle się uczymy segregować. To na pewno będzie trwało. Podobne sytuacje zdarzają się dość często, ale to wynika z naszej kultury – uważa prezes.

Zdaniem przedstawicielki MPWiK w Lubinie, segregacja w naszym społeczeństwie wciąż kuleje. Szczególnie źle wygląda to przy nieruchomościach wielorodzinnych, na co niewątpliwy wpływ ma „obowiązująca” tam odpowiedzialność zbiorowa, a tym samym trudność we wskazaniu winnego.

– Nigdy nie wypracujemy takiej metody, żeby to wszystko idealnie było posegregowane. Jest odpowiedzialność zbiorowa i trudno udowodnić komuś winę. Wspólnoty próbują radzić sobie jakoś z tym problemem, na przykład instalując kamery. Tam to wygląda znacznie lepiej. Są też takie wspólnoty czy spółdzielnie, które każą swoim dozorcom segregować odpady przed odbiorem. To też w pewnym stopniu zdaje egzamin – twierdzi Marta Jeger.


POWIĄZANE ARTYKUŁY