Psy atakują, mieszkańcy w strachu

10

LUBIN. – Wataha dzikich psów grasuje w pobliżu leśnych terenów. To duże zagrożenie dla przebywających w lesie osób – ostrzega Karol Maciaszyk, specjalista służby leśnej lubińskiego nadleśnictwa. Dzikie zwierzęta pojawiły się niedawno, ale doszło już do kilku ataków na ludzi.

O grupie przebywających w lesie psów, leśniczy zostali poinformowani przez członków kół łowieckich. – Psy, najprawdopodobniej wyrzucone przez swoich właścicieli, są agresywne. Łączą się w stada i zachowują jak wilki – przyznaje specjalista.

Leśnik podejrzewa, że wpływ na tworzenie się watah psów, mieli ich poprzedni właściciele. – Prawdopodobnie wpłynęły na to przepisy, które zabraniają trzymania psa na łańcuchu dłużej niż 12 godzin dziennie. W związku z tym mieszkańcy wsi często wypuszczają zwierzęta, by pozbyć się problemu – wyjaśnia.

– W tym roku zaatakowanych zostało przynajmniej kilka osób. Rzucają się na pracowników leśnych, ostatnio goniły także biegacza – wylicza leśnik.

Jednak myśliwi nie mogą w tej sytuacji nic zrobić. – Chodzi o przepisy, które obowiązują od tego roku. Według prawa myśliwy nie może oddać strzału do dzikiego psa – tłumaczy.

Dzikie psy zaatakowały także w Księginicach. Nie wiadomo, czy to zwierzyna, przed którą ostrzegają leśnicy, ale faktem jest, że w okolicach cmentarza zagryzły sarnę. – Jej stan był tak ciężki, że trzeba było ją dobić. Zrobili to wezwani łowczy. Ale ciało chyba powinna zabrać gmina, a tymczasem dalej tam leży – opowiada jeden z mieszkańców wsi. – To dzikie zwierzęta, nie wiadomo czy nie mają wścieklizny, jakichś innych chorób. Mamy małe dzieci, swoje zwierzęta, więc boimy się o zdrowie, a nawet życie – mówi zdenerwowany.

Gmina Lubin zbadała sprawę i – jak tłumaczy jej rzecznik – zwierzę nie leży na terenie gminy, ale nadleśnictwa. – My nie możemy więc interweniować – tłumaczy rzecznik gminy Janusz Łucki. – Ale wścieklizny nie było na naszym terenie od dziesięciu lat, tutaj nie ma więc powodów do obaw – zapewnia.

Jednocześnie Janusz Łucki zapewnił nas, że urząd zajmie się sprawą dzikich psów. – Wcześniej nie mieliśmy żadnego zgłoszenia, ale teraz przede wszystkim postaramy się ustalić właścicieli tych zwierząt. Bo zwykle mają swoich właścicieli – tłumaczy. W przypadku niepowodzenia, tak jak się zwykle dzieje w odniesieniu do bezpańskich zwierząt, gmina wzywa firmę, która odławia psy i odwozi do schroniska.


POWIĄZANE ARTYKUŁY