Przyjechała ich ponad setka!

2917

Pan Piotr swojego cadillaca ściągnął z Kanady, tym samym spełniając marzenie. Pan Andrzej zaś swojego opla znalazł na szrocie i od tamtej pory stara się przywrócić go do życia. Obaj potrafią fascynująco opowiadać o swoich motoryzacyjnych skarbach, podobnie zresztą jak pozostali uczestnicy 6. Lubińskiego Zlotu Pojazdów Zabytkowych. Dziś w parku Leśnym była okazja, by zobaczyć ponad 100 wspaniałych aut i motocykli.

– Mamy kolejny rekord – przyznaje Joanna Kulik z Muzeum Historycznego w Lubinie, które organizuje Lubiński Zlot Pojazdów Zabytkowych. – Dwa lata temu dobiliśmy 100 pojazdów, a w tym roku mamy ich 107 na zlocie. Jest wielu takich, którzy do nas wracają i wielu nowych. Każdy nas cieszy – dodaje.

W alejkach parku Leśnego można było dziś zobaczyć między innymi forda scorpio, lincolna town car, forda mutt, wołgę gaz-24, chevroleta corvette, jeepa wranglera czy robiącego wrażenie, choćby ze względu na swoje gabaryty, cadillaca eldorado. Właściciel tego ostatniego – Piotr Redliński z Obory przyznaje, że ten cadillac to spełnienie jego marzenia i na razie nie ma szans, żeby mu się znudził.

– Wymarzyłem sobie takie auto, jako ostatnie z moich, które chciałem odrestaurować – mówi, dodając, że cadillac został znaleziony i ściągnięty z Kanady i to w całkiem niezłym stanie, bo wymagał jedynie malowania i odświeżenia tapicerki. – Był sprawny. Już rok temu byłem tutaj nim na zlocie. To kabriolet, jest więc rzadkim okazem. Cieszę się, że go mam. Jest moim oczkiem w głowie. Nie stoi pod chmurką, warunki ma dobre – uśmiecha się pan Piotr.

Piotr Redliński i jego cadillac eldorado cabrio z 1976 r.

Podobno cadillac, mimo sporych gabarytów, prowadzi się świetnie. Pan Piotr jeździ nim dla przyjemności, ale też na różne imprezy, w tym na przykład na śluby. Wszędzie auto wzbudza zainteresowanie i pozytywne reakcje.

– Jechać takim autem to sama przyjemność, większa niż takim nowoczesnym. Gabaryty ma duże, ale na prowadzenie wpływ ma dobry skręt i bardzo dobrze działające wspomaganie, więc paluszkiem się kręci. W nowoczesnych autach tak łatwo się nie skręca, jak w nim – zapewnia właściciel cadillaca.

W przypadku pana Piotra miłość do aut zaczęła się od warszawy, którą kiedyś miał jego ojciec. Później miał własne warszawy, w sumie kilka, mercedesa, radziecką pobiedę i wołgę gaz-21, z którą nawet wystąpił w filmie.

– W „Jack Strong”. Na początku filmu na Hutę Miedzi Legnica wjeżdżają trzy radzieckie auta: gaz, uaz i wołga. I właśnie w tej wołdze ja jako kierowca – mówi.

Tej wołgi już jednak nie ma, zastąpił ją wymarzony cadillac. W sferze pragnień pozostaje natomiast jeszcze czajka gaz-13.

Cadillac pana Piotra, choć został wyprodukowany w 1976 r., nie należał do najstarszych pojazdów, jakie dziś przyjechały na lubiński zlot. W tej kategorii zdecydowanie zwyciężył opel kadett KJ38 z 1939 roku. Andrzej Siejek z Sobina znalazł go w autozłomie w Nowej Wsi Lubińskiej w 2012 r. Co ciekawe, udało mu się dowiedzieć, że pierwszy właściciel kupił to auto w salonie samochodowym opla w… Polkowicach przed II wojną światową.

– Na polkowickim rynku – uściśla pan Andrzej. – Gdy ja je kupiłem na złomie, było właściwie w destrukcji – mówi, na dowód prezentując zdjęcia samej, nawet niekompletnej maski.

Najstarszy pojazd na dzisiejszym zlocie: opel kadett KJ 38 z 1939 r.

Od tamtej pory pan Andrzej z kolegami próbuje przywrócić auto do świetności, korzystając tylko z oryginalnych części.

– Po silnik pojechałem aż za Częstochowę. To jest oryginalny silnik, jaki występował w tych autach. I co ciekawe, starszy pan zamontował go sobie w ciągniku rolniczym. Jak weszły kartki na paliwo, to ciągnik postawił i stał tak od lat 80. Gdy kupiliśmy silnik w 2016 r. i go rozkręciliśmy, to okazało się, że z oleju zrobił się żużel. Ale z kolegą z naszego klubu udało się nam ten silnik wskrzesić – dodaje.

Tak wyglądał opel, gdy na złomie kupił go pan Andrzej

Co prawda opel jest już na chodzie, ale na zlot przyjechał na lawecie. Brakuje mu bowiem jeszcze kilku elementów, by mógł zostać zarejestrowany, jak np. lampa czy elementy chromowane.

– Można dać zamienniki, ale to już nie będzie to. Jak przywracać po takiej bitwie, to już trzeba to zrobić właściwie do końca – dodaje. – Mówię córce, że to auto zostanie w rodzinie, dla niej – uśmiecha się.

Klub Retro Garage Polkowice, a właściwie jego część: Tomasz Sobieraj, Andrzej Siejek i Krzysztof Sitnicki

Zarówno córka pana Andrzeja, jak i syn oraz żona podzielają pasję do starych aut. Rodzina należy do klubu Retro Garage Polkowice. To właśnie koledzy z tego klubu pomagają panu Andrzejowi przy oplu. Choć klub istnieje dosyć krótko, bo od stycznia tego roku, to zgromadził już ponad 20 właścicieli niezwykłych aut. Okazało się bowiem, że w okolicy jest sporo podobnych pasjonatów. Z pewnością ich samych oraz ich samochody będzie można spotkać również na przyszłorocznym zlocie w parku Leśnym.

– Nie mamy przecież daleko – uśmiechają się Tomasz Sobieraj i Krzysztof Sitnicki z Retro Garage Polkowice.

Fot. BM


POWIĄZANE ARTYKUŁY