Żeby znowu było normalnie

1903

Najbardziej brakuje im kontaktu z innymi – z grupą, z którą spędzali czas w Domu Dziennego Pobytu czy na Uniwersytecie Senioralnym – ale też zajęć i aktywności fizycznej. Lubińscy seniorzy nie kryją, że z utęsknieniem czekają na normalność. – Chyba jak wszyscy – uśmiecha się pani Monika. – Teraz to wciąż tylko słyszymy: „tego nie rób, tam nie chodź, uważaj”. Wszystko zakazane, zwłaszcza dla starszych – dodaje.

Monika Jach (68 lat) i Józef Krakowiak (84 lata)

Pandemia wszystkim dała się we znaki. Z tą nietypową sytuacją muszą sobie również radzić starsi. Najdotkliwiej odczuli ją ci aktywni. Ich życie nagle stanęło. A – jak sami podkreślają – ruch dawał im siłę i energię.

Dom Dziennego Pobytu Senior zazwyczaj przez cały rok gościł 600 osób, zaś w pandemicznym 2020 roku o prawie połowę mniej – 340.

– Przez chwilę wiosną ubiegłego roku byliśmy zamknięci, ale cały czas gotowaliśmy obiady dla naszych seniorów. Od maja wznowiliśmy działalność, choć w reżimie sanitarnym, w ograniczonym zakresie – przyznaje Elżbieta Miklis, kierownik Domu Dziennego Pobytu Senior. – Są osoby, które się boją, nie przychodzą do nas. Cały czas mamy kontakt telefoniczny z naszymi seniorami. Sprawdzamy, czy czegoś nie potrzebują, czy nie trzeba im jakoś pomóc. Szczególnie pamiętamy o osobach samotnych. Czasem trzeba pomóc, ale często najnormalniej w świecie wystarczy porozmawiać. Uruchomiliśmy też od września telefoniczne porady psychologiczne – dodaje.

Dla poprawy nastrojów z okazji Dnia Babci i Dziadka zorganizowano loterię fantową, w której mógł wziąć udział każdy senior. Pisaliśmy o tym TUTAJ. 

Elżbieta Miklis

W Seniorze niektóre zajęcia teraz się odbywają, między innymi wokalne trzech zespołów i teatralne, ale może w nich uczestniczyć ograniczona liczba osób. – To nie to samo – przyznają zgodnie seniorzy.

– My, seniorzy, tak się nauczyliśmy, że tu grupa, tam grupa, tu się spotykamy, tam się spotykamy. Wszyscy się znamy, jesteśmy tu jak rodzina. Pozżywaliśmy się też na Uniwersytecie Senioralnym – mówi Monika Jach. – Wcześniej wciąż coś się działo. Teraz nic się nie dzieje. Człowiek się kręci po domu, co to za życie – dodaje.

– Teraz wszystko jest zakazane – mówi Józef Krakowiak.

– A zwłaszcza dla starszych – dorzuca pani Monika.

Pan Józef i pani Monika uczęszczają zarówno na zajęcia do DDP Senior, jak i są studentami Uniwersytetu Senioralnego (zajęcia w tej chwili są wstrzymane ze względu na pandemię) – właściwie od chwili jego uruchomienia. Podobnie jak Teresa Warych i Lucjan Sawicki oraz Władysława i Tadeusz Dąbrowscy przed wybuchem pandemii mieli sporo zajęć i dni wypełnione aktywnością. Teraz od prawie roku ich świat stoi lub mocno zwolnił.

– To stało się tak nagle. W zeszłym roku w lutym byliśmy w Kołobrzegu na tygodniowych wczasach. Było fajnie, wesoło. Wracamy, a tu jakaś choroba. Mówią, że mamy siedzieć w domu. Powiem szczerze, że na początku to się człowiek bał – wspomina pani Władysława, przyznając, że ubiegłoroczną Wielkanoc ona i mąż spędzili sami w domu, łącząc się z najbliższymi przez internet, pokazując sobie, co mają na stołach.

Władysława (74 lata) i Tadeusz (77 lat) Dąbrowscy

– To przede wszystkim nasze dzieci się o nas martwią, dlatego ograniczają kontakty – zgodnie mówią seniorzy.

Oni sami, choć są aktywnymi osobami, pełnymi energii, to pamiętają, ile mają lat i że ich odporność nie jest jak za młodu. Szukają sobie więc zastępczych zajęć w domu. Pan Józef na przykład gra z kolegą w ping-ponga i, jak mówi pani Monika, przewraca wszystko w domu, buduje nawet szafę, bo bez zajęć nie może żyć. Pan Tadeusz jeździ na rowerze – jak zwykle zresztą – i biega. Żałuje tylko, że pandemia zatrzymała Parkrun, czyli sobotnie biegi w parku. Pani Teresa ma swoje krzyżówki i książki, a pan Lucjan – internet.

– Mam tam kino z całego świata, gry, szachy – wylicza pan Lucjan. – Trzeba sobie stworzyć jakieś zajęcia. Informatyki nauczyłem się na Uniwersytecie Senioralnym – dodaje.

Ale nie tylko informatyki, bo gdy pytamy na jakie zajęcia uczęszczali nasi seniorzy przed pandemią, zaczynają wyliczać: nauka tańca towarzyskiego, basen, aerobik, kręgle… i to nie koniec.

– Dlatego jeszcze funkcjonujemy, bo mieliśmy dużo zajęć, dużo ruchu – uśmiecha się pani Monika.

Teresa Warych (72 lata) i Lucjan Sawicki (76 lat)

Brakuje im też bezpośredniego kontaktu w większej grupie. Wspólnych wyjść na kręgle, basen, rower, wspólnych imprez i spotkań.

– Przez internet to nie są dla nas spotkania. Nawet młodym się już znudziło – przyznają.

O czym marzą? O tym co wszyscy inni. – Żeby świat stał się normalny, żeby było jak było – nawet jeśli było brzydko – mówi pani Monika. – Świat w tej chwili jest nienormalny. Starsze osoby wypowiadają się, że była wojna, były różne rzeczy, ale czegoś takiego jak teraz to nigdy. 90-letni tato koleżanki mówi, że jak żyje, to takich rzeczy nie widział – wspomina.


POWIĄZANE ARTYKUŁY