Jeszcze kilkanaście dni temu był o krok od śmierci. Dziś czuje się już znacznie lepiej, a nawet potrafi samodzielnie chodzić. Mowa o skrajnie zagłodzonym owczarku niemieckim, który konał we własnych odchodach w jednym z mieszkań na Ustroniu. Pies został uratowany dzięki interwencji obrońców praw zwierząt. Postępowanie w tej sprawie prowadzi miejscowa prokuratura.
To, co wolontariusze Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt i lubińskiego TOZ-u zastali na miejscu interwencji z pewnością na długo pozostanie im w pamięci.
– 2-letni owczarek niemiecki w stanie agonalnym, we własnych odchodach i moczu słał się po ziemi z niedowładem kończyn, zanikiem mięśni z żebrami i kośćmi niemalże przenikającymi przez skórę! – informowali wtedy w mediach społecznościowych działacze lubińskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.
Stan czworonoga, który podobno miał być prezentem komunijnym, w chwili odbierania go właścicielom był krytyczny i nie dawano mu większych szans na przeżycie. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że ta smutna historia zakończy się happy endem. Psiak bowiem z dnia na dzień ma się coraz lepiej.
11 dzień po odbiorze od zwyrodnialców! Od 3 dni chodzę, dziś pierwszy raz samodzielnie wstałem – bez pomocy ludzi. Zostałem odebrany przez inspektorów DIOZ w stanie przedagonalnym. Byłem prezentem na komunię, gdy się znudziłem, sadyści zaczęli mnie głodzić. Chcieli mnie zabić! Badania mojej krwi z dnia odbioru mówiły, że już nie żyję… W środku nocy miałem przetaczaną krew… Lekarze mówili, że do rana umrę. A ja żyję – już 11 dzień! Żyję dzięki Wam!
– czytamy na profilu facebookowym DIOZ-u opublikowanym w środę, 12 października. Słowa te potwierdza dołączony do postu krótki film.
Przedstawiciele Inspektoratu nie poprzestali tylko na pomocy zwierzęciu i założeniu zbiórki pieniędzy na jego leczenie, którą zasiliło już ponad 61 tys. zł. Do Prokuratury Rejonowej w Lubinie złożyli również zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez właścicieli owczarka.
– Nadzorujemy postępowanie dotyczące tego pieska. Zwierzak trafił do przytuliska w Dobromierzu, gdzie jest bezpieczny – potwierdza Marek Bartosiewicz z Prokuratury Rejonowej w Lubinie.
– Trwają czynności, gromadzimy dokumentację, przesłuchujemy świadków, ustalamy, dlaczego rodzina się tym psem nie zajęła. Będzie przesłuchiwany weterynarz, czekamy aż zgłosi się ktoś z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że w tej sprawie zostanie postawiony zarzut znęcania się nad zwierzęciem – dodaje prokurator.