Zagłębie wciąż niepewne utrzymania. Ekstraklasa bez Dolnego Śląska?

2946

Dzięki wczorajszemu zwycięstwu nad Widzewem Łódź piłkarze oraz kibice Zagłębia Lubin mogli odetchnąć z ulgą. Przynajmniej na chwilę, bo widmo pożegnania się z Ekstraklasą nadal realnie ciąży nad miedziowymi. Cztery punkty przewagi, jakie drużyna Waldemara Fornalika ma nad strefą spadkową, niczego nie gwarantują. Zwłaszcza, że do zakończenia sezonu pozostały jeszcze cztery kolejki, w których do zdobycia jest maksymalnie 12 „oczek”. W jeszcze gorszej sytuacji są pozostałe dwa dolnośląskie kluby, czyli Śląsk Wrocław i Miedź Legnica. Czy przyszły sezon będzie pierwszym od dawna bez udziału zespołów z naszego województwa w najwyższej klasie rozgrywkowej?

Odpowiadając na pytanie zawarte we wstępie, prawdopodobieństwo, że do tego dojdzie, jest coraz mniejsze. Choć, jak powszechnie wiadomo, sport bywa bardzo nieprzewidywalny, więc dopóki piłka w grze… Tymczasem spójrzmy na fakty. Na tę chwilę niemal pewna powrotu do I ligi jest Miedź Legnica, która w dotychczasowych 29 spotkaniach zgromadziła tylko 21 punktów. To o 5 mniej od przedostatniej Lechii Gdańsk. Nie ma przy tym większego znaczenia, że lechiści rozegrali o jeden mecz więcej, bo na przestrzeni dobiegającego końca sezonu obie te ekipy nie zasłużyły na grę w Ekstraklasie i wszystko wskazuje, że z niej spadną.

Z walki o pozostanie w lidze na pewno nie zrezygnuje natomiast Śląsk Wrocław, który przed własną publicznością przegrał dziś z równie słabym Radomiakiem Radom 0:1. Piłkarze ze stolicy Dolnego Śląska z dorobkiem 31 punktów plasują się obecnie na trzecim miejscu od końca w tabeli, oznaczającym spadek. Zagłębie jest tuż nad kreską. Zatem to, w której lidze lubinianie będą walczyć w przyszłym sezonie, wciąż jest sprawą otwartą.

Piłkarze ze stolicy polskiej miedzi od kilku dobrych sezonów, delikatnie rzecz ujmując, nie rozpieszczają swoich sympatyków. O mistrzostwie Polski wywalczonym 16 lat temu pamięta już coraz mniej osób. Po raz ostatni względnie dobry sezon zanotowali w 2018 i 2019 roku, kiedy to zajęli na koniec 6. miejsce w tabeli. Później było już tylko gorzej. Zmiany prezesów i szkoleniowców nie przynosiły wymiernych efektów. Miniony rok zakończyli na 13. pozycji na 18 drużyn. Zagłębie jest znane z tego, że gra w kratkę. Potrafią odebrać punkty najsilniejszym, by za chwilę je oddać najsłabszym, do których zresztą sami już się zaliczają…

Wróćmy jednak do obecnego sezonu. W następnej kolejce podopieczni Fornalika zmierzą się na wyjeździe z mającą jeszcze cień nadziei na utrzymanie Lechią, później jadą do Krakowa, gdzie czeka ich trudne starcie z Cracovią (7. miejsce w tabeli). Ostatnie dwa mecze to potyczka u siebie ze Stalą Mielec i wyjazd do Częstochowy, by zmierzyć się z tegorocznym mistrzem Polski, czyli Rakowem (musiałoby dojść do sportowego cudu, by zawodnicy z Górnego Śląska dali się przegonić Legii). Kluczowym wydaje się najbliższe starcie w Gdańsku.

Nieco łatwiejszy terminarz zdaje się mieć natomiast Śląsk Wrocław. Przynajmniej w teorii, bo prowadzonym przez Jacka Magierę zawodnikom w dwóch spotkaniach będzie sprzyjał atut własnego boiska. Jedno z nich to derby z niemal pewną spadku Miedzią Legnica, a drugie z Wisłą Płock, czyli innym z przedstawicieli ligowej szarzyzny. Zatem sześć punktów na horyzoncie jest całkiem realnych, zakładając, że wyjazdy do Białegostoku i Warszawy zakończą się zgodnie z przewidywaniami, czyli porażkami wrocławian.

Jak widać sprawa spadku jest wciąż otwarta. Tym bardziej, że podobnie jak Zagłębie, 35 punktów ma również Korona Kielce, która też nie może czuć się bezpiecznie. Co ciekawe, „scyzoryki” rok temu awansowały do Ekstraklasy, dzieki grze w barażach, wygrywając w trzymającym w napięciu do końcowych minut meczu z Chrobrym Głogów, a więc innym dolnośląskim klubem. 

W futbolu utarło się porzekadło, że pieniądze nie grają. Tę piłkarską prawdę wyraźnie potwierdzają zespoły, o których dzisiaj mowa, czyli Zagłębie Lubin, Śląsk Wrocław i Lechia Gdańsk. W przypadku dwóch pierwszych budżety na obecny sezon wynoszą około 35 mln zł, co pod tym względem plasuje je odpowiednio na 7. i 8. pozycji w gronie 18 klubów Ekstraklasy. Jeszcze wyższe miejsce, bo piąte, zajmuje w tym zestawieniu Lechia Gdańsk z 42 mln zł.  Dla porównania na czele tej klasyfikacji są: Lech Poznań (117 mln zł) i Legia Warszawa (110 mln zł). Miedź Legnica z 20 mln zł zajmuje miejsce na 14. pozycji.

Dodajmy, że w XXI wieku nie było jeszcze sytuacji, w której Ekstraklasa nie miałaby co najmniej jednego reprezentanta z Dolnego Śląska. Najczęściej było ich dwóch: Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław. W najwyższej klasie rozgrywkowej występowała (i nadal występuje) też Miedź Legnica oraz Górnik Polkowice, który obecnie walczy o utrzymanie w II lidze, czyli trzeciej klasie rozgrywkowej.


POWIĄZANE ARTYKUŁY