W Lubinie latać nie wolno. Nawet dronami

369

Gdzie można latać dronem? Czy mogę latać nad posesją sąsiada? A czy sąsiad może zaglądać mi dronem z kamerą w okna? Choć powoli przyzwyczajamy się do obecności dronów w naszym życiu, to wiele osób ma wątpliwości i obawy. A sprawa jest jasna: bez licencji latać nad domami nie wolno. Ponadto, w Lubinie sytuacja jest szczególna, bo niemal całe miasto leży w strefie ruchu lotniczego.

– Dron lata nad moją posesją. Nie wiem, czyj jest, ani w jakim celu lata. Przecież to może być jakiś złodziej, który podpatruje, co mamy na podwórku, może też być podglądacz, teraz w sezonie wiele osób się opala w ogrodzie. Czy to jest w ogóle legalne? – zastanawia się Czytelniczka z gminy Lubin.

Sprawdziliśmy najpierw na lubińskiej komendzie. – Oczywiście naruszanie prywatności nie jest dozwolone. Ale jak dotąd nie mieliśmy zgłoszeń związanych z dronami – wyjaśnia asp. sztab. Jan Pociecha, rzecznik prasowy lubińskiej komendy.

Pytamy więc Urząd Lotnictwa Cywilnego o szczegóły – kto i na jakich warunkach może kierować dronami?

– Polska ma krajowe i dość precyzyjne regulacje. Problemem jest świadomość użytkowników i oczywiście egzekwowanie tych przepisów – mówi Paweł Szymański. – Niezależnie od wszystkiego, nie można naruszać prywatności innych ludzi tylko dlatego, że robi się to za pomocą drona. W naszym prawie są przepisy wyraźnie zabraniające nękania – dodaje.

Przepisy rozróżniają loty rekreacyjne i wszystkie inne. – Ten, kto lata rekreacyjnie lub sportowo, czyli dla siebie, nie potrzebuje licencji. Ale za to nie może latać w terenie zabudowanym, co oznacza, że w mieście czy na wsi, amator w ogóle nie powinien się wznosić w powietrze (rozporządzenie mówi o 100 metrach od linii zabudowań). Nawet na otwartej przestrzeni dron nie może zbliżać się bliżej niż 30 metrów do ludzi czy pojazdów i przez cały czas musi znajdować się w zasięgu wzroku – wyjaśnia Szymański.

Rozporządzenie wymienia też obiekty, do których nie można się zbliżać bez zgody, a jest ich tyle, że w praktyce – nie polatasz. Są to rurociągi, linie energetyczne, kopalnie, banki, muzea i wiele innych (pełna lista w rozporządzeniu TUTAJ). Odetchnąć z ulgą mogą tylko operatorzy lekkich (max 600g.) dronów wyścigowych „racerów”. Im wolno trochę więcej, ale i tak maszyna musi być stale w zasięgu wzroku.

Inaczej jest w przypadku lotów komercyjnych, tu obowiązuje niezdefiniowana dokładnie „bezpieczna odległość”. Żeby więc z drona fotografować imprezy, wesela czy nieruchomości, trzeba zdobyć świadectwo kwalifikacji (wymagane badania lekarskie i zdany egzamin) i wykupić OC.

Ale w Lubinie i to nie wystarczy, bo nasze miasto w większości znajduje się w strefie ruchu lotniskowego (ATZ). A w promieniu 6 km od granic lotniska latać można tylko za zgodą zarządzającego lotniskiem. W naszym przypadku jest to Aeroklub Zagłębia Miedziowego.

– Każdy lot w mieście powinien być u nas zgłoszony i otrzymać naszą zgodę. Zainteresowanie, zwłaszcza w sezonie, jest duże, w miesiącu mamy kilka takich próśb. Wystarczy zgłoszenie telefoniczne, w zdecydowanej większości sprawy załatwiane są pozytywnie. Chodzi o bezpieczeństwo, zwłaszcza przy podejściu do lądowania, o koordynację tego, co dzieje się na niebie – mówi Józef Herczyński, szef wyszkolenia AZM.

Są też zasady, które obowiązują wszystkich operatorów: dron musi mieć tabliczkę znamionową z informacją, do kogo należy, światła ostrzegawcze, jeśli lata przed wschodem lub po zachodzie słońca, operator musi mieć ubezpieczenie OC, nosić kamizelkę ostrzegawczą i posiadać przy sobie instrukcję operacyjną.

A jeśli czujemy, że dron zakłóca nasze prawo do prywatności, możemy śmiało zgłaszać ten fakt policji.


POWIĄZANE ARTYKUŁY