Jak przeprowadzić lekcję języka polskiego, gdy w ławkach siedzą dzieci, które po polsku nie rozumieją nic? – Różnie: trochę na migi, trochę obrazkowo, trochę przy wykorzystaniu telefonu i translatora. Wszystko zależy od kreatywności nauczyciela. Jakoś sobie radzimy – uśmiecha się Iwona Kędzierska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 z oddziałami integracyjnymi, opowiadając o tym, jak wyglądają lekcje w jej placówce, odkąd pojawili się w niej mali uchodźcy z Ukrainy.
Po 24 lutego, czyli dniu wybuchu wojny w Ukrainie, do lubińskich szkół podstawowych trafiło już ponad 110 uczniów, a do przedszkoli – ponad 70.
– Staramy się ich zintegrować z dziećmi z naszych dziewięciu szkół podstawowych, dlatego nie tworzymy oddziałów przygotowawczych, w których te dzieci uczyłyby się same. Zamiast tego przypisujemy je do poszczególnych klas i grup w przedszkolach, żeby ułatwić im komunikację z rówieśnikami – tłumaczy Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w lubińskim magistracie.
Liczba uczniów z Ukrainy w lubińskich szkołach zwiększa się właściwie codziennie. Zaczęło się od 10-15 osób, dziś mamy ich ponad 110. – W tym celu zatrudniliśmy też trzy osoby znające język ukraiński i polski, jako pomoce nauczyciela. W ten sposób chcemy pokonać tę początkową barierę językową, pomóc tym dzieciom, żeby poczuły się u nas pewniej i bezpieczniej – wyjaśnia Andrzej Pudełko.
Z Szkole Podstawowej nr 1 z oddziałami integracyjnymi od wczoraj pracuje 31-letnia Stanisława Koval z Łucka. Sama uciekła z Ukrainy przed wojną, dziś pomaga swoim małym rodakom z zaaklimatyzowaniu się w polskich szkołach.
– Pani Stanisława również przyjechała do nas jako uchodźca, zna język polski, ukraiński, angielski i niemiecki. Spędza z dziećmi czas na lekcjach, także po lekcjach i wspiera ich, szczególnie jeśli chodzi o język polski – podkreśla dyrektor SP 1 Iwona Kędzierska.
Jak przyznaje Ukrainka, największym problemem dla nowych uczniów jest bariera językowa. – Oni też uciekli przed wojną, ta cała sytuacja spowodowała, że wielu od razu dorosło, stali się poważniejsi. Dziękują za wsparcie, jakie tutaj dostali, ale bariera językowa dla wielu jest trudna – opowiada Stanisława Koval. – Świetnie radzą sobie z matematyką, z angielskim, bo tych lekcji mamy na Ukrainie więcej niż tutaj, ale nieznajomość języka polskiego jest dla wielu bardzo stresująca – dodaje.
Ukrainka szacuje jednak, że to tylko kwestia kilku tygodni, by mali uchodźcy przystosowali się do polskich warunków. – Mają już tutaj przyjaciół, towarzyszy spacerów, dodatkowe lekcje polskiego, więc myślę, że będzie dobrze – uśmiecha się pani Stanisława.
Ogromną pomoc mali Ukraińcy otrzymują też ze strony szkół i placówek, do których uczęszczają.
– W naszej szkole już wcześniej uczyło się kilkunastu uczniów z Ukrainy. Stali się już częścią naszej społeczności, znają już język polski i dzięki temu mogą być dziś wsparciem dla swoich kolegów, którzy do Polski uciekli przed wojną. Zapoznaliśmy ich już ze sobą, zrobiliśmy takie spotkanie integracyjne. Po 24 lutego do naszej szkoły trafiło 21 uczniów, którzy nie znają języka polskiego i zaczynają się go dopiero uczyć. Przy wsparciu rodziców zadbaliśmy, by każdy nasz nowy uczeń otrzymał szkolną wyprawkę, pilnujemy, by chodzili do szkoły. Zależy nam, by czuli się u nas bezpiecznie, zostali bardzo dobrze przyjęci, jednak funkcjonują bardzo różnie. Zależy to od tego z jakiej części Ukrainy przyjechały i jakie doświadczenia mają za sobą. Mają opiekę, mają kolegów, mają też dodatkowe lekcje z języka polskiego, Teraz my im po prostu dać czas – tłumaczy dyrektor Kędzierska.
A jak oceniani są uczniowie z Ukrainy?
– Na razie traktujemy ich jako gości, nie dokonujemy formalnego oceniania, bo to nie ma sensu. Trafili do nas w trakcie drugiego semestru, z zupełnie innym programem nauczania, nie wiemy na jak długo. Trudno mówić o realizacji programu, jeśli te dzieci nie znają języka. Nie wiemy też jak będzie wyglądała promocja tych dzieci do kolejnej klasy, wiemy, że w rządzie trwają prace na ten temat. Nasza wiedza na temat tych uczniów będzie dotyczyła tylko trzech miesięcy – do marca do czerwca – podsumowuje Iwona Kędzierska.