Jedni mają internet, inni problem

242

Przez 60-hektarową działkę w Olszanach przebiega linia średniego napięcia, stoi na niej kilkanaście słupów energetycznych. Od kilkunastu lat pole uprawia Zdzisław Siwak, rolnik z sąsiedniego Dziesławia. Jego problemy zaczęły się trzy lata temu wraz z nową inwestycją gminy Rudna.

Zdzisław Siwak na działce rolnej w Olszanach

– Gmina powiesiła światłowód na istniejących już słupach energetycznych, które stoją na moim polu. Dotychczasowe przewody wisiały na tyle wysoko, że nie przeszkadzały w normalnej uprawie. Teraz przewody wiszą na wysokości 4,70 metra i mój kombajn, który ma 5,20m, nie mieści się pod nimi. Rozmawiałem z gminą, z wykonawcą, z energetyką, nikt nie zamierza tego poprawić – żali się Zdzisław Siwak.

Linie dzielą działkę na dwie części, nisko zawieszony światłowód dla rolnika oznacza trudniejszą uprawę, więcej czasu, pracy i paliwa. Pan Siwak interweniował w gminie, prosząc, żeby kolizję usunięto. Gmina odmówiła.

– Prace zostały zlecone w trybie zaprojektuj i wybuduj. To wykonawca, czyli konsorcjum projektowo-budowlane, które wygrało przetarg, odpowiedzialne było za uzgodnienia z właścicielami nieruchomości, przez które linie były prowadzone. Z naszych dokumentów wynika, że rolnik podpisał oświadczenie, nie wnosił uwag do projektu i wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującym prawem i normami budowlanymi – wyjaśnia Renata Michalik z urzędu gminy Rudna.

Pan Siwak, mimo że projektu nikt mu nie przedstawił, oświadczenie rzeczywiście podpisał, ale, jak twierdzi, tylko warunkowo.

– Nie chciałem blokować tej inwestycji czy sprawiać innych trudności, bo gmina robi to dla ludzi, światłowód jest potrzebny, a kable mi nie przeszkadzają. Byle dało się pod nimi przejechać! Dlatego podpisałem zgodę, ale z dopiskiem, ze mogą wjechać na mój teren dopiero po wcześniejszych uzgodnieniach ze mną. Tymczasem pod moją nieobecność robotnicy wjechali na pole, zawiesili kable i było po temacie – oburza się.

Rolnik bezskutecznie interweniował w urzędzie gminy, u wykonawcy i w firmie energetycznej

Rolnik interweniował więc u wykonawcy.

– Sieć światłowodowa ma łączną długość 96 km, obejmuje 34 sołectwa, przechodzi przez nieruchomości należące do 900 właścicieli. Wszystkich, zgodnie z procedurą, prosiliśmy o akceptację projektu i wyrażenie zgody na wejście na teren. Nie wszyscy się zgodzili, dlatego w kilku miejscach zmienialiśmy projekt. W tym przypadku rolnik projekt zaakceptował, a z podpisanego prze niego oświadczenia wynika tylko, że chciał dodatkowo ustalić warunki wjazdu na nieruchomość – mówi Wiesław Wardach, projektant z firmy Geotel, członka konsorcjum, które wykonało tę inwestycję.

Rolnik został odesłany do energetyki, która wyjaśniła, że pod tymi liniami, z światłowodem czy bez… w ogóle nie powinien jeździć.

– Z godnie z normą budowlaną 05100-1 z 1998r. pod czynnymi liniami energetycznymi powyżej 1kV w pasie eksploatacji szerokości 7,66 metra nie mogą się poruszać maszyny wyższe nić 4,20 metra. Z naszych pomiarów wynika, że w najniższym punkcie światłowód jest 4,80 m nad ziemią, więc normy są zachowane, gdyby kombajn miał przepisową wysokość, przejechałby bez problemu. Przebudowa linii jest możliwa, ale koszty musiałby ponieść sam zainteresowany – wyjaśnia Łukasz Zimnoch, rzecznik Taruon-Dystrubucja.

Rolnik ma żal, że przez wiele miesięcy był zwodzony przez urzędników, którzy w rozmowach osobistych i telefonicznych zapewniali go, że problem zostanie rozwiązany.

– Spotykałem się z urzędnikami, dzwoniłem. Nawet sam wójt Rudnej mnie zapewniał, że sprawa będzie załatwiona, że wina jest po stronie pracowników zewnętrznej firmy. Dopiero, gdy wystąpiłem oficjalnie na piśmie, dostałem z gminy oficjalną odmowę. I jeszcze groźbę, że za ewentualne zniszczenia obciążą mnie kosztami – mówi Siwak.

Według urzędników dopisek nie ma mocy prawnej.

Teraz rolnikowi pozostaje jedynie droga sądowa, zasądzenie służebności gruntu i ewentualnego odszkodowania za zajęty pod linie pas ziemi, z którego nie może korzystać. To jednak raczej nie zrekompensuje mu dodatkowych kosztów, które ponosi na uprawę podzielonego na dwie części pola.

– Gdybym wiedział, w co się pakuję, nie zgodziłbym się i już – mówi Zdzisław Siwak.

Problem może dotyczyć wielu rolników, bo nowe kombajny, często kupione za unijne dopłaty, są coraz większe. Rolnicy o ograniczeniach związanych z liniami energetycznymi wiedzą, ale obowiązujące prawo lekceważą. Realnym zagrożeniem są więc wypadki, jak ten, do którego doszło dwa lata temu w kieleckim. Zginął wtedy 20-latek, którego kombajn zahaczył o źle zamontowane przewody, wiszące na wysokości zaledwie 3,5 metra.


POWIĄZANE ARTYKUŁY