Lubin coraz bardziej zielony

263

O około sto okazów zwiększyła się w zeszłym roku liczba drzew zdobiących nasze miasto. Za jakiś czas przy ulicach, na skwerach i w parkach można będzie podziwiać efektowne gatunki wiśni, klonów, grabów, platanów i robinii. – Wybieramy gatunki o ozdobnych liściach, kwitnące i miododajne, które są dostosowane są do specyficznych warunków panujących w mieście – mówi Joanna Chmiel, która odpowiada za miejską zieleń.

W zeszłym roku lubińscy urzędnicy zdecydowali o wycięciu około czterystu drzew. Zgodę na to wydało Starostwo Powiatowe w Lubinie. Drzewa usuwane były przede wszystkim z uwagi na ich stan zdrowia, który każdorazowo był dokładnie badany.

– Każde drzewo w mieście jest ważną częścią ekosystemu i musimy o nie dbać, by nie naruszyć delikatnej równowagi biologicznej. Drzewa to nie tylko „zielone płuca” miasta, ale również miejsce życia ptaków, owadów i mikroorganizmów – opowiada Joanna Chmiel. – Dlatego wycince poddajemy przede wszystkim drzewa, które są obumarłe, chore lub ze względu na swój stan mogą stanowić zagrożenie dla osób, które przy nich przebywają. Przykładem mogą być tu słabe okazy, które mogą się przewrócić np. podczas wichury – dodaje.

Zdarza się też – chociaż, jak zapewnia specjalistka, sporadycznie – że drzewa wycinane są w miejscach, w których prowadzone są inwestycje. Przebudowa drogi lub utworzenie ścieżki rowerowej często wymaga usunięcia niektórych okazów, ale zanim zapadnie taka decyzja, urzędnicy starannie sprawdzają, czy to rzeczywiście konieczne. – Przy przebudowie ul 1 Maja udało się zachować prawie wszystkie platany – podaje jako przykład Chmiel. – Wyjątkowo jedno drzewo musiało zostać usunięte ze względu na jego stan fitosanitarny, ale w to miejsce od razu posadzono nowy okaz.

Jeśli okazuje się, że drzewo usunąć trzeba, wówczas specjaliści ds. zieleni miejskiej opracowują plan tzw. nasadzeń kompensacyjnych. Na miejsce jednego wyciętego okazu pojawia się co najmniej jeden inny. Uzupełniające nasadzenia objęły w zeszłym roku około 500 drzew, więc zielony bilans Lubina wzrósł o sto sztuk. Jedną z rzeczy, którymi na co dzień zajmuje się Joanna Chmiel, jest opracowanie planu, w którym szczegółowo określone zostaną miejsca nasadzeń oraz gatunki, jakie pojawiają w lubińskiej przestrzeni publicznej. Pięknie kwitnąca wiśnia piłkowana „Kanzan”, robinia akacjowa „Umbraculifera” czy klon jawor „Briliantissimum” to tylko niektóre z nich.

Osobnym wyzwaniem dla urzędników jest dbanie o starodrzew. Zielone pomniki przyrody są bardzo podatne na choroby i uszkodzenia, dlatego poddawane są one regularnej kontroli. Magistrat w drodze przetargu wybrał specjalistyczną firmę, która zdiagnozowała stan zdrowia wszystkich sędziwych drzew na terenie miasta. W tej chwili przygotowywany jest kolejny przetarg, w którym wyłoniona zostanie firma, która przeprowadzi jeszcze dokładniejsze analizy. W trosce o miejskie drzewa miasto chce sięgnąć po nowoczesne technologie – część pomników przyrody zostanie przebadana przy użyciu… tomografu komputerowego.

– W ten sposób uzyskamy dwu- i trójwymiarowy obraz wnętrza pnia. Pozwoli to precyzyjnie ocenić stan zdrowia drzewa i jego podatność na złamania. Taki monitoring jest naszym zdaniem niezbędny, ponieważ większość pomników przyrody znajduje się w miejscach, gdzie często przebywają lubinianie – tłumaczy Joanna Chmiel.

Bywa jednak, że otoczenie najstaranniejszą opieką nie pozwala uratować starego drzewa. Tak się stało w przypadku sosny wejmutki, która rosła w parku Słowiańskim. Mimo troskliwej opieki drzewo obumarło i trzeba było je usunąć. Przyrodnicy nie byli w stanie jednak do końca pogodzić się z jego utratą – zdecydowano się pozostawić część pnia jako pamiątki po wyjątkowym egzemplarzu tego gatunku. W ten sposób sędziwa sosna wciąż pozostała elementem parkowego ekosystemu.


POWIĄZANE ARTYKUŁY