Futbol amerykański: Wspomnienia starego wygi…

49

Dzisiejszą ofiarą rozmów z lubińskimi „gwiazdami” FA, jest kapitan drużyny Warriors – Patryk Niemiec, który jest z Wojownikami od samego początku. Gdy tylko przyszedł, zobaczyłam pozytywne płomienie w jego oczach, bo wiedział, że będziemy rozmawiać o jego pasji, jaką jest futbol amerykański. Już wtedy byłam przekonana, że wywiad z nim to będzie czysta przyjemność – podkreśla Monika Kowalska.

Oprócz tego, że pełni funkcję kapitana, jest również aktywnym zawodnikiem.  Zapytany na jakiej pozycji gra, odpowiedział:  Gram na pozycji Offensive Line i Deffensive Line, w obu pozycjach na boisku czuję się świetnie i posiadam duże doświadczenie. Aktualnie grywam głównie na tej pierwszej, która polega na ochronie rozgrywającego oraz robienie miejsca dla niosących piłkę poprzez przepychanie blokujących zawodników obrony.

No i zaczęło się… Patryk, mimo iż z początku wyglądał na groźnego mężczyznę całkowicie się rozluźnił, zaczął uśmiechać i miałam wrażenie, że złagodniał również na twarzy. Zapytałam go jak wspomina pierwsze treningi (choć od nich minęło już kilka lat i wiele się od tego czasu zmieniło). Patryk spojrzał na mnie z szelmowskim uśmieszkiem i jednocześnie ulgą w oczach i odpowiedział: Pierwsze treningi to były najcięższe treningi – zero kondycji , pierwsza styczność z tym sportem. Już po pierwszym nie mogłem wstać – takie były zakwasy!

Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Patryk z tego względu, że gdy teraz to wspomina wydało mu się to śmieszne, a u mnie po prostu zadziałała bujna wyobraźnia i od razu miałam przed sobą obraz biednego Patryczka, który na drugi dzień okładał się lodem i syczał przy każdym najmniejszym ruchu.

Nie chciałam już wywoływać u Patryka bolących wspomnień, więc przeszłam do tych milszych. Zapytany o treningi z innymi drużynami odparł:  Pierwszy sezon zagraliśmy w drużynie Hunters Leszno, z uwagi na to, że chłopakom brakowało ludzi do składu, mogliśmy zagrać w lidze futbolu i zobaczyć jak wyglądają rozgrywki . Zaczęliśmy treningi przygotowujące do rozgrywek . Choć  do Leszna był kawałek drogi,  to nie poddawaliśmy się i dojeżdżaliśmy na każdy trening.

Trenowaliśmy  również w Bielawie, gdzie zdobywaliśmy wiedzę i rozegraliśmy razem jeden sezon. Pociągnęłam temat treningów i  musiałam zadać to pytanie: Przez ten długi okres czasu jak jesteś w Warriors, zdarzyło Ci się trenować w dziwnych miejscach?  Patryk znów się uśmiechnął i zaczął wyliczać: Treningi zawsze odbywały się na orliku lub na boisku trawiastym , lecz czasami zdarzyło się tak, że nie było możliwości zorganizować go właśnie tam, a trening musiał się odbyć – wtedy szybka narada i wybieraliśmy dogodne miejsce. Był m.in. park (wieloryb), na Skłodowskiej , Strzelnica, Lotnisko… A propos lotniska to raz zrobiliśmy trening w nocy, bo tylko tam była możliwość akurat w ten dzień. I tak sobie trenowaliśmy oświetlając „boisko” światłem z lamp naszych własnych samochodów.

Takiej historii się nie spodziewałam, przyznaję. Mimo, iż wiem, że czasem zdarzają się „spartańskie warunki”, ale żeby aż tak? A myślałam, że w Lubinie jest dość spora ilość boisk… No nic, trzeba się otrząsnąć i prowadzić wywiad dalej, choć to nie taka prosta sprawa, bo moja wyobraźnia znów stała się aktywna i zobaczyłam Warriorsów biegających każdy w inną stronę (jak takie robaczki), nic nie widzących, bo oślepiają ich światła aut…

Uspokoiłam się i zadałam kolejne pytanie: Camp z Wojciechem Andrzejczakiem – powiedz mi coś o tym. Patryk bez chwili namysłu odparł: Camp zaczął się od naszych treningów w Lesznie, gdzie trenerem był właśnie Wojciech. Postanowiliśmy zaprosić go do siebie, by przekazał nam swoją wiedzę i ważne informacje o sporcie, oraz by móc dalej z nim trenować. Dzięki właśnie temu Camp’owi i treningami pod okiem Wojciecha Andrzejczaka poszerzyliśmy nasz zasób wiedzy i zdobyliśmy nowe umiejętności. Zapewne odbędzie się jeszcze nie jeden taki bo w tym sezonie również mieliśmy okazję się spotkać – tylko na to czekam!

Rozmowa z Patrykiem uświadomiła mi, że przygoda z Warriors to ciężka praca, ale i także dobra zabawa. Mimo, iż rozmawialiśmy głównie o treningach na przełomie kilku lat, to jego wspomnienia są niesamowite! Bycie Wojownikiem stało się częścią jego życia. Teraz pomyślcie sobie ile można zyskać trenując FA, a ile można stracić nie robiąc tego. Zachęcam was mocno, bo macie ostatnią szansę by też móc przeżyć swoją własną przygodę z futbolem amerykańskim – 18 kwietnia o godzinie 18:00 na boisku trawiastym przy ul. Topolowej gdzie odbędzie się nabór do drużyny na sezon 2017, który rozpoczyna się już w sierpniu!

Monika Kowalska / Fot. Warriors Lubin

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY