Działkowicze palą nielegalne ogniska

286

„Jak co roku wypalają liście zadymiając rejon ul. Zagajnikowej, po południu nie można otworzyć okien” – napisał do nas jeden z mieszkańców Osieka, prosząc o nagłośnienie problemu, z jakim rokrocznie borykają się mieszkańcy terenów sąsiadujących z ogrodami działkowymi. Okazuje się bowiem, że mimo wprowadzonego zakazu niektórzy działkowicze wciąż palą zielone pozostałości swoich upraw.

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Zakaz obowiązuje od 2012 roku, kiedy weszła w życie nowa ustawa o odpadach. Dopuszcza ona spalanie biodegradowalnych pozostałości we własnym zakresie tylko wtedy, gdy gmina nie organizuje ich zbiórki. Tymczasem w całym powiecie lubińskim samorządy zapewniają odbiór bioodpadów, zatem każde ognisko na działce lub w przydomowym ogrodzie, w którym płoną zebrane liście, gałęzie i inne roślinne resztki, jest… nielegalne, a osobie, która „termicznie przekształca odpady poza spalarnią odpadów lub współspalarnią odpadów”, grozi grzywna lub nawet areszt.

Posiadacze ogrodów powinni albo składować bioodpady na kompostowniku, albo poddawać je segregacji. Trzecią opcją jest wrzucanie ich do zbiorczych pojemników, ale wtedy rośnie cena za odbiór śmieci.

– Żaden z zarządów ogrodów działkowych z terenu Lubina nie złożył deklaracji o segregowaniu odpadów – informuje Marta Jeger, dyrektor ds. zarządzania systemem gospodarki odpadami w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Lubinie. – W związku z tym właściciele działek muszą albo poddawać odpady biodegradacji w kompostownikach lub wyrzucać je do zbiorczych kontenerów. Gdyby jednak zdecydowali się na segregację, płaciliby mniej.

Śmieci brązowy worek bioodpady odpady

Od wiosny do jesieni ilość zielonych odpadów, powstających w ogrodach, jest bardzo duża. Doświadczyła tego m.in. gmina wiejska Lubin, która musiała wprowadzić limity ich odbioru z posesji. Samorząd liczy na to, że mieszkańcy rozważą kompostowanie. Do tego sposobu utylizacji przekonali się już działkowcy z ogrodów „Oaza” w Lubinie, którzy od czterech lat używają wspólnej niszczarki do gałęzi.

– Właściciele naszych ogrodów kompostują liście i trawę. Gałęzie trafiają o niszczarki i to, co z niej wypada, też nadaje się już na kompost i ściółkę pod rośliny – zapewnia Kazimierz Jaworski, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Oaza”.

Nie znaczy to jednak, że ognisk w ogrodach rozpalać nie wolno wcale. Nie ma przeszkód, by w odpowiednio zabezpieczonym miejscu, najlepiej dołku otoczonym kamieniami, rozpalić ogień do upieczenia kiełbasek. Palenisko musi jednak być niewielkie, by zmniejszyć ryzyko pożaru i dokuczliwego zadymienia.

List mieszkańca Osieka świadczy jednak, że wciąż zdarzają się przypadki, gdy do ognia trafiają bioodpady. Na domiar złego nie ma pewności, że do paleniska nie wrzucono innych odpadów, na przykład z tworzyw sztucznych, czego ustawa nie dopuszcza już w żadnym wypadku. Osoby, które podejrzewają, że ktoś rozpalił ogień z naruszeniem przepisów, powinny powiadomić o tym policję.


POWIĄZANE ARTYKUŁY