Rok szkolny za pasem, a w polskich szkołach brakuje nauczycieli. W skali całego kraju mowa jest nawet o 13 tysiącach wakatów. Najbardziej dramatyczną sytuację można zaobserwować w dużych miastach, a problem występuje głównie z obsadzeniem przedmiotów ścisłych, takich jak matematyka, fizyka czy chemia. Łatwego zadania nie mają również placówki oferujące kształcenie zawodowe. Jak tuż przed 1 września poradzili sobie dyrektorzy szkół w Lubinie?
Na tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, wiele placówek ma problem ze znalezieniem nauczycieli. Podobnie było również w przypadku lubińskich podstawówek, choć tu uczniowie i ich rodzice mogą spać spokojnie. Nie oznacza to jednak, że problemu nie ma.
– Nie jest łatwo ze skompletowaniem kadry. Niektóre szkoły miały problemy zwłaszcza z przedmiotami ścisłymi, takimi jak matematyka, fizyka czy chemia. Ale ostatecznie udało im się znaleźć nauczycieli, którzy uczą gdzie indziej. Generalnie jednak problem jest i będzie on narastać – uważa Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w Urzędzie Miejskim w Lubinie.
Sytuację udało się opanować również w szkołach prowadzonych przez powiat lubiński.
– Jak co roku są pewne problemy w przypadku pojedynczych przedmiotów, a nie całych etatów. Dyrektorzy sobie w jakiś sposób dadzą radę w tym roku. Na pewno najgorzej w tym zakresie mają szkoły oferujące kształcenie zawodowe, bo nauczyciele odchodzą na emerytury i nie są zastępowani młodymi. W niektórych przypadkach zatrudniani są emerytowani nauczyciele lub z uprawnieniami emerytalnymi – zauważa Aleksander Bobowski, dyrektor departamentu edukacji w Starostwie Powiatowym w Lubinie.
Zdaniem ekspertów duży wpływ na sytuację w polskiej oświacie mają nie tylko niskie zarobki, o których podwyższenie od lat walczą środowiska nauczycielskie, ale także atmosfera wokół zawodu nauczyciela.
– Pracownicy oświaty wracają do pracy zniechęceni i niepewni najbliższej przyszłości. Braki kadrowe wśród nauczycieli lubińskich szkół, jeśli nie są jeszcze widoczne, to tylko dlatego, że pracują oni w kilku szkołach, żeby dorobić do żenująco niskich pensji. Nie jest to z korzyścią dla nikogo. Ani dla nich, bo powoduje to wypalenie zawodowe i przemęczenie, ani dla uczniów, bo przemęczony nauczyciel nie wykrzesa z siebie entuzjazmu w nauczaniu – uważa Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Młodzi ludzie nie garną się do zawodu, którego nikt nie szanuje, za przyzwoleniem społeczeństwa i MEiN (Ministerstwo Edukacji i Nauki – przyp. red.) , bo na oświacie każdy się zna, nawet ludzie bez żadnego wykształcenia. Studenci szukają lepszego pomysłu na życie niż praca w szkole czy przedszkolu. Pracownicy obsługi, liczbowo zdziesiątkowani przez samorządy w ramach oszczędności też nie witają radośnie nowego roku szkolnego. Głównie kobiety, które martwią się o swoje zdrowie ze względu na ogrom przestrzeni do utrzymania porządku przy cięciach etatowych – dodaje.
Działaczka związkowa poinformowała nas również, że ZNP w najbliższych dniach rozpoczyna zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem, który zakłada powiązanie zarobków nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w kraju.
– Oprócz niemądrych decydentów ministerialnych i rządowych i ich zmian niszczących polskie szkolnictwo, to właśnie niskie wynagrodzenie jest powodem ucieczki ludzi z tego zawodu – podkreśla Beata Goldszajdt.