Bezpartyjni Samorządowcy zapowiadają start do parlamentu

2497

Nawet 8 procent poparcia może, zdaniem Bezpartyjnych Samorządowców, zdobyć w najbliższych wyborach parlamentarnych ugrupowanie stworzone w oparciu o przedstawicieli samorządów, organizacje pozarządowe i niezrzeszonych aktywistów społecznych. Dziś BS zapowiedzieli start w jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu oraz przedstawili postulaty zmian w kodeksie wyborczym.

Federacja Bezpartyjni i Samorządowcy skupia obecnie stowarzyszenia samorządowe w terenu całej Polski. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej jej liderzy zaprosili do współpracy też inne środowiska.

– Oczekujemy, że wybory będą w pierwszym tygodniu listopada, więc zostało nam do nich dziesięć miesięcy – mówi Robert Raczyński, prezydent Lubina i przewodniczący federacji BiS. – Nasza propozycja jest dla wszystkich stowarzyszeń i ruchów politycznych, które chcą budować swoją przyszłość w oparciu o samorządność: w zakresie swobód obywatelskich, samoorganizowania się, czyli wzmocnienia potencjału fundacji, stowarzyszeń i ruchów NGO, a także o samorządność w rozumieniu samorządów instytucjonalnych. Apelujemy do tych środowisk, żeby się do nas odezwały – dodaje.

Od lewej: Krzysztof Maj, Małgorzata Matusiak, Robert Raczyński, Cezary Przybylski, Tymoteusz Myrda

Jak wskazuje marszałek dolnośląski Cezary Przybylski, będący najbliżej mieszkańców samorządowcy mają największą wiedzę na temat ich potrzeb, ale nie mają bezpośredniego wpływu na stanowione w kraju prawo. Dlatego konieczna jest zmiana kodeksu wyborczego, która otworzy drogę do pracy w parlamencie wójtom, burmistrzom i prezydentom miasta.

– Nie ma powodu, dla którego samorządowiec z doświadczeniem i kompetencjami nie mógłby startować do parlamentu – wtóruje mu Małgorzata Matusiak, starosta powiatu trzebnickiego.

– Obserwując ostatnimi laty, jak ubożeje intelektualnie izba parlamentarna, jak obniża się poziom debaty publicznej, czas najwyższy, aby nieprzypadkowe osoby dostawały się do parlamentu, ale ludzie z doświadczeniem i kompetencjami, którzy sprawdzili się na stanowiskach między innymi samorządowych – dodaje Tymoteusz Myrda, członek zarządu województwa dolnośląskiego.

– Stać nas na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego; badania wskazują na możliwy wynik na poziomie 6-8 procent – uważa Krzysztof Maj, rzecznik federacji Bezpartyjni i Samorządowcy.

Bezpartyjni chcą też ułatwienia udziału w wyborach osobom i organizacjom spoza głównego nurtu politycznego. Zmiany w kodeksie wyborczym powinny, ich zdaniem, szerzej otworzyć drogę obywatelom do korzystania z biernego prawa wyborczego. Temu ma służyć zmniejszenie liczby podpisów, jakie musi zgromadzić kandydat do parlamentu, by mógł w ogóle wystartować w wyborach. Obecnie pod listą kandydatów do Sejmu musi się podpisać 5 tys. osób, zaś potencjalny senator potrzebuje poparcia 2 tys. obywateli. Dla porównania, do walki o mandat radnego decydującego o sprawach województwa, potrzeba tylko 300 podpisów.

– Dzisiaj, w dobie konieczności ochrony danych osobowych, zbieranie podpisów na ulicach graniczy z cudem. To powoduje, że mniejsza liczba ugrupowań, organizacji i obywateli ma szansę przekroczenia progu dostępu do udziału w wyborach – komentuje Tymoteusz Myrda. – Naszym zdaniem do startu w wyborach parlamentarnych w zupełności wystarczy 500 podpisów. Czas najwyższy zamienić też papier na podpis elektroniczny, żeby można było też tą drogą podpisywać listy poparcia.

Bezpartyjni deklarują też, że chcą mieć na swoich listach bardzo dużo młodych ludzi: – Żeby połączyć doświadczenie, które mają samorządowcy, z tym entuzjazmem czy nawet brakiem poczucia pewnych barier. Po to, żeby zmieniać Polskę i przywracać jej normalność – zapewnia marszałek Przybylski.

Fot. materiały prasowe 


POWIĄZANE ARTYKUŁY