Strażacy, ogień i Kwiatkowski

187

Każdy chociaż przez chwilę mógł dziś poczuć się jak strażak, wsiąść do czerwonego wozu, włączyć syrenę, a także z bliska przyjrzeć się gaszeniu pożaru. Lubińscy strażacy, jak co roku z okazji Dnia św. Floriana, swojego patrona, zaprosili lubinian na rodzinny festyn, by pokazać, czym zajmują się na co dzień. Na zakończenie imprezy wystąpił Dawid Kwiatkowski.

Strażacka impreza to już tradycja w Lubinie. Wydaje się, że lubią ją zarówno sami pożarnicy, jak i mieszkańcy. To bowiem wyjątkowa okazja, by z bliska zobaczyć strażaków w akcji.

W tym roku jak zwykle sporo się działo. Na lubińskich błoniach swoje czerwone wozy zaparkowały zarówno jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych z powiatu lubińskiego, jak i z Państwowej Straży Pożarnej. Można było wziąć udział w konkursach, obejrzeć sprzęt, jakim w pracy posługują się lubińscy strażacy, a także zobaczyć cięcie karoserii samochodu, akcję ratowania człowieka po wypadku samochodowym oraz gaszenie palącego się auta.

– Od dziecka chciałam zostać strażakiem – przyznaje z uśmiechem Karolina Szymańska z OSP Zimna Woda, która już od siedmiu lat jeździ wraz z kolegami na akcje. – Zaczynałam dziewięć lat temu, z koleżankami stworzyłyśmy kobiecą drużynę i jeździłyśmy na zawody. Potem zapragnęłam czegoś więcej. Z początku panowie mieli opory, ale gdy z koleżanką wykonałyśmy wyznaczone przez nich zadanie – weszłyśmy na wieżę strażacką ze sprzętem, który waży około 15 kg – zmiękli – śmieje się.

Wraz z Justyną Ziębą Karolina zrobiła wszystkie niezbędne kursy i mogła jeździć na prawdziwe akcje.

Po prawej Karolina Szymańska z OSP Zimna Woda

– Strach pojawia się dopiero po akcji. W trakcie jest taka adrenalina, że się o tym nie myśli. Każdy wykonuje wyznaczone zadanie. Po wykonanej pracy jest satysfakcja, że zrobiło się coś dobrego – mówi, wspominając jednocześnie swoją pierwszą akcję po wypadku samochodowym. – To był śmiertelny wypadek, zginęła koleżanka z Raszówki. Na miejscu robiłam, co do mnie należy, ale potem w domu przez trzy dni nie umiałam sobie znaleźć miejsca – przyznaje.

Karolina i Justyna były pierwszymi kobietami strażakami w powiecie lubińskim, które jeździły do akcji. Dziś jest ich już w sumie sześć: cztery w Zimnej Wodzie i po jednej w Raszówce oraz Ścinawie.

Teraz Karolina marzy o tym, by zostać zawodowym strażakiem jeżdżącym na akcje. Byłaby pierwszą kobietą w lubińskiej Państwowej Straży Pożarnej. Już myśli o kształceniu w odpowiedniej szkole.

– Śmieję się, że to dla mnie rozbudowują właśnie lubińską komendę Państwowej Straży Pożarnej – żartuje, dodając, że gdyby została przyjęta do służby zawodowej, w komendzie zapewne musiałoby się znaleźć oddzielne miejsce dla kobiet, chociażby do spania.

Kto wie, być może właśnie Karolina przetrze szlak kobietom do zawodowej służby w tutejszej straży.

Dzisiaj na lubińskich błoniach pojawili się jednak nie tylko wielbiciele straży pożarnej. Od samego rana, tuż pod sceną koczowały fanki Dawida Kwiatkowskiego. Przyjechały z najbliższej okolicy, ale i z dalszych rejonów Polski.

Pierwsza na błoniach, około godziny 5, pojawiła się Amelia. Uśmiechnięta wraz z innymi dziewczynami przez cały dzień czekała na swojego idola.

– Tuż przy barierkach to najlepsze miejsce. Dawid na pewno zejdzie ze sceny, zawsze robi sobie zdjęcia z publicznością – uśmiechają się Amelia, Ola, Ula i Wiktoria. Niektóre z nich mają już za sobą nawet po dziesięć koncertów Dawida.

I tym razem wokalista ich nie zawiódł. Na koncercie było sporo pisku i emocji.


POWIĄZANE ARTYKUŁY