Zbrodnia Lubińska: o wynagrodzenie krzywdy walczą w sądzie

2492

Dobiega końca proces o zadośćuczynienie dla matki Mieczysława Poźniaka – jednego z trzech mężczyzn będących ofiarami Zbrodni Lubińskiej. Wyrok w sprawie, w której pozwanymi są Prokuratura i Skarb Państwa, poznamy już za kilka dni.

Fot. Krzysztof Raczkowiak

Mieczysław Poźniak, Michał Adamowicz i Andrzej Trajkowski zginęli od milicyjnych kul 31 sierpnia 1982 r. Wszyscy trzej szli w pokojowej manifestacji na rzecz zniesienia stanu wojennego i uwolnienia internowanych Polaków, która została brutalnie spacyfikowana. Wielu jej uczestników doznało obrażeń, a trzech poniosło śmierć. Potrzeba było wielu lat, by wydarzenia te zostały nazwane Zbrodnią Lubińską, a odpowiedzialni za nią funkcjonariusze usłyszeli wyroki skazujące ich na więzienie.

Teraz prawnicy walczą o zadośćuczynienie dla matki najmłodszej z ofiar, Mieczysława Poźniaka. W chwili śmierci był jeszcze kawalerem, pracował jako elektryk. Przed sierpniową tragedią odbywał służbę wojskową, z której został zwolniony z powodu choroby ojca.

Zdjęcie z obchodów rocznicy Zbrodni Lubińskiej

– Sprawa ta nie jest podobna do żadnej innej sprawy, gdyż chodzi o krzywdę osoby represjonowanej pozbawionej życia, która jawi się jako niewynagradzalna. Celem postępowania nie jest tylko wynagrodzenie realnej krzywdy poprzez zasądzenie kwoty niesymbolicznej, satysfakcjonującej, ale próba zrozumienia, czego jesteśmy świadkami. Zamordowano człowieka, to nie ktoś anonimowy. To był ktoś, kto biegł razem z protestującymi. I co najważniejsze – walczymy o prawdę, bowiem jeszcze tego samego dnia władze komunistyczne przystąpiły do zacierania śladów- komentuje sprawę Anna Bufnal, prawniczka reprezentująca rodzinę Mieczysława Poźniaka w tej sprawie.

Jak wskazują prawnicy, zacieranie dowodów zbrodni rozpoczęto jeszcze tego samego dnia, uniemożliwiając badania balistyczne broni, z której strzelano w takcie starć. Z miejsca manifestacji zniknęły wszystkie pociski, podziurawione kulami ściany budynków zatynkowano i zamalowano. Prokuratura zwróciła się do miejscowych księży, by z ambony poprosili wiernych o przekazanie znalezionych pocisków. Mimo dowodów wskazujących na winę funkcjonariuszy, Naczelna Prokuratura Wojskowa podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa.

– To było coś niespotykanego, jeśli chodzi o skalę represji stosowanej przez pozasądowe organy ścigania. Siostry represjonowanego wyraźnie zeznały, iż brat szedł na strajk. Syn wnioskodawczyni nie znalazł się na miejscu zdarzeń przypadkowo, brał czynny udział w zajściach, postrzeganie protestujących i ich celu przez władze było więc oczywiste. Czynny udział Mieczysława Poźniaka w demonstracji należy potraktować jako przejaw działalności niepodległościowej – dodaje Anna Bufnal.

Do tej pory w Sądzie Okręgowym w Legnicy odbyły się trzy rozprawy, podczas których sąd analizował dokumenty zgromadzone przez Instytut Pamięci Narodowej. Przesłuchano też matkę i siostry zabitego manifestanta. Wyrok ma zapaść 22 lutego.


POWIĄZANE ARTYKUŁY