Zbierają wspomnienia z nieludzkiej ziemi

128

„Kresowiacy – Sybiracy lubińscy” – to roboczy tytuł książki, która już wkrótce ukaże się dzięki staraniom Stowarzyszenia Animatorów Kultury i Edukacji. Znajdą się w niej opowieści mieszkańców Lubina i okolic, którzy doświadczyli jednego z największych okrucieństw XX-wiecznej historii Polski – zesłania na Syberię. Pomysłodawcy publikacji wciąż poszukują materiałów, które mogłyby wzbogacić ten szczególny opis naszych dziejów.

Replika typowego baraku z łagru w ZSRR w Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku [Fot. Polimerek / Wikimedia Commons]

O „Kresowiakach – Sybirakach lubińskich” śmiało można powiedzieć, że będzie to książka dokumentująca część historii Zagłębia Miedziowego. Bo chociaż opowiadać będzie ona o wydarzeniach mających miejsce na odległych krańcach świata, to historie w niej zawarte pochodzą od osób, które budowały powojenny Lubin oraz jego tożsamość i na życiu których zesłanie wywarło niezatarte piętno.

Dzięki pomocy lubińskiego koła Związku Sybiraków Stowarzyszenie zebrało już część materiałów, wciąż jednak pomysłodawcy książki szukają dodatkowych informacji.

– Chcemy, póki to możliwe, zebrać jak najwięcej tych cennych opowieści, dokumentów i pamiątek. Prosimy więc mieszkańców naszego regionu, by przejrzeli rodzinne archiwa i pomogli nam zachować tę część naszej historii. Zachęcamy też do kontaktu z nami osoby, które przeżyły zesłanie, ale z różnych powodów nie należą do Związku Sybiraków – mówi dr Stanisław Tokarczuk, prezes Stowarzyszenia Animatorów Kultury i Edukacji. – Wiemy, że w wielu domach wciąż znajdują się pamiątki po losie, który Sowieci zgotowali ponad dwóm milionom Polaków, nie tylko w czasie wojny. Do deportacji dochodziło też później, nawet jeszcze na początku lat pięćdziesiątych. Wtedy na Sybir trafiali Polacy z Podola i Wileńszczyzny – opowiada.

Dr Stanisław Tokarczuk [fot. archiwum Lubin.pl]
Dr Stanisław Tokarczuk [fot. archiwum Lubin.pl]

Według planów stowarzyszenia książka ukaże się już niedługo, bo w ciągu najbliższych czterech miesięcy. To, co się w niej znajdzie, w dużej mierze zależy od samych mieszkańców powiatu lubińskiego. Stanisław Tokarczuk zapewnia, że wszystkie udostępnione materiały wrócą do właścicieli, a w publikacji znajdą się przypisy informujące o ich źródle.

Pomoc w wydaniu książki zadeklarował już prezydent Lubina Robert Raczyński oraz Fundacja KGHM Polska Miedź SA. Stowarzyszeniu brakuje jeszcze około 10 tysięcy złotych, dlatego organizacja zwraca się z prośbą także o wsparcie materialne. Być może lubińscy przedsiębiorcy i mieszkańcy także zechcą dołożyć swoją cegiełkę. Każda kwota ułatwi zachowanie tej części historii naszego regionu.


POWIĄZANE ARTYKUŁY