Zakładasz firmę, a już kilka dni później otrzymujesz list. Polecenie zapłaty. 147 zł za wpis do ewidencji gospodarczej. Z automatu płacisz, bo przecież trzeba. I właśnie dałeś się nabrać – to nie jest rządowy i oficjalny spis firm, a czyjś sposób na zarobek. Proceder trwa już od wielu lat i mimo interwencji rządu i prokuratury – przedsiębiorcy nadal są nabijani w butelkę.
Pismo, które otrzymał jeden z naszych Czytelników, wygląda jak oficjalny, urzędowy dokument. Są pieczątki, jest podpis, a właściwie parafka. Bo wnikliwy czytelnik dostrzeże, że brakuje nazwiska osoby, która wzywa nas do zapłaty… Są za to wyszczególnione przepisy prawa, na podstawie których mamy uiścić opłatę za wpis do Centralnej Ewidencji Firm i Działalności Gospodarczych. Nazwa też wydaje nam się oczywista… Ale tylko się wydaje. Bo poprawna nazwa rządowej bazy firm to Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej. Podobnie, ale jednak inaczej. Co więcej, do CEIDG przedsiębiorcy są dodawani bezpłatnie.
– Tutaj bazuje się na podobieństwie nazwy. Ktoś dostaje pismo, czyta, nazwa kojarzy mu się z CEIDG i myśli, że musi zapłacić. Bardziej wnikliwy zacznie analizować dokładniej i zorientuje się, że właśnie ktoś chce go oszukać – tłumaczy nasz Czytelnik. – Ja akurat wiem o co chodzi, bo firmę zakładam już kolejny raz, zresztą księgowy uprzedził mnie, że mogę otrzymać takie pismo. Ale niektórzy znów dadzą się nabrać – zauważa i apeluje do lubinian, by uważnie czytali korespondencję, która do nich dociera.
Jak się okazuje, ten proceder stosowany jest od lat. Próbowali z nim walczyć urzędnicy, sprawą kilka lat temu zajmowała się nawet Gdańska prokuratura, skazując na dwa lata więzienia osobę, prowadzącą komercyjną firmę, podszywającą się pod ministerialny spis przedsiębiorców. Ale firmy są zamykane, a ich miejsce otwierają się kolejne… Pozostaje nam więc tylko czujność, bo zawsze lepiej, by wspomniane 147 zł pozostały w naszym portfelu.