Z bajki do szarej rzeczywistości

18

LUBIN/ŚWIAT. Po 502 dniach i przejechaniu wielu tysięcy kilometrów młodzi podróżnicy wrócili wreszcie do domu. Mariuszowi z Lubina i jego kolegom – Tomkowi z Obornik Śląskich oraz Wojtkowi z Częstochowy – udało się spełnić marzenia i objechać świat stopem. Już jednak myślą o kolejnej wyprawie, tym razem do Afryki.

O przygodach chłopaków pisaliśmy wielokrotnie. Ostatnio się nie odzywali, zepsuł im się laptop i postanowili już go nie naprawiać. – Bez komputera musieliśmy się obywać przez jakieś 120 dni. Ulżyło, że się zepsuł, bo z plecaka ubyło mi kilka kilogramów – śmieje się lubinianin Mariusz Demianicz, jeden z trzech podróżników.

Włóczykije kupili bilet w jedną stronę do Indii, spakowali plecaki i wyruszyli w październiku 2010 roku. Przemieszczać mieli się autostopem, a pieniądze na jedzenie i podróż zarabiać po drodze. – Nie liczyliśmy dokładnie. W sumie wydaliśmy na naszą wyprawę około 120 tysięcy złotych, z czego połowę zarobiliśmy po drodze – mówi Mariusz.

Udało im się znaleźć pracę przy zbiorze winogron i pomarańczy. Trafiały się jednak i dosyć niezwykłe, bardzo dobrze płatne fuchy, jak na przykład ścinanie ogromnego 12-metrowego drzewa w Australii. – Zarobiliśmy trzy tysiące złotych przez trzy dni. Ludzie przychodzili zobaczyć, jak ścinamy to wielkie drzewo. Robili nawet zdjęcia – dodaje Mariusz.

Niejednokrotnie mieli problemy z pieniędzmi, wiele razy ich okradziono. Jednak zawsze udawało im się wyjść cało z opresji. Nie przerwali podróży. – Zazwyczaj spotykaliśmy na swojej drodze bardzo sympatycznych ludzi. Proponowali gościnę, albo poczęstunek – wylicza lubinianin.

A natknęli się i na wiele bardzo oryginalnych postaci, niczym z filmu. W Tajlandii ugościł ich mnich, który okazał się księciem. Kilka lat wcześniej zrzekł się dziedzictwa do tronu. Dzięki niemu zobaczyli, na czym polega życie w luksusie i bogactwie. Największe wrażenie zrobiły jednak na Mariuszu Nowa Zelandia i Tiger Tample w Tajlandii.

W czasie podróży zrobili tysiące zdjęć. Jeden z aparatów, który zabrali ze sobą, nie wytrzymał i się zepsuł. Zdjęcia nie mieściły im się w komputerze, więc zapisywali je na dyskach i płytach CD. Część przekazali napotkanym po drodze Polakom, którzy gdy dojechali do domu, wysłali je do rodzin chłopaków.

Część wsadzili do paczki i wysłali. Było to w Nowej Zelandii na początku listopada ubiegłego roku. Podróżnicy wrócili już do domu, zaś paczka do tej pory nie dotarła do Polski. – Mam nadzieję, że fotografie jeszcze przyjdą, szkoda by było gdyby przepadły – stwierdza Mariusz.

Lubinianin szacuje, że udało im się zrealizować około 95 procent, tego co sobie założyli. Nie dotarli zaledwie do kilku miejsc, które chcieli odwiedzić. Na koniec, akurat tego nie planowali, przyłączyli się na chwilę do polskiej ekipy uczestniczącej w rajdzie Paryż – Dakar.

Poznali Hołowczyca i Małysza. Ten pierwszy, gdy usłyszał w jaki sposób chłopcy podróżują i od jak dawna, głośno i siarczyście zaklął. Z podziwu oczywiście. – Przerzucali nam przez płot jedzenie, gdy rozbiliśmy się tuż obok ich namiotu – śmieje się Mariusz. – A tak na co dzień to my mieszkaliśmy w tanim hostelu, a oni w ekskluzywnym Sheratonie.

Na sam koniec podróżnicy pojechali do Rio de Janeiro na karnawał. – Byliśmy na sambodromie. I to był chyba jedyny raz kiedy tak naprawdę żałowałem, że to już koniec naszej wyprawy – wspomina Mariusz.

Z kolorowego Rio i kilkudziesięciostopniowego upału chłopcy przenieśli się wprost do naszej polskiej szarej i deszczowej rzeczywistości. – Nie uprzedziliśmy rodzin, że już wracamy. Spodziewali się nas na początku roku, ale nie wiedzieli, kiedy dokładnie przyjedziemy – mówi lubinianin.

Dopiero po kilku dniach opowiadania, pokazywania zdjęć, rodzina nacieszyła się Mariuszem i mógł on wreszcie przyjść do naszej redakcji. – Poszedłem też zarejestrować się w urzędzie pracy – przyznaje. – Trzeba wrócić do rzeczywistości – dodaje z żalem.

W głowach szalonych obieżyświatów pojawił się już jednak nowy pomysł – objechania Afryki. – No ale to jeszcze nie teraz – uśmiecha się lubinianin.

Szczegółowo swoje przygody podróżnicy opisują na stronie: wstronemarzen.wordpress.com

Tu będą wrzucać kolejne opowieści, gdy tylko znajdą czas, by je spisać. Na tej stronie zbiorą też wszystkie zdjęcia.

O początku wyprawy pisaliśmy tutaj: www.lubin.pl/aktualnosci,11578,wyruszyli_wroca_za_poltora_roku.html


POWIĄZANE ARTYKUŁY