Nawet 20 proc. polskich nastolatków przynajmniej raz zrobiło sobie krzywdę w postaci samookaleczenia. W ciągu ostatnich dwóch dekad liczba młodych ludzi, którzy w ten sposób usiłują sobie radzić ze stresem, wzrosła aż o 250 proc! – Z takich zachowań nie jest łatwo zrezygnować – ostrzega Anna Pawłowska, psycholog z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.
Widząc u dorastającego dziecka siniaki i blizny, rodzice reagują strachem i złością. Nic dziwnego, trudno chyba bowiem o bardziej wymowny znak, że dzieje się coś niedobrego.
– To niewerbalne wołanie o pomoc – mówi Anna Pawłowska. – Dla człowieka jednym z naturalnych sposobów radzenia sobie z napięciem jest rozmowa. Tymczasem w realnym świecie rozmawiamy coraz mniej, pozbawiając się możliwości zredukowania tego emocjonalnego bagażu. Wprawdzie nastolatkom granica między światem fizycznym a wirtualnym coraz bardziej się zaciera – dla nich online i offline to całość, nie rozdzielają tego – ale internetowy kontakt nie jest w stanie zastąpić tego prawdziwego. Jeśli nie mogą otwarcie porozmawiać z rodzicami lub rówieśnikami, nie są w stanie poradzić sobie z trudnymi emocjami – dodaje.
Kontakty bardziej wirtualne niż realne, wszechobecność mediów społecznościowych, w których wypada pokazywać swoje szczęśliwe życie wypełnione pasmem sukcesów, z jednocześnie powierzchownymi reakcjami znajomych – to wszystko potęguje stres, który u nastolatków od zawsze jest naturalną konsekwencją dojrzewania. W szybko zmieniającym się świecie niezmiennie potrzebują uwagi, akceptacji, miłości i bliskości. Wciąż tak samo łakną też szacunku, bycia dostrzeganym i znaczącym. I coraz rzadziej to wszystko znajdują.
– Tym, co najczęściej prowadzi do samookaleczania się, jest właśnie poczucie izolacji, osamotnienia, bycia odrzucanym lub nierozumianym. Dla większości z nas samotność, szczególnie emocjonalna, jest bardzo bolesnym doświadczeniem. Zastąpienie tego bólu psychicznego bólem fizycznym przynosi pewien rodzaj ulgi i ukojenia. Pojawia się też poczucie odzyskania kontroli: świadomie sam sobie to robię, to moja decyzja i korzystam tu z mojej autonomii – wyjaśnia psycholog.
Wbrew pozorom odczuwana w ten sposób ulga nie jest uczuciem złudnym. Na poziomie biochemicznym pojawia się naprawdę, choć na bardzo krótko. I oczywiście nie eliminuje źródła bolesnych emocji.
– W tej sytuacji wydzielają się w mózgu substancje znieczulające, które pozwalają odczuć ulgę i spokój. Można to porównać do picia alkoholu i zażywania innych substancji psychoaktywnych, które też powodują odczucie obniżenia napięcia. Efekt jest krótkotrwały, ale wyraźnie widoczny i w dodatku nie jest prosto uzyskać go w inny sposób. Dlatego – mimo że sobie tym szkodzimy – z samookaleczania nie jest łatwo zrezygnować – przestrzega ekspertka DCZPDM.
Z tego właśnie powodu terapeuci skupiają się na tym, by nauczyć młodego pacjenta znajdowania innych sposobów radzenia sobie z napięciem, które będą mogły z czasem zastąpić zachowania autodestrukcyjne.
Rany na ciele najszybciej zauważają rówieśnicy. Dorośli dowiadują się o tym zwykle na końcu, bo dzieci starannie ukrywają ślady autoprzemocy w obawie przed reakcją rodziców, chociaż paradoksalnie często to o ich uwagę chodzi.
Terapeuci podkreślają, że sam fakt, że dziecko się okalecza, nie czyni z nas złych rodziców. Zachowanie takie jest powodowane przez wiele rzeczy, dlatego trzeba zachować spokój i nie reagować w sposób bardzo emocjonalny, złoszcząc się i szukając winy w dziecku lub małżonku. Jeśli u dziecka pojawia się problem samookaleczeń, jest to powód, by jak najszybciej sięgnąć po profesjonalną pomoc, zgłaszając się z dzieckiem do psychologa, psychoterapeuty lub psychiatry.
Wspólne posiłki, spędzanie wolnego czasu, rozwijanie zainteresowań własnych i dzieci, dyskusje i wymiana argumentów, dawanie w prezencie swojego czasu i uwagi zamiast rzeczy czy pieniędzy, obserwowanie reakcji dziecka na to, co się dzieje w życiu rodzinnym, słuchanie go, pozwalanie na podejmowanie pierwszych decyzji – to mocno skrócony katalog rzeczy, które rodzice powinni robić na co dzień, by pokazać dziecku, że jest dla nich ważne i przez nich szanowane. W ten sposób zbudowana zostanie między nimi więź, która da młodemu człowiekowi poczucie przynależności. A to jedna z tych rzeczy, której targane emocjami nastolatki potrzebują jak tlenu.