Widzą Lubin z lotu ptaka

257

Każdy wie, że w Lubinie jest lotnisko, ale niewielu zdaje sobie sprawę, że działa tu spora grupa pasjonatów lotnictwa. To właśnie tutaj pilotażu uczyła się pierwsza w Polsce pilotka doświadczalna Paulina Różyło, zaczynał pilot wojskowy obecnie latający w naszym kraju na F-16 oraz kilku zawodowych pilotów z LOT-u. Co roku Aeroklub Zagłębia Miedziowego kształci kolejne osoby. W sezonie można tu też po prostu przyjść popatrzeć na startujące samoloty oraz szybowce.

Mają Czesię, czyli samolot Cessna, służący między innymi do szkolenia pilotów. Były dwie, ale w jednym urwał się korbowód i samolot trafił do hangaru. – Stało się to w powietrzu, ale na szczęście samolot szczęśliwie doleciał do lotniska. Jak widać, inaczej niż w samochodzie, w samolocie nawet gdy się coś zepsuje, to musi on nadal działać – mówi Andrzej Onitsch, sekretarz zarządu AZM, który związał się z lataniem 20 lat temu.

W lubińskim aeroklubie są też dwie holówki i 15 szybowców. Zdarza się, że wszystkie patyki, jak mówią na szybowce lotnicy, jednocześnie znajdują się w powietrzu. Wtedy bywa naprawdę tłoczno.

Aeroklub to około 100 osób. Co roku przyłączają się kolejne, biorąc udział w szkoleniu organizowanym przez AZM. – Szkolenie teoretyczne zaczynamy w pierwszy weekend marca i trwa ono aż do świąt wielkanocnych. Praktykę zaczynamy w czerwcu – dodaje Andrzej Onitsch.

Jednak nie wszyscy, którzy uczą się teorii, decydują się później wzbić w powietrze. Uczestnictwo w szkoleniu teoretycznym jest bezpłatne, więc może wziąć w nim udział każdy. Za praktykę trzeba już zapłacić. – To chyba ewenement w Polsce, że uczestniczenie w szkoleniu teoretycznym jest bezpłatne – mówi Jakub Eichstaedt z lubińskiego aeroklubu, który lata od 10 lat.

Na szkolenie przychodzą i nastolatki, od 16. roku życia, i 60-latkowie. Wielu szybko łapie bakcyla i już zostaje w aeroklubie.

Jak mówią o sobie członkowie AZM, aeroklub to oni. Wszystkie samoloty i szybowce są ich wspólną własnością, więc muszą o nie dbać. Teraz choć nie latają, bo sezon trwa od kwietnia do września, to i tak można spotkać ich na lotnisku. Remontują i czyszczą szybowce. Przygotowują się do wiosny, do sezonu.

Gdy pytamy, czy szybownictwo to drogi sport, porównują go cenowo do narciarstwa. Jednak żeby kupić na własność nowy szybowiec, trzeba by mieć od 100 do 200 tysięcy euro! 

Aeroklub Zagłębia Miedziowego utrzymuje się między innymi z dzierżawy terenu pod hangar prywatnym i instytucjonalnym właścicielom samolotów. Swoje Dromadery trzymają tu też Lasy Państwowe, a Zakład Hydrotechniczny helikopter. W hangarze aeroklubu stoi również samolot do akrobacji. Kiedyś latał na nim Nigel Lamb podczas Red Bull Air Race. Jego obecny właściciel wykonuje natomiast akrobacje nad lubińskim lotniskiem. Niektórzy z pewnością go widzieli, bo gdy pojawia się na niebie, robi sporo hałasu.

Samolotem jednak nie wszędzie nad Lubinem można latać. Piloci unikają okolic szpitala, a także cmentarzy. – Kiedyś poleciałem nad Oborę i za chwilę był telefon, że zakłócamy pogrzeb, hałasując – wspomina Andrzej Onitsch.

Zanim jednak dostanie się licencję i stanie prawdziwym pilotem czy to samolotu, czy szybowca, trzeba wylatać wiele godzin, najpierw z instruktorem, potem samemu. A aby zabrać ze sobą do szybowca pasażera, trzeba mieć na swoim koncie minimum 100 godzin w powietrzu.

Szybować można i pięć, i nawet dziewięć godzin. Pokonuje się duże odległości, nawet 500 kilometrów. – Jeden z naszych szybowców wylądował kiedyś pod Szczecinem. Pilotowi skończyła się mapa, więc wylądował i zadzwonił do nas: „Nie wiedziałem gdzie lecieć. Przyjedźcie po mnie” – mówi Onitsch.

O lataniu i aeroklubie członkowie AZM potrafią opowiadać z pasją godzinami. Ich historii można posłuchać podczas szkolenia teoretycznego, które rozpocznie się za około dwa miesiące.

Aeroklub jest również otwarty dla tych, którzy chcieliby popatrzeć wiosną i latem na samoloty oraz szybowce. Trzeba się jednak zachowywać rozważnie wchodząc na lotnisko. – Postawiliśmy ławeczki. Można tu usiąść i popatrzeć – dodają członkowie AZM. – Umawiają się wcześniej i przychodzą do nas zwiedzać również przedszkolaki czy uczniowie ze szkół – dodaje.

Czasem zdarza się, że ktoś dzwoni, bo chce przelecieć się samolotem nad miastem. Jednak lubiński aeroklub musi odmawiać, bo nie ma uprawnień na wykonywanie komercyjnych lotów pasażerskich. Trzeba bowiem mieć specjalny certyfikat, a jest on tak drogi, że nie opłaca się go robić. – Nie ma aż takiego dużego zainteresowania tymi lotami, żeby się jego koszty zwróciły – dodaje Jakub Eichstaedt.

– Mamy jednak prawo do zabierania na lot pasażera, ale jest to wtedy lot nieodpłatny, wykonywany na przykład w ramach własnego treningu – dodaje Andrzej Onitsch. – A ja lubię się dzielić swoją pasją i radością podziwiania świata z góry szczególnie z tymi, którzy nie mieli na to jeszcze okazji, więc trudno wyobrazić mi sobie, abym miał odmówić lotu członkowi mojej rodziny, przyjaciołom czy moim kolegom. Tylko przełożony pilotów, nasz szef wyszkolenia może mi tego zabronić – stwierdza.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o Aeroklubie Zagłębia Miedziowego, polecamy stronę:

https://pl-pl.facebook.com/azmlubin

Dzięki członkom aeroklubu możemy też zobaczyć, jak Lubin wygląda z lotu ptaka, bo często zabierają ze sobą do samolotu czy szybowca kamerę: /aktualnosci,28745,lubin_z_lotu_ptaka.html


POWIĄZANE ARTYKUŁY