Wciąż nie wiadomo, kto zatruł Odrę

930

Kolejny tydzień trwa walka o ocalenie tego, co zostało z odrzańskiego ekosystemu. Na powierzchni rzeki nadal unoszą się martwe ryby, a mieszkańcy miejscowości położonych nad rzeką domagają się od rządu zdecydowanych działań i przede wszystkim zapewnienia, że ich zdrowiu nie zagraża bezpieczeństwo. Sprawą zajmują się liczni naukowcy, urzędnicy i prokuratorzy, a mimo to wciąż brak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak doszło do jednej z największych katastrof ekologicznych w Europie.

Odra (fot. Jakub Jurek/TuWroclaw.com)

Przypomnijmy, pierwsze doniesienia o prawdopodobnym zatruciu Odry pojawiły się 26 lipca. O sprawie zrobiło się głośno dopiero kilkanaście dni później. Dziś śledztwo w sprawie zanieczyszczenia rzeki prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.

– Od 11 do 19 sierpnia 2022 r. w charakterze świadków, w ramach toczącego się śledztwa, przesłuchano około 300 osób – przedstawicieli różnych instytucji i organów, osoby ze świata nauki, biegłych oraz osoby fizyczne, a w tym zawiadamiających oraz osoby mające jakąkolwiek wiedzę dotyczącą przyczyn i źródeł zanieczyszczenia rzeki Odra – informuje Małgorzata Dziewońska, rzeczniczka prasowa wrocławskiej prokuratury. – Przeprowadzono kilkanaście oględzin miejsc, w  tym na różnych odcinkach rzeki Odra. Powołano licznych biegłych różnych specjalności, tj. z zakresu ochrony środowiska i gospodarki odpadami, informatyki i toksykologii – dodaje.

Główny Inspektorat Ochrony Środowiska próbki do badań pobiera od 28 lipca, na całej długości rzeki. Codziennie kontrolowane jest pH wody, jej zasolenie i natlenienie, stężenie rtęci i inne czynniki mogące mieć wpływ na ekosystem.

Odra była badana pod kątem obecności glonów, ale nie stwierdzono, że ich występowanie jest większe niż w latach ubiegłych. Nadal prowadzony jest stały monitoring, jednak konieczne jest rozszerzenie zakresu badań, by wyjaśnić co było przyczyną masowego śnięcia ryb w Odrze. Rozstrzygającym o wpływie na organizmy żywe jest badanie na obecność rtęci w rybach. Państwowy Instytut Weterynarii wykluczył rtęć jako przyczynę śnięcia ryb w Odrze. Rtęci nie stwierdzono w woj. dolnośląskim i lubuskim i zachodniopomorskim. Podwyższone wartości rtęci wystąpiły w Kanale Gliwickim i Kędzierzyńskim na Śląsku. Jest to zjawisko spowodowane osadzaniem się metali ciężkich na dnie, co jest typowe dla terenów przemysłowych

– czytamy w komunikacie GIOŚ.

Fot. Gov.pl

Ponadto badania nie wykazały obecności mezytylenu, który dla żywych organizmów także oznaczałby śmiertelne niebezpieczeństwo.

– Wykryto znaczny wzrost zasolenia oraz pH i zawartości tlenu. To z kolei uruchomiło prawdopodobnie reakcję łańcuchową ekosystemu: produkcję toksyn przez fitoplankton, następnie wtórne uwalnianie toksyn z procesów gnilnych martwych organizmów. Efekt domino. Sytuację niewątpliwie pogorszyły wysoka temperatura oraz bardzo niskie przepływy wywołane suszą, przed którą nie potrafimy się bronić, bo brakuje inwestycji w retencję wody – tłumaczy biologiczne mechanizmy prof. Tomasz Kowalczyk z Katedry Kształtowania i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

GIOŚ wskazuje, że stan Odry powoli się poprawia. Spada poziom natlenienia wody, stabilizują się wartości pH, nadal jednak odnotowuje się wysokie zasolenie – na Kanale Gliwickim i Kędzierzyńskim przekracza ono dotychczasowe wskaźniki nawet sześciokrotnie. W pozostałych rejonach soli w wodach Odry jest dwa razy więcej niż wcześniej.

Od 18 sierpnia Przedsiębiorstwo Gospodarki Wodnej Wody Polskie prowadzi w KGHM kontrolę, która dotyczy sposobu korzystania przez firmę z wód oraz ochrony zasobów wodnych, a także przestrzegania warunków wydanych jej decyzji i pozwolenia wodnoprawnego, umożliwiającego zrzut do Odry wody powstającej w procesie produkcyjnym.

– Działania prowadzone są intensywnie, jedną z czynności było między innymi pojawienie się kontrolerów w siedzibie firmy – mówi Jarosław Garbacz, rzecznik prasowy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, dodając, że to pierwsza kontrola w KGHM od czasu powstania Wód Polskich, czyli od 1 stycznia 2018 r.

Zbiornik „Żelazny Most” (fot. Jakub Fąferek)

Zrzuty, które Polska Miedź prewencyjnie sama wstrzymała 10 sierpnia, nie wyjaśniają jednak zatrucia rzeki na odcinku od Oławy do Głogowa. Spółka podkreśliła to w wydanym oświadczeniu:

Zrzut wody do Odry, jako końcowy etap ciągu technologicznego KGHM, następuje w okolicy Głogowa. Tymczasem skażenia zostały ujawnione w Odrze na wysokości Oławy (to miejsca oddalone od Głogowa o ponad 100 km). Nie ma możliwości, by woda ze zrzutu z KGHM przemieściła się 100 km pod prąd rzeki. […] KGHM Polska Miedź SA nie przekracza żadnych określonych w pozwoleniu wartości zrzutu, co potwierdzają raporty i analizy, którymi dysponują służby środowiskowe. W lipcu 2022 roku zrzut wody był minimalny – wyniósł zaledwie 12 procent zrzutu z lipca roku 2021. W sierpniu również był niemal o połowę mniejszy.

Zarzuty zdecydowanie odpiera też Jacek Woźniak, prezes oławskiej firmy Jack-Pol, która pierwotnie była wskazywana jako winna zatrucia rzeki: – To nie my zatruliśmy Odrę. Jednak bezpodstawnie, bez żadnych dowodów zostaliśmy oskarżeni. I muszę powiedzieć, że jesteśmy wstrząśnięci i zaskoczeni taką skalą oszczerstw i kłamstw kierowanych w naszą stronę. Trudno nam to wytłumaczyć, gdyż pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze dotyczą jazu w miejscowości Lipki – na granicy województw dolnośląskiego i opolskiego. Co więcej, istnieją również dane wskazujące na wystąpienie skażenia znacznie powyżej tego miejsca, w okolicach Gliwic. Zatem, lokalizacja skażenia występuje znacznie powyżej posadowienia zakładu Spółki Jack–Pol, a prąd Odry powoduje przemieszczanie się zarówno skażenia, jak i śniętych ryb w dół rzeki Odry, w tym w rejon Oławy – twierdzi szef firmy.

Najnowsza hipoteza, podawana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, mówi o złotych algach, które po zakwitnięciu mogą wydzielać trujące dla ryb substancje. Nie wiadomo jednak, co mogłoby spowodować pojawienie się tych rzadkich glonów w Odrze, która podobno nie jest ich naturalnym środowiskiem.

W oczyszczanie rzeki zaangażowanych zostało ponad 3 tys. strażaków, 2 tys. policjantów oraz 1,3 tys. żołnierzy – takie dane podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nikt nie policzył mieszkańców nadodrzańskich terenów, w tym wędkarzy, którzy sami także usuwali skutki katastrofy.

Do 20 sierpnia z Odry wyłowiono ponad 158 ton martwych ryb.


POWIĄZANE ARTYKUŁY