Brakuje psychologów i pedagogów. „Czekamy z obawą na kolejny sen ministra”

4256

30 procent szkół nie zatrudniło pedagoga specjalnego, psychologa lub logopedy – wynika z ogólnopolskiej ankiety w sprawie warunków pracy nauczycieli specjalistów przeprowadzonej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Tak w praktyce wygląda realizacja wprowadzonych niedawno zmian w prawie oświatowym. W Lubinie sytuacja jest podobna. 

Fot. Pixabay.com

Przypomnijmy, że wraz z rozpoczęciem obecnego roku szkolnego zaczęły obowiązywać nowe przepisy ustawy o systemie oświaty. Wprowadzone regulacje dotyczą m.in. standardów zatrudniania nauczycieli-specjalistów w przedszkolach i szkołach. Od września zeszłego roku przedszkola i szkoły mają obowiązek wygospodarować określoną odgórnie liczbę etatów psychologów, pedagogów, logopedów i innych specjalistów. Więcej pisaliśmy o tym tutaj.

Tyle w teorii. Jak pokazuje rzeczywistość, przedstawiciele środowisk pedagogicznych mieli rację mówiąc, że zmiany te będą niemożliwe do zrealizowania w praktyce.

Z przeprowadzonej przez ZNP ankiety wynika, że 30 procent szkół nie zatrudniło pedagoga specjalnego, psychologa lub logopedy. Lubin, podobnie jak większość polskich miejscowości, również boryka się z brakami kadrowymi w szkołach i przedszkolach.

– Największy problem jest z psychologami. W szkołach pod tym względem nie jest jeszcze najgorzej, ale w przedszkolach psychologów generalnie nie ma wcale – mówi Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w Urzędzie Miejskim w Lubinie.

Choć dyrektorzy placówek edukacyjnych regularnie poszukują pedagogów-specjalistów, to jednak odzew jest niewielki. Mało kto bowiem chce pracować za nauczycielskie pensje. Nowych nauczycieli tradycyjnych przedmiotów też specjalnie nie przybywa.

– Nie przypominam sobie, żeby ktoś prosto po studiach przyszedł uczyć do szkoły. W przedszkolach jeszcze rzadko, ale takie sytuacje zdarzają się – zauważa Andrzej Pudełko. – Często są zatrudniane osoby będące już na emeryturze. Poza tym każdy, kto tylko może, ma godziny ponadwymiarowe, nawet do 1,5 etatu. To załatwia sprawę w całej Polsce – dodaje.

Swoją opinię na temat notorycznych braków kadrowych w szkołach i jednoczesnym obowiązku zatrudniania specjalistów wyraziła Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP.

– Nikt nie kwestionuje potrzeby zapewnienia dzieciom i młodzieży pomocy psychologicznej w przedszkolach i szkołach, bo to oczywiste, że tempo życia i zmiany, których jesteśmy świadkami, wymuszają na nas nowe działania. Ale nie w taki sposób. Komuś się przyśniło, że byłoby dobrze zwiększyć pomoc w szkołach, tak jak wcześniej odchudzić dziewczynki w czasie pandemii i wydano szybko rozporządzenia, nie kłopocząc się tym, czy jest taka kadra specjalistów na półce i która na skrzydłach spłynie do placówek oświatowych, bo to prawdziwa gratka – uważa przedstawicielka związku.

Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP.

– Brak jest takich specjalistów, których żąda ministerstwo i którzy pracowaliby radośnie na poszatkowanych etatach i jeszcze opłacani minimalnym wynagrodzeniem. To kolejny pomysł ministerstwa, którego rozwiązanie pozostawiono dyrektorom i organom prowadzącym, którzy często za zgodą kuratorium łatają braki zatrudnianiem na czas określony osób bez kwalifikacji. Czekamy z obawą na kolejny sen ministra – dodaje Beata Goldszajdt.


POWIĄZANE ARTYKUŁY