Tu wcale nie chodzi o ryby

9885

Mówią, że najfajniejszy jest w tym spokój, do tego mogą spędzić czas z najbliższymi, radość daje też samo złowienie ryby – w Lubinie mieszka wielu wielbicieli wędkarstwa. Sporo z nich należy do koła Polskiego Związku Wędkarstwa Miasta Lubin. Co ciekawe, to zajęcie wciąga też młodych. Właśnie dla nich koło zorganizowało ostatnio zawody z okazji Dnia Dziecka.

Najstarszy uczestnik zawodów miał 14, a najmłodszy zaledwie 3 lata. W niedzielę kilkudziesięciu młodych wędkarzy i wędkarek wzięło udział w zawodach spławikowych z okazji święta dzieci.

– Podzieliliśmy zawody na dwie grupy: młodszą i starszą. Staw jest za mały, by pomieścić wszystkich jednocześnie – mówi Marek Zarzecki, skarbnik koła PZW Lubin Miasto.

Młodzi łowili w stawie w parku Solidarności. To zbiornik, o który dba, czyszcząc go i zarybiając, lubińskie koło Polskiego Związku Wędkarskiego. Łowią tu przede wszystkim młodzi. Obowiązuje jednak zasada no kill, czyli wszystko, co zostanie złowione, musi potem wrócić do wody.

– Opiekujemy się tym stawem razem z Urzędem Miejskim – i tutaj też podziękowania dla urzędu, że udostępnił nam ten staw – dodaje Zarzecki. – Staw jest w mieście i to jest duży plus. Zawsze można tutaj przyjść, gdy mamy zajęcia z młodzieżą albo zawody. Niektórych interesuje, jak złowić rybę, tym bardziej, że mamy tu fajne egzemplarze, jak: karpie koi, złotą orfę, klenie, jazie, bolenie, leszcze. Ryby są na tyle duże, że to przyciąga młodych. Nie są w stanie złowić takich na dziko, tutaj mają szansę. Co ciekawe, wyniki nieraz są bardzo wysokie. Dzisiaj jest gorąco, warunki nie są sprzyjające, ale zdarza się, że młodzi wyciągają po 9 kg – przyznaje.

Podczas zawodów rzeczywiście nikt nie złowił tych największych okazów, ale młodzi wędkarze nie narzekali.

– Udało mi się złowić 800-gramowego leszcza, trzy okonie, płotkę i wzdręga – mówi 11-letni Hubert Wajda, który do Lubina przyjechał z miejscowości Kurnik pod Poznaniem w odwiedziny do babci. – Wędkuję od roku, u siebie. Poszliśmy kiedyś z kolegami na ryby, wtedy jeszcze nie miałem wędki. Patrzyłem jak łowią, potem kolega dał mi wędkę i pokazał jak się łowi. Pomyślałem, że to bardzo fajne i tak zacząłem łowić – wspomina Hubert, dodając, że najbardziej spodobał mu się spokój.

11-letnie Vanessa Jarszak z Rudnej i Anna Rychlik z Lubina, choć nie złowiły w niedzielę żadnej ryby, to chętnie opowiadały o swojej pasji.

– Lubię wędkować, lubię jak ryba jest złapana – uśmiecha się Vanessa, która na ryby zazwyczaj jeździ z tatą.

– Wędkuję od dzieciństwa, zazwyczaj z dziadkiem jeżdżę nad wodę, ale też z rodzicami i z wujkiem – mówi Ania, której cała rodzina wędkuje. – Podoba mi się, jak się złowi rybę: człowiek się tak cieszy – przyznaje. – Dziś miałam branie, nawet taką dużą rybę, ale urwało mi haczyk.

Ania łowi własną wędką bat, czyli bez kołowrotka. Zapewnia nas, że łowi się nią prościej, nie trzeba zwijać i mocno zarzucać.

Sporą kolekcję ma natomiast 11-letni Jakub Jagła, który łowi od 6. roku życia. Gdy zainteresował się wędkowaniem, dziadek kupił mu pierwszą wędkę.

– Dokupowałem kołowrotki, dostawałem różne rzeczy wędkarskie na przykład na święta i tak to się zaczęło. W sumie mam dwie karpiówki, ale jedną przerobiłem na żywca, jeden casting, jeden ultra spinning na okonie i bata – wylicza Jakub. – Dzisiaj nie udało mi się złowić dużych okazów, ale ogólnie tutaj, na tym stawie złowiłem lina 35 cm i dużo kleni – dodaje.

Spory okaz udało się natomiast złowić z pomocą dziadka 3-letniemu Igorowi, który wygrał w swojej kategorii wiekowej i jednocześnie był najmłodszym uczestnikiem zawodów.

– Pomogłem Igorowi złapać lina dość ładnego 1200 gram – mówi Adam Aksamit, dziadek Igora.

Wędkowanie w rodzinie Aksamitów to tradycja, łowi nie tylko pan Adam, ale i jego dwaj synowie, a teraz wnuczęta. Jak mówi nestor rodziny, dzieci złapały od niego bakcyla wędkowania i wciąż ich trzyma.

– To sama przyjemność: spokój, wyciszenie. Nie wszyscy to rozumieją, żona na początku też nie rozumiała. Sporo się jeździło, teraz już nie, bo zdrowie trochę szwankuje – dodaje pan Adam.

3-letni Igor, najmłodszy uczestnik zawodów

– Jest to oderwanie od tabletów, komputerów, komórek. Tutaj walczą z „przeciwnikiem” na żywo. To nie jest gra w komputerze, nie da się cofnąć, zmienić poziomu, tutaj walczą z kolegami i koleżankami – wylicza korzyści z wędkowania Marek Zarzecki. – Dzięki takim wydarzeniom, jak to dzisiejsze, może kiedyś te dzieci przyłączą się do nas, zrobią sobie legitymację, kartę wędkarską. Wielu kontynuuje pasję wędkarską: zaczynali jako juniorzy, teraz są seniorami, niektórzy przychodzą już z własnymi dziećmi – dodaje.

Do lubińskiego koła PZW w ubiegłym roku należało 850 osób. Z czego około 10 proc. stanowili młodzi.

Okazja, by zobaczyć kolejne zawody wędkarskie na stawie w Lubinie będzie już 24 czerwca po południu. Będzie można również porozmawiać o wędkowaniu z członkami lubińskiego koła.

– Wielkie słowa uznania dla organizatorów. Oby jak najwięcej takich zawodów, obyśmy jak najczęściej odciągali dzieciaki od tego, co ich dotyka na co dzień: od internetu, tabletów. Tu jest miejsce, żeby aktywnie spędzać czas, wypoczywać, być na świeżym powietrzu – mówi Krzysztof Sadowski, prezes zarządu okręgu PZW w Legnicy. – W wędkowaniu ważne są dla młodych osób zupełnie inne rzeczy niż dla starszych. Przede wszystkim spokój, pozwala skupić myśli. Czy chodzi o ryby? Nie, ja te ryby wypuszczam, tak jak robi to większość wędkarzy. Jeśli ktoś potrzebuje zjeść rybę, może ją kupić. A młodzi ludzie mają możliwość spędzenia czasu z najbliższymi, to buduje więzi – najczęściej z ojcem czy dziadkiem, czasem wędkują również mamy. To są najlepsze chwile, które przez wiele lat się pamięta. A to, że ktoś przeszedł dziewięć plansz w jakiejś grze, pamięć o tym ginie po kilku dniach – dodaje.


POWIĄZANE ARTYKUŁY