Tłumy pożegnały starostę Adama Myrdę

11350

Osoba, która umiała słuchać, godzić, nie szukająca różnic, lecz porozumienia, po prostu dobry człowiek – wspominali starostę lubińskiego Adama Myrdę, niejednokrotnie łamiącym się głosem, znajomi, współpracownicy i jego najbliżsi. Dziś odbyło się ostatnie pożegnanie tego samorządowca, któremu na sercu zawsze leżało dobro naszego powiatu i jego mieszkańców. Najpierw w kościele, później na cmentarzu staroście w ostatniej drodze towarzyszyły tłumy ludzi.

Zanim rozpoczęła się msza święta w kościele pw. św. Wojciecha w Lubinie, kilkanaście osób wspomniało starostę. W większości były to przemowy bardzo osobiste. Mimo że Adam Myrda pełnił oficjalną funkcję i tak kojarzy go większość lubinian, to dziś ci, którzy nie znali go osobiście, mogli dowiedzieć się, że przede wszystkim był wspaniałym człowiekiem – nie tylko prywatnie, ale również wypełniając swoje obowiązki.

– Adam był kimś bardzo rzadkim, miał dar od Boga: umiejętności słuchania każdego. Spotkanie takiego człowieka wydaje się czymś jednorazowy w naszym życiu. Trudno będzie znaleźć osobę, pewnie nawet jej nie znajdziemy, która by potrafiła tak z nami rozmawiać, tak nas słuchać, godzić. Nie szukała różnic, tylko porozumienia z każdym – mówił prezydent Lubina Robert Raczyński. – Trudno nam będzie bez Adama żyć, choć będziemy musieli sobie jakoś radzić. Ja będę go żegnać jako przyjaciela, który pomagał również w trudnych sytuacjach życiowych. To był człowiek, który nie dzielił ludzi – wspominał swojego przyjaciela prezydent Raczyński, jednocześnie przypominając, że Adam Myrda był bardzo pogodny. – On pewnie by sobie nie życzył smutnej atmosfery. Pewnie patrzy na nas, uśmiecha się i mówi: „Żegnajcie”!

Swoje służbowe spotkania i rozmowy z Adamem Myrdą wspomnieli również m.in. wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski oraz marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski.

– Pan starosta, ze wszystkich starostów, był chyba najczęstszym gościem w moim gabinecie. Zawsze nie w pojedynkę, ale w trzech sprawach: o inwestycjach, o nieruchomościach, głęboko wierzył, że przez częste wizyty, a później jeszcze telefony, uporządkuje ten fragment ziemi, który był oddany w jego zarządzanie. Chyba kilka spraw udało nam się doprowadzić do końca… – mówił wojewoda Obremski. – Adam, jako starosta, był osobą, która się troszczyła o swoją ziemię i miała w sobie taki dobry egoizm samorządowy, który był jednocześnie równoważony odpowiedzialnością za nasze państwo. Za to go bardzo szanowaliśmy. Zawsze, jak do mnie przyjeżdżał, to mówił: „Ja tylko na chwilę”. Był z nami przez chwilę, ale dobrze wykorzystał tę chwilę swojego życia. Wierzę, że będzie tam z góry doglądał powiatu lubińskiego – stwierdził wojewoda.

– Człowiek ogromnej pasji. Działał na rzecz swojego ukochanego Lubina, powiatu lubińskiego, ale i regionu oraz Dolnego Śląska. Ale oprócz różnych funkcji, które pełnił, to przede wszystkim dobry człowiek. Potrafił zajmować się wielkimi sprawami, ale również słuchał i pomagał maluczkim, którym ta pomoc jest niezbędna, którzy niejednokrotnie sami nie potrafili sobie poradzić ze swoimi sprawami. Oni mieli tę pewność, że Adam im w tym pomoże – przyznał marszałek Przybylski.

Wójt gminy Wińsko Jolanta Krysowata-Zielnica bardzo ceniła sobie współpracę ze starostą i jego rady dotyczące samorządu. Niestety, jak wspomniała, jednego projektu nie udało im się dokończyć, czyli wprowadzić gminy Wińsko do powiatu lubińskiego.

– Panie starosto, tak się nie robi. Pan zawsze robił, tak jak trzeba, a tu taka historia. Pamiętam ostatnie spotkanie i tradycyjny spór: kto płaci za łazanki. Tym razem, gdy powiedziałam: „Pan następnym razem”, odpowiedział: „Nie, ja tym razem. Może pan wiedział. Nie wiem. Wiem tylko, że pogrzeby są po to, by uwierzyć, że kogoś już nie spotkamy. Dla gminy Wińsko i mieszkańców naszej gminy był pan prawdziwym przyjacielem. Cieszę się bardzo z tych kilku lat znajomości. Dziękuję za to, że pan był – mówiła.

Pracownicy Starostwa Powiatowego w Lubinie również pożegnali swojego szefa. W ich imieniu głos zabrała Monika Zawadzka: – Wskazał nam pan drogę. Często słyszeliśmy od pana, że zgoda buduje. Dziś traktujemy te słowa jako testament dla nas. Pokazał nam pan, że władza i nasza praca jest służbą. Dziękujemy i obiecujemy z takim zaangażowaniem nadal realizować naszą pracę, żeby był z nas pan dumny.

Choć przemawiającym nieraz głos grzązł w gardle, to przyjaciele i najbliżsi starosty przypominali, że był on pogodnym człowiekiem i nie chciałby, by ktoś z jego powodu się smucił.

– Starał się żyć zgodne z zasadami, w które wierzył. Wierzę, że przeżył swoje życie godnie, dlatego stojąc tu przed wami mogę powiedzieć coś, czego swojemu ojcu nie powiedziałem, że jestem z niego dumny. Mam prośbę: nie smućmy się, że coś się skończyło, że mój tato odszedł. Proszę zachowajcie w pamięci wszystkie dobre wspomnienia, jego uśmiechniętą twarz. Bo jak długo będziecie pamiętać, tak długo pamięć o nim będzie żywa – poprosił Tymoteusz Myrda.

Jak zauważył ksiądz prałat legnickiej kurii biskupiej Józef Lisowski, dzisiejsza uroczystość pokazuje, że odszedł ktoś niepowtarzalny.

– Adam był wielkim człowiekiem Solidarności, człowiekiem Kościoła, człowiekiem, który do końca kochał naszą Ojczyznę i zawsze troszczył się o drugiego człowieka – powiedział. 

Z kościoła kondukt pogrzebowy udał się na nowy cmentarz. Tam starosta Adam Myrda został pochowany.

Pośmiertnie otrzymał Honorową Odznakę Zasłużony dla PeBeKi. Prezes firmy planował mu ją wręczyć w tym roku, umówił się z nim nawet na obiad, by mu to powiedzieć, ale nie zdążyli się spotkać…


POWIĄZANE ARTYKUŁY