Tłoczno i gwarno na Lubińskim Betlejem

64

Biegające między nogami dorosłych aniołki, skrzaty, a nawet diabełki, do tego przygrywająca wszystkim kapela góralska i rozchodzący się zapach pysznego ciasta, kawy oraz herbaty, a przy wejściu również gorącego czerwonego barszczu – po raz kolejny lubinianie bawili się na Lubińskim Betlejem. – Każdy kto tu przyjdzie, na pewno znajdzie dobrą atmosferę – uśmiecha się Elżbieta Miklis, jedna z organizatorek imprezy.

W holu Muzy tłoczno i gwarno, trudno się przecisnąć. Między stoiskami z różnościami co jakiś czas pojawia się kilkuosobowa kapela góralska Ondraszki. Gdy zaczyna grać i śpiewać, niektórzy podrywają się do tańca, inni przyśpiewują.

– Po raz pierwszy zaprosiliśmy na Lubińskie Betlejem góralską kapelę – przyznaje Elżbieta Miklis i jak widać pomysł bardzo się spodobał. – Wystąpi dla nas na scenie, ale też będzie umilać czas sprzedającym i kupującym. A w tym roku mamy naprawdę dużo stoisk, zarówno na dole w holu, jak i na piętrze – dodaje.

I rzeczywiście sprzedających jest sporo, bo aż 40. Na straganach znajdziemy zarówno świąteczne pierniczki, kartki, ozdoby, jak i własnoręcznie uszyte maskotki czy na przykład czapki, kominy, chustki i kocyki. Większość sprzedających to rękodzielnicy z Lubina i okolic.

– Gościmy również osoby z Legnicy, Zielonej Góry czy z Jeleniej Góry – wylicza Elżbieta Miklis.

Agata Raubo z pracowni zAgatka gości na Lubińskim Betlejem po raz pierwszy, ale przyznaje, że atmosfera bardzo jej się spodobała.

– O imprezie dowiedziałam się przypadkiem. Bardzo mi się podoba. Jest tu dużo fajnie poprzebieranych dzieci i fajnych, kolorowych wystawców – mówi pani Agata, która na imprezę przywiozła maszynę do szycia i na swoim stoisku na bieżąco dopasowuje czapki do potrzeb swoich klientów.

Ludzie mierzą, kupują, inni tylko oglądają. Tuż obok lubińscy seniorzy częstują sernikiem, rogalikami i piernikiem. Do tego jest kawa i herbata. Smakołyki znikają w mgnieniu oka.

– Rogaliki mamy dla dzieci, ciasta dla starszych – uśmiecha się jedna z pań.

A dzieci jest naprawdę sporo. Każdemu towarzyszą rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, czasem i wujostwo. Rozemocjonowani występami pociech robią zdjęcia i kręcą filmy.

– Trochę się bałam przed występem – przyznaje sześciolatka w stroju aniołka z Przedszkola nr 3 w Lubinie. Wszystkie dzieci mają zresztą obawy przed wyjściem na duża scenę Muzy.

– Trochę inaczej to wygląda, gdy ćwiczymy na sali w przedszkolu. Tutaj dźwięk inaczej się rozchodzi, miejsca jest więcej, więc dzieci nie wiedzą, czy stanąć bliżej czy dalej. Trochę stresu jest, ale i sporo dobrej zabawy – mówi Marta Komarnicka, nauczycielka z Przedszkola nr 3. – Impreza fantastyczna, super pomysł. Co roku jesteśmy tu z innymi dziećmi z naszego przedszkola – uśmiecha się.

W tym roku na scenie Muzy wystąpiło w sumie około 400 osób. Były to dzieci z lubińskich żłobków, przedszkoli, szkół, a także dorośli.

– A pamiętam, że gdy zaczynaliśmy, długo trzeba było namawiać wszystkich do występu, bo to przecież duża scena, czy do wystawienia swoich prac na kiermaszu – wspomina Elżbieta Miklis. – Teraz nie mamy z tym już najmniejszego problemu, sami się dopytują, kiedy mogą się zgłosić do Lubińskiego Betlejem. Już nam brakuje miejsca. W Muzie zrobiło się tłoczno. Myśleliśmy nawet, czy nie zrobić imprezy w innymi miejscu, ale gdzie znajdziemy taką atmosferę jak tu – dodaje.

Lubińskie Betlejem organizowane jest w naszym mieście cyklicznie od 2008 roku, zawsze tuż przed Bożym Narodzeniem.


POWIĄZANE ARTYKUŁY