– Dwie godziny lekcji religii to przesada – twierdzi nowa minister edukacji Barbara Nowacka. Szefowa resortu zaproponowała ograniczenie tego przedmiotu (choć zdaniem wielu religii nie powinno się traktować jako przedmiotu szkolnego) do jednej godziny w tygodniu płatnej z budżetu państwa. Jak zaznacza, nie jest przeciwna, by tych godzin było więcej, ale koszty dodatkowych zajęć mieliby ponosić zainteresowane samorządy czy też rodzice uczniów.
Odciążenie podstaw programowych, wymiana kuratorów oświaty i uczniowskich plecaków oraz zredukowanie liczby lekcji religii do jednej godziny w tygodniu – to tylko niektóre zmiany, jakie proponuje nowa ministra edukacji Barbara Nowacka. W jej opinii godzinna lekcja religii w szkołach jest w zupełności wystarczająca. Jednocześnie zapewniła, że nie wyobraża sobie dokonywania zmian bez kontaktu z Episkopatem.
Nowacka zapowiedziała również, że postara się, by ocena z religii nie była liczona do średniej na świadectwach „ponieważ nie jest oceniająca wiedzę, tylko oceniająca formację i wiarę”. Poza tym chce, żeby lekcje religii odbywały się na pierwszej lub ostatniej lekcji.
Ewentualne zmiany, choć zapowiedziane teraz, wprowadzone mogą zostać dopiero od nowego roku szkolnego. Jak podkreśla z kolei wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer, termin ten nie jest przypadkowy oraz nie wynika z opieszałości resortu. – Wszystkie zmiany w edukacji wchodzą dopiero od początku nowego roku szkolnego – zauważa.
Z propozycji zmniejszenia godzin religii, a także przesunięcia jej na pierwszą lub ostatnią godzinę lekcyjną, zadowolona jest duża część środowiska pedagogicznego oraz rodzice uczniów.
– Lekcje lekcje religii w salkach katechetycznych. Tak się to nazywało, zanim katecheza weszła do szkół, miała ona zupełnie inny wymiar dla dzieci niż teraz. Inna atmosfera, taka uduchowiona w pobliżu kościoła, nieskrępowana jak w budynku szkoły. Katecheta postrzegany był zupełnie inaczej niż nauczyciel, bo na innym, kościelnym gruncie. Dla ludzi naprawdę wierzących jest to silniejsza więź z parafią i swoim księdzem. Takie sympatyczne wspomnienia – mówi Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– Wracając do realiów, ograniczenie lekcji religii to dobry pomysł na korzyść innych przedmiotów. Uważam też, że nie powinno być oceny z religii na świadectwie. Ważną sprawą jest przemyślana zmiana programu nauczania, która nie odstaje od rzeczywistości i zaproponuje młodym ludziom dialog i prawdę. Innym ważnym problemem jest zagospodarowanie nauczycieli katechetów. Zdecydowana większość zapobiegliwych posiada kwalifikacje do nauczania innych przedmiotów. Ale nie wszyscy i tu należałoby wspomóc tych nauczycieli. Kiedyś istniała taka potrzeba w szkołach i nauczyciele byli zachęcani do zdobycia kwalifikacji do nauczania religii i teraz, jeśli to się zmieni, należy im pomóc – kontynuuje przedstawicielka Związku.