Ślub w czasach zarazy

3616

Czy w czasie epidemii ktoś jeszcze myśli o ślubie? Okazuje się, że tak. Przynajmniej jeśli chodzi o śluby cywilne, bo kościelne – lub konkordatowe – w czasie postu nie były udzielane. A już po świętach? – Rynek zamarł, mamy przymusowe wolne przynajmniej do czerwca – mówi wprost fotograf Michał Rajczakowski.

Fot. Pixabay

W Urzędzie Stanu Cywilnego jest znacznie prościej. Te śluby i tak zwykle były skromniejsze. Na ogół z ważnego powodu – jeden z małżonków jest już po rozwodzie, ktoś zaszedł w ciążę. Zwykle na takich uroczystościach jest też mniej gości, więc niektóre z nich nadal odbywają się mimo pandemii.

– W marcu mieliśmy zaplanowane 22 śluby cywilne, odbyło się dziesięć, reszta została odwołana, póki co bez ustalania nowego terminu. Poza jednym wyjątkiem, kiedy para po prostu się nie pojawiła na uroczystości – informuje Kazimierz Śliwowski, naczelnik wydziału spraw obywatelskich, a jednocześnie kierownik USC w lubińskim magistracie.

Na kwiecień w lubińskim USC zaplanowanych jest 15 ślubów. – Trzy pary już zrezygnowały, dwie przeniosły termin na dalsze miesiące, a co do dziesięciu pozostałych jeszcze nie wiemy, bo termin jest w drugiej połowie kwietnia i jeszcze się z nami nie kontaktowali. Dla młodych to trudna decyzja – uroczystość jest bardzo skromna i ogranicza się do młodych, świadków i ewentualnie fotografa – tłumaczy Śliwowski.

W przypadku epidemii, trudno nawet mówić o przenoszeniu uroczystości. Bo jeśli przenieść to na kiedy? Na lato, jesień, czy na przyszły rok? I jak od nowa zgrać wszystkie terminy. – Zdajemy sobie sprawę, że pary od nowa muszą zaplanować całą uroczystość. To, co szykowali nawet z dwuletnim wyprzedzeniem, teraz trzeba zrobić od nowa. A najgorsze jest to, że nie wiemy czy i kiedy będzie już na tyle bezpiecznie, by ślub mógł się odbyć bez zakłóceń – mówi wprost Michał Rajczakowski.

Fotograf nie kryje, że został bez zleceń aż do czerwca. – W kwietniu tych ślubów zawsze jest mniej, ale to znowu czas chrzcin, sesji zdjęciowych. Póki co cały kwiecień i maj mam odwołany – tłumaczy. – Śluby przesuwamy na jesień, oczywiście jeśli są wolne terminy. Niektórzy wybierają nawet niedziele, ale to tylko pod warunkiem, że ktoś w poprzedzającej ich soboty robi wesele bez poprawin. Jest to trudna sytuacja dla nas wszystkich – podkreśla.

Fot. Pixabay

W podobnym tonie wypowiadają się restauratorzy. Jolanta Chmielewska, właścicielka „Szyszki Chmielu” przyznaje, że musiała już zredukować część załogi. Dziś – z pomocą rodziny – przygotowuje posiłki na wynos. – Ostatnia impreza – bal karnawałowy odbył się u nas 22 lutego. Na kwiecień mieliśmy zaplanowanych sporo chrzcin, kilka przyjęć weselnych. Ludzie dzwonią i przekładają uroczystości – tłumaczy restauratorka.

Na razie „Szyszka Chmielu” przesuwa imprezy na koniec czerwca, lipiec i sierpień. – Tylko tak orientacyjnie, bo nikt z nas nie wie, jak rozwinie się sytuacja, kiedy to nasze życie wróci na właściwy tor, o ile będzie jeszcze można mówić o normalności. I o ile uda nam się utrzymać nasze biznesy – zauważa.

Fot. Pixabay

W branży muzycznej jest identycznie – wszystko stanęło. Do kiedy? Tego nie wie chyba nikt. – Zaczęło się już od dużej imprezy z okazji Dnia Kobiet, która została odwołana. Po drodze są wesela, kilka imprez firmowych czy eventów. Na razie wszystko jest przesuwane. Jedna para z Niemiec odwołała wesele, które miało się odbyć w Polsce 1 maja. Część ich gości miała być właśnie z Niemiec, część od nas, więc uroczystość nie mogłaby dojść do skutku. Tym bardziej, że w Niemczech sytuacja jest jeszcze poważniejsza. Para jest tak zdruzgotana, że zupełnie odwołała uroczystość – opowiada Mariusz Tryniszewski z grupy Party Warriors Show.

Mariusz Tryniszewski, w środowisku muzycznym znany jako Muzykomaniek, przyznaje, że jego sytuacja jest o tyle dogodniejsza, że jego głównym źródłem dochodu jest praca w kopalni. Muzyka to tylko lub aż, dodatek. – Natomiast wielu moich kolegów z branży jest załamanych. Mam na przykłąd bliskiego znajomego barmana. On żyje tylko z tego, z pokazów na imprezach. Już dwa miesiące bezczynnie siedzi w domu i wygląda na to, że tak będzie przez co najmniej kolejne dwa. Ludzie naprawdę są w trudnej sytuacji – zauważa.

Niestety, zła wiadomość jest taka, że nie zapowiada się, by sytuacja z koronawirusem zaczynała się stabilizować. Według premiera Mateusza Morawieckiego prawdziwy szczyt epidemii na nastąpić na przełomie maja i czerwca.


POWIĄZANE ARTYKUŁY