Wyjątkowa, trudna i smutna – tak o dzisiejszej sesji rady powiatu lubińskiego mówi jej przewodnicząca Jadwiga Musiał. Były to pierwsze obrady po śmierci starosty Adama Myrdy. W sali konferencyjnej Muzy w Lubinie, zamiast wielkiego nieobecnego, postawiono jego pamiątkowy portret. Samorządowcy wspominają zmarłego kolegę, przyjaciela i szefa.
Zanim jeszcze przystąpiono do głosowania nad porządkiem obrad 41. sesji rady powiatu lubińskiego, głos zabrał syn zmarłego starosty Tymoteusz Myrda, który w imieniu swojego ojca podziękował wszystkim obecnym za lata owocnej współpracy.
Starosta lubiński Adam Myrda odszedł w sobotę, 26 marca, przeżywszy 70 lat. Dziś z wielkim smutkiem mówią o nim samorządowcy, z którymi pracował przez lata.
– Wiadomość o śmierci pana starosty wszyscy przyjęliśmy z ogromnym smutkiem i wzruszeniem. Tak jak wspomniałam w trakcie sesji, wciąż w to nie dowierzamy, że jego już nie ma z nami. Ten symboliczny portret, który został dziś usytuowany w sali obrad, tak realistyczny i prawdziwy, wzbudzał w nas wszystkich dodatkowe emocje – mówi Jadwiga Musiał, przewodnicząca rady powiatu lubińskiego, dla której dzisiejsza sesja była najtrudniejszą i najsmutniejszą w życiu.
– Nietypowa, minorowa, wyjątkowa w takim wymiarze ludzkim – uważa.
Zdaniem przewodniczącej współpraca ze świętej pamięci starostą Adamem Myrdą zawsze układała się bardzo dobrze.
– Był dla nas, swoich znajomych, przyjaciół, ale też kolegów z klubu Lubin 2006, kimś w rodzaju opiekuna i mentora. Uczył nas wielu rzeczy, wyciszał emocje, szukał rozwiązań spolegliwych. Jako człowiek zawsze można było na niego liczyć. Kiedy ktokolwiek z nas miał jakąś potrzebę, sprawę, sytuację to po prostu szliśmy do Adama – dodaje.
W podobnym tonie o zmarłym wypowiedziała się również Dominika Chomont-Parzyńska, wiceprzewodnicząca rady powiatu lubińskiego:
– Adam Myrda na zawsze w mojej pamięci pozostanie wzorem do naśladowania jako wspaniały człowiek, samorządowiec i pracodawca. Miał ogromne serce, był zawsze z ludźmi i dla ludzi. Nigdy nie pozostawiał ich samych w potrzebie. Zawsze znajdował wyjście z trudnej sytuacji. Zostawił po sobie dobre wspomnienia. Na zawsze zapamiętam smak kawy z dodatkiem miodu, który uwielbiał, oraz mandarynek, które, jak mawiał „osobiście sam obierałem”. Żegnaj mój drogi przyjacielu.
O swojej wieloletniej znajomości ze starostą opowiedział także Władysław Siwak, wicestarosta lubiński.
– W latach 80. też działałem w podziemiu. Byłem kiedyś zawodnikiem boksu Zagłębia Lubin. Pamiętam, że naszym płatnikiem w tamtym czasie była PeBeKa Lubin, a pan Adam był wtedy w zarządzie związku Solidarność. Osobiście się wtedy nie znalismy, ale wiedziałem, że ktoś taki zasiada w zarządzie. Poznaliśmy się później. W latach 90. pracowałem na ZG Lubin i od czasu do czasu spotykaliśmy się na różnych uroczystościach, 1 sierpnia, 31 sierpnia czy 1 września. Były też wspólne wyjazdy na manifestacje do Warszawy. W 2010 r. przeszedłem na emeryturę i zostałem radnym powiatowym. Dwie kadencje byłem w opozycji, ale zawsze gdy zgłaszałem mu jakieś potrzeby, czy to dotyczące remontu jakiejś drogi czy kościoła, to zawsze się dogadywaliśmy. Odkąd pamiętam żyliśmy w dobrych stosunkach – wspomina wicestarosta.