Rozszczekany piknik w parku Leśnym

2238

Na tę imprezę można było łatwo trafić kierując się słuchem – wystarczyło zmierzać w stronę psiego szczekania. W parku Leśnym wielu lubinian wypoczywało dziś w towarzystwie swoich zwierzaków. Część z nich wzięła udział w charytatywnym „Biegu na 4 Łapy”, zorganizowanym przez Fundację Life Code.

Była to już druga edycja psiego pikniku w parku. Pierwszy raz lubinianie biegli ze swoimi czworonogami rok temu, także w maju.

– Początkiem imprezy było wsparcie dla naszych podopiecznych – psiaków i kociaków – i opłacenie wszystkiego, co wiąże się z ich utrzymaniem i działalnością fundacji. Na co dzień towarzyszy nam sporo biegaczy, więc stąd pomysł biegu – mówi Karolina Lorenc, prezes Fundacji Life Code. – Chcemy też wypromować ideę aktywności z psem, bo one nie są tylko do leżenia na łóżku, fajnie jest z nimi coś porobić – dodaje.

– Impreza jest organizowana drugi raz i my też biegniemy po raz drugi. Na co dzień też trochę biegamy. To fajna forma spędzania wolnego czasu z najlepszym przyjacielem. Jeśli chodzi o potrzeby zwierzaków, to może lepiej byłoby zorganizować bieg w innym czasie, bo upał to coś, co im bardzo doskwiera, ale organizator w tym roku dobrze przygotował trasę i była na niej woda dla piesków – mówi Zbyszek, który na trasę ruszył w towarzystwie suczki Leksi.

Zbyszek z Leksi

Marta tym razem nie zabrała swojego zwierzaka, ale następnym razem chyba pobiegną już razem.

– Nela jest ze schroniska, na pewno po dużych przejściach, bo rzuca się na mężczyzn, w ogóle znaleziono ją uwiązaną do drzewa – mówi lubińska biegaczka. – Obawiałam się, że mogłaby źle zareagować na obecność tylu innych psów. Chociaż w sumie było ich dużo na starcie, a potem na trasie już mniej, więc chyba mogłoby się udać. Może w przyszłym roku spróbujemy z kagańcem… – zastanawia się.

Marta dzisiaj pobiegła bez swojej Neli. Następny bieg zaliczą już pewnie razem

Nie wszyscy, którzy przyszli dziś ze swoimi psami do parku, decydowali się stanąć na linii startu.

– Absolutnie nie! Ja nie z tych biegających – śmieje się Elżbieta, która w parku wypoczywała z synem i córką, a obok nich biegały Luna i Bela. – Ale ta impreza to bardzo dobry pomysł i powinna być jeszcze bardziej nagłośniona – nie tylko w internecie, ale też przez jakieś plakaty na mieście. Bo gdyby nie moje dzieci, to ja bym nie wiedziała, że coś takiego się dzieje. W ogóle takie rodzinne pikniki, niekoniecznie z psami, powinny być częściej.

Wolontariusze zbierali wśród gości paru datki, na pobliskich stoiskach można było kupić coś na ząb – i psa, i opiekuna. Była też okazja do nauki: Patrycja Kowalska z Life Code pokazywała na psim fantomie, w jaki sposób przeprowadzić reanimację zwierzęcia.

– Trzydzieści uciśnięć i dwa wdechy – podobnie jak u człowieka – wyjaśnia wolontariuszka.

Opiekunowie, którzy podchodzili do jej stanowiska, uczyli się, w jakim tempie wykonywać ratownicze uciśnięcia, gdzie sprawdzić tętno zwierzaka i gdzie położone jest jego serce.

– U zwierzęcia mogą wystąpić takie same zdarzenia, jak w medycynie ludzkiej: udar, złamania, zadławienia. W wielu przypadkach jesteśmy w stanie wyreanimować go. Warto jednak mieć też sprawdzony adres kliniki weterynaryjnej, która pracuje 24 godziny na dobę – radzi Patrycja Kowalska.

Z jednej strony są ludzie, którzy dbają o swoich czworonożnych przyjaciół i chętnie spędzają z nimi czas – na przykład na pikniku w parku. Z drugiej są ci, przez których organizacje takie, jak Life Code, mają wciąż pełno pracy.

– Mamy tych zwierząt pod opieką znacznie mniej niż na przykład dziesięć lat temu, ale wciąż ta świadomość kuleje. Nadal w okresie świąt notorycznie mamy do czynienia z nietrafionymi prezentami w postaci zwierząt, bo ludziom trudno jest zrozumieć, że posiadanie zwierzęcia wiąże się z odpowiedzialnością i dużą ilością pracy, szczególnie gdy jest ono małe. Dodatkowym warunkiem ograniczenia bezdomności zwierząt – i tych domowych, i dziko żyjących – jest ich kastracja. Niestety nie jest tak częsta, jak powinna być. Pomocne byłoby też czipowanie bezdomnych zwierząt – komentuje Karolina Lorenc.

Karolina Lorenc, prezes Fundacji Life Code

Fot. Tomasz Folta

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY