Radny kłóci się z Tauronem, reszta cierpi

15

– Przez spór energetycznej spółki z właścicielem gruntu, gdzie stoją transformatory, cierpi połowa wsi – skarżą się mieszkańcy podlubińskich Siedlec. – Dziś rano odłączyli nam prąd i ciekawe, kiedy teraz podłączą, bo sąsiad nie pozwala wejść na jego teren pracownikom Tauronu – relacjonują oburzeni sąsiedzi.

Chodzi o urządzenia elektryczne, które znajdują się na prywatnym gruncie. Jego właściciel, przewodniczący rady gminy Lubin Jerzy Szumlański twierdzi, że pracownicy energetycznej spółki Tauron, wchodzą na teren bez jego zgody.

– Nikt nie zapytał mnie o pozwolenie. A jakim to prawem? – pyta Jerzy Szumlański. – Udostępniam grunt, jak dzieje się coś poważnego, a ogłoszenie o odłączeniu prądu już dawno wisiało na słupie. Co to za ruskie metody, że najpierw się wchodzi, a dopiero potem pyta! – dodaje zdenerwowany.

Tymczasem mieszkańcy domków jednorodzinnych zostali bez prądu. – Mam małe dziecko i co, muszę teraz zabrać je do rodziny, bo nie mamy nawet ciepłej wody. Czy oni nie mogą sobie tego wyjaśnić raz na zawsze. Po co mieszkańcy mają na tym cierpieć? – pyta jeden z sąsiadów. Inni z kolei są zdania, że przedstawiciel gminy powinien działać w interesie mieszkańców.

Rzecznik legnickiego oddziału Tauron Dystrybucja, Paweł Lichota wyjaśnia, że stacja powstała tam osiem lat temu, za zgodą właściciela działki.

– Co oznacza, że jeżeli nasze prace nie dotyczą ingerencji w działkę, tylko prac eksploatacyjnych – a tak było w tym przypadku – to my nie mamy obowiązku pytać o zgodę – wyjaśnia Paweł Lichota. – Prowadzone przez Tauron prace są realizowane na podstawie zawartych umów – kończy rzecznik legnickiego oddziału Tauron Dystrybucja.


POWIĄZANE ARTYKUŁY