W ramach przeciwdziałania przestępczości i aspołecznych zachowań rusza kolejna odsłona ogólnopolskiej akcji „Kocham. Nie biję”. Zapobiegając przemocy w rodzinie, policja radzi też gdzie szukać pomocy, jeżeli staliśmy się ofiarą przemocy.
Podobnie jak w zeszłym roku, akcję „Kocham. Nie biję” wspierają znane osoby ze świata kultury i sportu. Biorąc udział w kampanii, chcą zwrócić uwagę dorosłych na krzywdy wyrządzane najmłodszym. Przekonują do wychowania pozbawionego przemocy, emanującego ciepłem i troską.
Przemoc w rodzinie jest jednym z najgroźniejszych zjawisk patologicznych. Ma negatywny wpływ na rozwój wychowywanych dzieci i powoduje zaburzenie relacji rodzinnych. Niestety, stosowanie przemocy jest często ukrywane w czterech ścianach, głównie przez strach przed sprawcą, a także wstyd przed sąsiadami.
Problem przemocy w rodzinie dotyczy także naszego regionu, dlatego do akcji przyłącza się też lubińska policja. Co gorsze, z jej ustaleń wynika, że wiele kobiet, których dotyczy przemoc domowa, nie wie, gdzie szukać pomocy.
– Jako policja możemy przeprowadzić postępowanie o znęcanie oraz nadzorować rodzinę, ale ważniejsza jest tutaj pomoc doraźna. Dlatego tak ważna jest dla nas dobra współpraca z miejskimi i gminnymi ośrodkami pomocy społecznej – zapewnia Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
Specjalne grupy wsparcia działają w Miejskim Ośrodku Profilaktyki i Wczesnej Terapii Uzależnień oraz w MOPS-ie oraz GOPS-ie. Pomocy udziela także Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. We wskazanych placówkach dyżury pełnią także prawnicy, którzy radzą jak i gdzie szukać pomocy.
Policyjny rzecznik przypomina też, że przemocy bardzo często można zapobiec. Dlatego tak ważna jest czujność i wrażliwość sąsiadów czy osób z najbliższego otoczenia.
– Prosimy o większą wrażliwość społeczną – apeluje st. asp. Pociecha. – Często sąsiedzi, którzy byli świadkami przemocy nie chcą zeznawać, ale pamiętajmy, że kiedyś podobna sytuacja może dotknąć nas i wówczas także będziemy liczyli na czyjąś pomoc. Zawsze także możemy zgłosić się z podejrzeniami, że w jakiejś rodzinie źle się dzieje. Lepiej sprawdzić dzisięś rodzin, nawet jeśli w dziewięciu wszystko jest w porządku, niż być świadkiem tragedii w jednej z rodzin, gdzie wszyscy milczeli – tłumaczy.