– Radiowozem cofał na parkingu pod starostwem. Niefortunnie wjechał w stojącego fiata. Nie sprawdzając nawet uszkodzeń, jak gdyby nigdy nic, pojechał sobie dalej. Szok! – relacjonuje świadek zdarzenia.
Do sytuacji doszło dziś po godz. 9. Wtedy to pod starostwo podjechał oznakowany samochód policji. Wysiadła z niego umundurowana policjantka. Kobieta poszła do pobliskiej cukierni. W tym czasie jej kolega nawracał samochodem. W pewnej chwili uderzył w zaparkowanego fiata – wynika z relacji świadka.
– Policjant dokładnie wiedział, że zahaczył o inny pojazd, bo oba auta aż podskoczyły. Funkcjonariusz poczekał na powrót koleżanki i pospiesznie odjechał – dodaje świadek.
Początkowo mundurowy siedzący za kierownicą radiowozu zaprzeczał, by taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Wraz z przełożonym obejrzeli policyjny wóz i stwierdzili, że nie ma żadnych uszkodzeń. – Chcemy wyjaśnić tę sprawę, jednak nie mamy podstaw, by nie wierzyć funkcjonariuszowi – mówił kilkanaście minut później rzecznik lubińskiej policji, aspirant sztabowy Jan Pociecha.
Natomiast nieznacznie uszkodzony został fiat. – Są to tylko niewielkie otarcia, ale chodzi o zasadę. Policjant powinien wysiąść i obejrzeć samochód, a nie uciekać – zauważa świadek sytuacji.
Po czasie funkcjonariusz przyznał, że faktycznie mógł uderzyć w jedno z aut, jednak był przekonany, że… najechał na krawężnik. – Na miejsce pojechali policjanci, by wyjaśnić sprawę. Jeśli będzie taka możliwość, zabezpieczymy monitoring. Musimy jednak ustalić, czy kamery obejmują miejsce zdarzenia – tłumaczy Jan Pociecha.
Aktualizacja:
Policjant nie poniesie z tego tytułu żadnych konsekwencji. Zdarzenie zakwalifikowano jako szkodę parkingową. – Funkcjonariusz przyznał, że faktycznie najechał jednym kołem na krawężnik i nie poczuł, że zahaczył o inny pojazd – uzupełnia rzecznik policji.