Wtorkowy poranek piłkarze i trenerzy KGHM Zagłębia Lubin spędzili inaczej niż zwykle. Dzień po meczu z GKP Gorzów reprezentanci miedziowych wstali bardzo wcześnie, bo pojechali na wycieczkę do kopalni. Wyjazd zorganizował trener bramkarzy, Jędrzej Kędziora i to właśnie „Kęda” opowie o emocjach jakie towarzyszyły chłopakom, kiedy znaleźli się już pod ziemią…
Kto i kiedy wpadł na pomysł, aby zorganizować naszym piłkarzom oraz trenerom wycieczkę do kopalni?
– Wracaliśmy autokarem z jednego z ligowych spotkań. Nagle ktoś pół żartem, pół serio rzucił pomysł: „A może byśmy kiedyś pojechali na wycieczkę do kopalni?”. Pochwaliłem się wtedy, że po części jestem górnikiem, bowiem przez trzy lata uczyłem się w Technikum Górniczym. Najpierw pomysł został przeforsowany wśród nas, trenerów, następnie padła taka propozycja dla zawodników. Oni chętnie na nią przystali i właściwie w ten sposób, od słowa do słowa, zrodził się pomysł, żeby spróbować taką eskapadę załatwić. Akurat mam szwagra pracującego w kopalni, który podjął się tego wyzwania i dzięki także jego staraniom taka niecodzienna wyprawa mogła dojść do skutku.
Było to bardzo pożyteczne dla nas doświadczenie. Zobaczyliśmy bowiem jak pracują i funkcjonują ludzie związani z kopalnia, a przecież są to osoby, które, tak po części, pracują na nas, które chodzą na nasze mecze, by nas oglądać i wspierać dopingiem.
Jak zawodnicy zareagowali na wieść, że taka wycieczka do kopalni dojdzie do skutku?
– Przyjęli tą wiadomość z radością. Byliśmy właściwie troszeczkę zaskoczeni, ponieważ mogli przecież nam odmówić, zważywszy na fakt, że byli ledwie po dwóch ligowych spotkaniach, rozegranych na przestrzeni kilku dni. Mieli prawo być zmęczeni, a dodatkowym czynnikiem, który mógł ich zniechęcić mogło być poranne wstawanie. Aby uczestniczyć w wycieczce, trzeba było wstać skoro świt, a przecież chłopcy dzień wcześniej grali mecz ligowy (we wtorek z GKP Gorzów Wielkopolski 5:2 – przyp. Red). Nikt jednak nie marudził, że ma za sobą tylko kilka godzin snu, każdy przyszedł na zbiórkę podekscytowany.
I jakie wrażenia Wam towarzyszą po tej wyprawie?
– Niewątpliwie było to pożyteczne doświadczenie, ponieważ zawodnicy na własne oczy mogli przekonać się jak funkcjonuje kopalnia od środka. A byliśmy dosłownie wszędzie, nawet na samym „przodku”. Byliśmy także przebrani, więc wyglądaliśmy jak prawdziwi górnicy, choć początkowo w ogóle nie wiedzieliśmy, w jaki sposób mamy „wskoczyć” w górnicze ciuchy (śmiech). Mieliśmy na sobie specjalne pochłaniacze, lampy. Byliśmy w miejscach, gdzie bardzo wieje, ale także i tam, gdzie jest tak duszno, że choćby pięciu minut nie idzie wytrzymać, a co dopiero pracować, i to przez kilka godzin.
Rozumiem, że wszyscy byli zadowoleni?
– Jak najbardziej! Dzisiaj nawet doszło do zabawnego zdarzenia, ponieważ gdy wszedłem do szatni, czego nie zauważyli zawodnicy, usłyszałem jak ci, którzy byli w kopalni opowiadali o swoich przeżyciach kolegom, którzy nie zdecydowali się wziąć udziału w wycieczce. Niestety, z pewnych przyczyn Darek Jackiewicz, Grzegorz Bartczak, Mateusz Bartczak, Michał Goliński i Dawid Plizga nie pojechali z nami. Doskonale było jednak widać, że wszyscy zawodnicy z dużym zainteresowaniem oczekiwali tej wyprawy i, tak mi się wydaje, nie zawiedli się.
Co najbardziej Was zaskoczyło?
– Każdy z osobna ma pewnie jakieś swoje odczucia, ale myślę, że wszyscy byli zdumieni tym, że kopalnia to tak jakby…osobny świat. Niektórzy nawet żartowali, że otoczenie pod ziemią wygląda jak w filmie „Seksmisja” (śmiech). Było mnóstwo korytarzy, tuneli. Patrzysz na prawo, a tu stacja benzynowa. Dookoła jeżdżą samochody, które także trąbią na siebie. Widzisz gigantyczne i pracujące całą parą maszyny, są także znaki. Wszystko to sprawiało wrażenie zupełnie sprawnie funkcjonującego pod ziemią świata.
A jak zareagowali na Was górnicy?
– Przede wszystkim należy zacząć od tego, że zanim zjechaliśmy na dół, odbyliśmy najpierw szkolenie. Doskonale było widać, że prowadził je zapalony kibic, bo starał się mimochodem coś podpytać na temat meczu. Pracownikom kopalni towarzyszył taki lekki stres, przyjechali przecież piłkarze, a wiadomo, w kopalni na ogół pracują kibice, dlatego przyjazd ludzi, których oglądają z perspektywy trybun to ważne i niecodzienne wydarzenie. Gdy zjeżdżaliśmy na dół, około godziny 9, górnicy byli na dole, więc byliśmy sami. Już jednak, kiedy wracaliśmy, to z ekipą górniczą. Poruszenie było dość duże, każdego ciekawiło, kto to idzie? Wiadomo, że nie górnicy, bo niektórym spod kasku wystawały „pióra” (śmiech). Górnicy żyją futbolem, co było doskonale widoczne podczas naszej wizyty. Bo pomimo, że byliśmy ubrani w specjalne ciuchy i kaski, to jednak od razu przykuwaliśmy wzrok, skupialiśmy ich uwagę. Że nie wspomnę o tym, że był z nami Costa. Obecność czarnoskórego człowieka pod ziemią na pewno zrodziła spore zainteresowanie, aczkolwiek z tego, co się orientuję, Robert –człowiek który nas oprowadzał – opowiadał, że marka KGHM na świecie jest tak rozpoznawalna, że pracować do kopalni przyjeżdżają różni ludzie, także ci o ciemnym kolorze skóry. Mnie cieszy ponadto to, że była to wyłącznie nasza inicjatywa. Nikt nas nie zmuszał do tego, byśmy odwiedzili kopalnie, a przecież w przeszłości niejednokrotnie – choć akurat nie w przypadku Zagłębia – bywało inaczej (śmiech).
Dla Ciebie to chyba nie była pierwszyzna?
– Zgadza się. Jako zawodnik, nigdy nie miałem okazji zwiedzać kopalni, ale podczas mojej nauki w technikum pracowałem w kopalni. Raz w tygodniu miałem obowiązek zjechać na dół.
Dużo się pozmieniało na przestrzeni lat?
– Dużo. Ja jeszcze jeździłem kolejkami. My, będąc z zespołem, poruszaliśmy się sześcioosobowymi, opancerzonymi landroverami. Po wertepach, które tam występują, człowiek się czuje jak na safari (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, ja naprawdę podziwiam ludzi pracujących w kopalni. Widzieliśmy, przykładowo, człowieka, który na samym „przodku” pracował na maszynie. Wyobraź sobie, że Twoja praca polega na tym, że przez kilka godzin w samotności, przy panujących ciemnościach, mając świadomość, że jesteś ponad kilometr pod ziemią, wykonujesz żmudną i trudną pracę. Owszem, nawiązując do pytania, warunki pracy pod ziemią uległy zmianie, oczywiście na plus. Ten człowiek miał klimatyzację w kabinie, lekarze pracujący w kopalni dbają ponadto o zdrowie pracowników, nie dopuszczają, by organizm był odwodniony, czy przemęczony. Jednak świadomość tego, że Twoje życie jest ciągle zagrożone, bo przecież praca w kopalni niesie za sobą spore ryzyko, musi ciążyć.
Gdy zjeżdżaliście na dół, nie okazało się nagle, że ktoś się boi?
– Nie. Widać jednak było, że na twarzach chłopaków malowała się niepewność. Ja akurat, o czym już mówiliśmy, miałem świadomość tego, jak to wszystko wygląda, co mnie czeka, choć też z zaciekawieniem wyczekiwałem zmian, jakie zastanę. Pamiętam, że na początku panowało pewne przerażenie, ze cała wycieczka będzie trwała blisko pięć godzin. A tymczasem nikt później nie wiedział, jak ten czas zleciał. To wynikało zapewne z ogromu wrażeń, jakich doświadczyliśmy. Idziesz, idziesz, nagle robi się zupełnie ciemno, korytarze są coraz węższe, temperatura się podnosi, jest coraz bardziej duszno. Otoczenie coraz mniej zabezpieczone, wokół maszyny potężne, które ledwo się tam mieszczą i my, którzy z ledwością się przemieszczamy. W skrócie opisana przeze mnie wizyta na „przodku” generuje niesamowite i niezapomniane wrażenia. Trener Fornalak stwierdził, że zawodnicy powinni się cieszyć z tego, że mogą grać w piłkę, zamiast pracować tam na dole, w takich ciężkich warunkach. Wszyscy mu przytaknęli.
Co może dać zespołowi taka wycieczka?
– Być może taka wizyta zrodzi u nich dodatkową mobilizację, która przyda się w ciężkich momentach na boisku. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że praca na dole nie jest wcale cięższa od tej, którą wykonują piłkarze. Diabeł tkwi jednak w warunkach, jakie tam panują. Choćby to, że wiesz, iż masz nad sobą 1300 metrów ziemi i w każdej chwili coś – odpukać- może się stać. Poza tym zawodnicy zobaczyli, że grają właśnie dla tych ludzi. Oczywiście, oni zdawali sobie z tego sprawę, ale teraz naocznie mogli się przekonać, jaką pracę i w jakich warunkach wykonują osoby, które w wolnym czasie wspierają ich swoim dopingiem, dla których wygrana Zagłębia ma wyjątkowy smak, mogący osłodzić im trudną pracę, jaką codziennie wykonują.
Zwycięstwo nad „Nafciarzami” z Płocka zadedykujecie górnikom?
– Dlaczego nie?
A prosili Was o to?
– Nie, nie było takich próśb kierowanych pod naszym adresem, ale sami doskonale wiemy, że kolejne zwycięstwa znacząco poprawią humor i górnikom, i w ogóle wszystkim kibicom Zagłębia Lubin. Może nie oczekują od nas takich nacechowanych emocjami spotkań, jak ostatnie z GKP, prędzej tego, żebyśmy regularnie wygrywali. Bo po ciężkiej pracy, jaką wykonują, przyjście na mecz jest dla nich rozrywką, a nasze zwycięstwo – nagrodą.
Rozmawiali: WW/Zagłębie Lubin S.A. ; ZYG/lubin.pl
Foto: geologia.fora.pl, KGHM