Parkrun okiem biegacza

138

Wraz z uczestnikami biegów parkrun, przedstawiamy państwu kolejny wywiad. Tym razem naszym bohaterem jest 43-letni Kamil Jarkowski. Zabawę z parkrun Lubin rozpoczął w grudniu ubiegłego roku, a jego czas na 5 km wynosił 28 min. 48 sek. Obecnie po 21 biegach mieści się w czasie 25:10.

13179305_781929038573298_3695995080654604449_n

Czym pan się zajmuje na co dzień?

Kamil Jarkowski: Obecnie pracuję w Centrali KGHM w Departamencie Metali sprzedając miedź w postaci katod kontrahentom na całym świecie oraz zaopatrując huty KGHM w koncentraty miedzi.

Jak parkrun wpłynął na Twoje bieganie?

Kamil Jarkowski: Gdyby jeszcze dwa lata temu ktoś mi powiedział, że bieganie stanie się moim hobby, to nie ma szans, abym mu uwierzył. Wydawało mi się, że wygospodarowanie wolnego czasu na jakiekolwiek ćwiczenia fizyczne będzie ponad moje możliwości. Nie mówiąc już o tym, że po 100 metrach biegu dostawałem zadyszki. Dopiero gdy od kolejnego kontrahenta w żartobliwy sposób usłyszałem, że wyglądam coraz lepiej, spojrzałem w lustro, potwierdziłem ten fakt i postanowiłem zmienić swój tryb życia. Priorytetem stało się znalezienie przynajmniej trzydzieści minut dziennie na jakąkolwiek aktywność fizyczną (z czasem okazało się, że aktywnością, która mi najbardziej odpowiada to właśnie bieganie), natomiast celem, który przed sobą postawiłem to „zrzucenie” nadliczbowych dwudziestu dwóch kilogramów wagi. Dzisiaj muszę z satysfakcją powiedzieć, że po ok. 1,5 roku pracy nad sobą jestem już na ostatniej prostej, aby ten cel zrealizować – brakuje mi jeszcze ok. dwóch kilogramów, a parkrun w dużej mierze zadecydował o zbliżającym się sukcesie. Wydaje mi się, że tylko cotygodniowe spotkania z ludźmi, którzy pasjonują się bieganiem i mogą o nim rozmawiać godzinami spowodowało, że jeszcze się nie poddałem i cały czas bieganie sprawia mi satysfakcję.

Najzabawniejszy lub najbardziej zapamiętany moment podczas parkrun.

Kamil Jarkowski: Jest wiele takich momentów z parkrun, których nigdy nie zapomnę. Jednym z nich jest mój pierwszy bieg w zeszłoroczne Święta Bożego Narodzenia. Trochę się obawiałem konfrontacji z innymi uczestnikami i ogólnie rywalizacji na trasie. Okazało się jednak, że zdecydowana większość biega dla własnej satysfakcji, a jeżeli już rywalizuje to bardziej z samym sobą pokonując swoje słabości i bijąc kolejne rekordy życiowe. Innym pamiętnym momentem to wyjazd do Szwecji i bieg wśród dziesiątek biegaczy z innych lokalizacji. I na koniec – nie mogę nie wspomnieć przepysznych jajek serwowanych na zakończenie biegu w okresie Świąt Wielkanocnych.

Co cię zafascynowało w biegach parkrun.

Kamil Jarkowski: Tutaj nie będę oryginalny – zafascynowany jestem ludźmi współtworzącymi ideę parkrunu. Zarówno organizatorami, jak i wolontariuszami, ale nie zapominając również o uczestnikach biegu. Aby parkrun doszedł do skutku, każda z tych grup ludzi musi się spisać na medal. Najwięcej pracy mają zapewne organizatorzy, gdyż muszą poświęcić najwięcej czasu również w środku tygodnia, ale myślę, że mimo wszystko czują odrobinę satysfakcji kiedy widzą dużą grupę ludzi przychodzących systematycznie w sobotę rano, aby wspólnie pobiegać. Natomiast wolontariusze to osobny temat – poświęcają swój własny czas, aby umożliwić innym kultywowanie swojej pasji. Czapki z głów.

Czy masz jakieś rady dla początkujących biegaczy parkrun.

Kamil Jarkowski: Nie, dla początkujących biegaczy parkrun nie mam żadnych rad. W zasadzie patrząc ile biegów mają już za sobą najbardziej doświadczeni biegacze sam czuję się jeszcze początkującym. Natomiast mam radę ogólnie dla początkujących biegaczy – jeśli chcecie, aby Wasze hobby stało się Waszą pasją przyjdźcie na parkrun! Spotkacie tam wielu bardzo życzliwych Wam ludzi, którzy Was tą pasją zarażą.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY