Bawi się ogniem, ale to nie byle jaka zabawa, tylko profesjonalne kuglarstwo fireshow. Jeśli masz podobne zainteresowania i pasjonuje cię sztuka cyrkowa odezwij się do Mariusza. 23-letni lubinianin szuka osób o podobnej pasji. – Chciałbym znaleźć ludzi, którzy zajmują się czymś podobnym. W grupie raźniej ćwiczyć, a i z czasem można wspólnie stworzyć coś ciekawego – opowiada Mariusz Dumycz.
Nie wiemy, ile razy się oparzył, ale przez osiem lat zabaw na pewno skolekcjonował pokaźną liczbę blizn. Tyle właśnie trwa jego przygoda z żonglowaniem. Jak sam zaznacza – dyscyplina do bezpiecznych nie należy, ale widownia nie musi się obawiać.
– Oparzyłem się nieraz, ale nigdy drastycznie. Uważam i stosuję przepisy BHP – uspakaja Mariusz. – Kręcimy na parafinie. Trzeba dokładnie odsączać sznury, żeby paląca się parafina nie skapnęła na ubranie, bo może je stopić – wyjaśnia.
Kręci od 16. roku życia, a dyscyplina którą wybrał, nazywa się kuglarstwo fireshow. – Razem z kolegami reaktywowaliśmy szkolny zespół, który już powoli wygasał – wspomina chłopak. – Fire Mine to powoli rozpadający się zespół, który wówczas szukał nowych członków. Zainteresowaliśmy się tym. Dali nam swój stary sprzęt do ćwiczeń, a my załapaliśmy taką zajawkę, że uratowaliśmy ten skład – relacjonuje.
Jeśli ktoś chciałby zobaczyć próbkę umiejętności Mariusza, odsyłamy na jego Instagrama.
Ognista pasja to nie tylko zabawa dla mężczyzn. Równie często kręcą także dziewczęta. – Przyrządy dla dziewczyn są bardzo widowiskowe, np. ogniste hula-hop, skakanka czy podpalany wachlarz – wylicza lubinianin.
Kręcenie kijem, które wybrał Mariusz, było na tyle mało popularne, że uczył się wszystkiego sam. – Jestem samoukiem. Dawało mi to taką frajdę, że po szkole szukałem sobie filmów w internecie i ćwiczyłem, ćwiczyłem, ćwiczyłem – opowiada o swojej pasji.
Mariusz miał też kontakt z kilkoma profesjonalistami, a teraz szuka osób z okolicy, w tym amatorów o podobnej pasji. W planach ma wspólne ćwiczenia, a z czasem może założenie grupy. – Chciałbym znaleźć ludzi, którzy robili lub robią coś podobnego i zobaczyć, czy taka grupa ma szansę zaistnieć. Byłem już w paru ekipach i wiem, że wszystko zależy od ludzi, od ich zaangażowania. Może udałoby się nam stworzyć fajny zespół do występów na eventach – planuje Mariusz.
Lubinianina można spotkać w rynku oraz na Wzgórzu Zamkowym, gdzie robi ogniste show. Od pewnego czasu pomaga mu kolega Jakub, który kręci podpalonymi poi.
Więcej o Mariuszu pisaliśmy równo rok temu, gdy pierwszy raz spotkaliśmy go w rynku.
Zainteresowani mogą kontaktować się z Mariuszem poprzez jego profil na Facebooku.
Fot. archiwum prywatne Mariusz Dumycz