Zimowy maraton dookoła Lubina biegowych Niedźwiadków

1192

Noc, -10 stopni Celsjusza i ośmioosobowa ekipa śmiałków, która za cel postawiła sobie pokonać 90 km szlaku dookoła Lubina. Inicjatywa małżeństwa Ani i Artura Niedźwiedzkich od razu spodobała się zaprawionym w boju biegaczom, którzy wzięli w niej udział bez chwili namysłu.

Pomysł na taki bieg narodził się z przypadku, choć organizatorzy nie kryli, że w głowach była już dawno taka myśl. – Ania miała dziewiętnastego lutego biec słynny bieg na Podlasiu Ultrabladzina na dystansie 168 kilometrów, ale przenieśli go na kwiecień, a to nam nie pasuje. To wpadliśmy na pomysł żeby przebiec szlak dookoła Lubina zimą, bo nikt nie zrobił tego w zimie – podkreśla Artur Niedźwiedzki, mąż Anny.

Gdy małżeństwo umieściło post na swoim profilu Niedźwiadki Biegają, od razu zgłosili się zapaleni pasjonaci tej aktywności fizycznej.

– Czyli Jarek Kolawa, Marek Sobiło, Marcin Markulak, Seba Stankiewicz, Tomek Łuszczakiewicz, Rusłan Kuliev, Dominik Komendacki i Paweł Kulpa, który dołączył się do odcinka Raszówka/Dąbrowa – wspomina organizator biegowej inicjatywy.

W końcu na linii startu w Szklarach Górnych pojawiło się 8 osób. Biegacze byli przygotowani znakomicie. Na trasie Artur Niedźwiedzki wraz z przyjaciółmi organizował punkty żywieniowe. – Odpowiadałem za nie, ja i mocno pomogli mi Asia z Tomkiem wraz z Łukaszem Garlińskim, który był ze mną cały czas – mówi Artur.

Pierwszy punkt był zorganizowany w Raszówce przy GOK po 23 km. Drugi był na 51 km w Dąbrowie Dolnej w domu Dominika, kolegi biegaczy. – Za co mu dziękujemy – podkreśla organizator. Trzeci punkt był w Mlecznie przy kościele na 62 km. Kolejne w Juszowicach przy Górze Wenus, Rynarcice obok kościoła, Żelazny Most przy boisku. a ostatni po zbiegnięciu z Ostrzycy. Osoby odpowiedzialne za punkty żywnościowe poruszały się dwoma autami, mając zapasy w bagażniku. – Była cały czas gorąca herbata, a od 51 km ciepły rosół z makaronem. Cały czas było dużo jedzenia od bułek z szynką, powidłami, pasztetem, chleb ze smalcem, naleśniki w każdej postaci, owocami i słodyczami. Ekipa się złożyła po troszkę pieniędzy, a resztę daliśmy my – komentuje Artur Niedźwiedzki.

Jak podkreślają śmiałkowie, była to przede wszystkim znakomita przygoda. – Do tego nasz kolega Marcin ze Ścinawy zrobił wyjątkowe medale, a na mecie w Szklarach Marek Dłubała z rodziną przygotowali pyszną pomidorową zupę – mówi organizator zimowego biegu.

Pomimo różnych przeciwnościom, głównie związanych z pogodą, wszystko przebiegło w świetnej atmosferze i przede wszystkim bezpiecznie. – Była walka z zimnem, śniegiem i własnymi słabościami, ale większość dała rada. Najważniejsze że Ania/Marynka dała radę, bo była jedyną kobietą. I dla niej ekipa też pobiegła, choć każdy chciał także się sprawdzić. Było bardzo ciężko zdobyć ten szlak zimą, ale i tak byśmy to zrobili, bo bardzo to lubimy. To nasza pasja i kochamy to – puentuje Artur Niedźwiedzki.

Na metę dotarło sześciu śmiałków z całego dystansu. Dwóch kolegów zeszło na pięćdziesiątym kilometrze z powodu kontuzji. Więcej na temat samej inicjatywy będzie można przeczytać na profilu biegowego małżeństwa pod nazwą: Niedźwiadki Biegają na facebooku.

Fot. Archiwum uczestników


POWIĄZANE ARTYKUŁY