– Najważniejsze to robić swoje i nie załamywać się – podkreśla Tomasz Miś, brązowy medalista ampfutbolowych mistrzostw Europy, który mieszka w Lubinie. Jedenaście lat temu stracił nogę, ale dzięki własnej determinacji i wsparciu rodziny dalej uprawia ukochaną piłkę nożną. Podziwiają ich inni sportowcy, a ambasadorem amfutbolowej reprezentacji jest Robert Lewandowski. Przedstawiamy państwu historię piłkarza, który zapewnia podobne mu osoby, że powrót do społeczeństwa po chorobie czy amputacji jest możliwy.
Drugie Mistrzostwa Starego Kontynentu w ampfutbolu dały reprezentacji Polski drugi brązowy medal. Biało-czerwoni w poprzedniej rywalizacji wywalczyli taki sam krążek. Sukces był efektem niesamowitej współpracy, ale i dopingu licznie zebranej publiczności.
– Wygrać z Rosjanami było naprawdę ciężko. Przed meczem była wielka mobilizacja. To byli mistrzowie świata z roku 2014. Postawili wysokie warunki i poziom gry. My, nie baliśmy się i graliśmy swoje. Mieliśmy konkretną taktykę, gramy futbol otwarty i oni też. To nam pasowało. Stwarzaliśmy więcej sytuacji niż oni. Udało nam się strzelić bramkę, ale walka toczyła się do samego końca. Czuliśmy, że mecz ten jest do ugrania i udało się. Po meczu, cóż…. była euforia, ale do końca nie wierzyliśmy w to, co się stało. Dopiero tak w pełni doszło do nas, że mamy ten medal już w hotelu – wspomina Tomasz Miś.
Ampfutbol, a więc piłka nożna dla osób z jednostronną amputacją kończyny dolnej lub górnej to dyscyplina sportu, która w naszym kraju powoli dochodzi do głosu. Od kilku lat istnieje w Polsce ekstraklasa ampfutbolowa, w której grają piłkarze również z naszego regionu. Zawodnikiem z Lubina jest 43-letni Tomasz Miś, a do naszego miasta przywiodła go miłość.
– Poznałem żonę z Lubina i stwierdziliśmy, że spróbujemy zamieszkać w Lubinie. Jesteśmy więc tutaj, a na treningi dojeżdżam do Bielska-Białej. No jest to spory kawałek. Staram się jeździć przynajmniej raz w miesiącu, zależy jak wypada turniej. Nie oszukujmy się. Jeździć na trening co drugi dzień, to naprawdę ciężko pogodzić pracę i życie prywatne ze sportem. Każdy dlatego trenuje indywidualnie w domu. W momencie turnieju, każdy gra z każdym i na koniec roku wyłoniony jest mistrz Polski – podkreśla mieszkający w Lubinie apmfutbolowy zawodnik.
Ampfutboliści czy sportowcy uczestniczący w igrzyskach paraolimpijskich to osoby niezwykle silne psychicznie i zdeterminowane. Udowadniają, że można zrealizować swoje marzenia. Wciąż jest to jednak ta część sportowego świata, która potrzebuje większego rozgłosu, aby mogła się rozwijać.
– Ja, odbieram to tak, że sporty osób niepełnosprawnych nie mają takiej siły przebicia, jak tych pełnosprawnych. Nie jesteśmy na tyle medialni, a może przed tymi mistrzostwami mało ludzi wiedziało o nas. Może nie wszyscy się takim sportem interesują. Jest nam ciężej się przebić, aby ktoś o nas usłyszał. Dzięki mediom można to zmienić i o nas usłyszeć. Wtedy jest na pewno łatwiej. Dzięki rozgłosowi więcej osób się o nas dowie, a dzięki temu na trybunach zasiądzie więcej kibiców, a nam przy takim dopingu na pewno gra się łatwiej – mówi Tomasz.
Piłkarze nie grają w swoich protezach. Ci, którzy mają amputowane nogi, bądź nie do końca wykształcone, biegają o kulach, które pozwalają na łatwiejsze poruszanie się. Tutaj każdy czuje się spełniony, a wraz z drużyną na boisku może przysłowiowo zdobywać świat. Niestety, poza boiskiem nie zawsze jest łatwo. Często osoby takie spotykają się z różnymi reakcjami ludzi. Ważna jest tutaj silna psychika i wsparcie bliskich.
– Wydaje mi się, że osoby takie muszą mieć mocniejszą psychikę i nie poddawali się. Chcieli coś ze sobą zrobić i nie załamywali się. Nie można siedzieć w domu w czterech ścianach i zamknąć się na wszystko. Wiem, że może łatwo tak mówić, bo ja się tak nie czułem po wypadku, że jest mi bardzo ciężko. Nie wiem jak w innych krajach, ale w Polsce jest podejście takiej inności. Osoby patrzą na drodze, obserwują. Jest takie podejście, że osoba po amputacji czy chora widzi te reakcje i się załamuje. Jeśli chodzi o mnie to po wypadku jedenaście lat temu, nie mając jeszcze protezy nagle musiałem chodzić o kulach. Były momenty, jak te na dworcu, gdzie widziałem, że obserwują mnie ludzie. Plus był taki, że może miałem tę psychikę silniejszą. Nikt nigdy nie jest przygotowany na to, że jest zdrowy, a nagle musi sobie poradzić w innej sytuacji, zupełnie nowej dla niego. Jeśli chodzi o mnie to jestem zdania, że trzeba być sobą i nie zwracać na takie sytuacje zbytniej uwagi. Starać się żyć swoim życiem. Wiem, że to nie łatwe. Byłem zdania, że są też osoby, które mają gorzej ode mnie, ale sobie radzą. Przed wypadkiem zawsze byłem aktywny, grałem w piłkę i dalej tak chciałem. Dzięki ampfutbolowi jest mi jeszcze łatwiej. Kiedy przyjechałem na zgrupowanie były tam takie same osoby jak ja. Wychodząc w takiej grupie na miasto jeszcze bardziej widziałem, że ludzie się patrzą, ale byłem silniejszy z innymi. Chciałem żyć i robić swoje. Po dziś dzień żyję, mam rodzinę i pracę. Chciałbym przekazać osobom po chorobach czy amputacjach, że nie załamujcie się. Starajcie wyciągać z tego wnioski. Znajdźcie sobie sport bądź inne zajęcie i nie myślcie o tym. Zająć się jakąś aktywnością i żyć dalej – puentuje Tomasz Miś.
Bohater naszej rozmowy to sportowiec, który obecnie reprezentuje barwy ampfutbolowej drużyny Kuloodpornych Bielsko-Biała. Realizuje tam swoje piłkarskie marzenia. Nie patrzy za siebie i czerpie z każdego dnia najwięcej jak się da. Już teraz myśli o mistrzostwach świata, które odbędą się w przyszłym roku. Piłka nożna jest bardzo ważna w jego życiu i sprawiła, że na pewno łatwiej jest mu poruszać się w świecie, gdzie często spotyka się z nachalnymi spojrzeniami osób, nie potrafiących zrozumieć, że jest taki, jak oni i także może realizować swoje marzenia.