Na złość nie łamiemy przepisów

24

W tym roku fotoradary miały zarobić dla budżetu aż 1,5 miliarda złotych – planował resort finansów. Nic z tego! Od stycznia urządzenia nazywane zakładem fotograficznym Rostowskiego wyciągnęły z kierowców zaledwie 22 miliony złotych. Sejm zają się zmianą przepisów regulujących funkcjonowanie fotoradarów. Portal Money.pl sprawdził, co to dla nas oznacza.

W ubiegłym roku Jacek Rostowski miał jeszcze więcej powodów do zmartwień. Zamiast zaplanowanej kwoty 1,2 miliarda złotych, otrzymał z fotoradarów tylko 23 miliony. Czy to oznacza, że na złość Rostowskiemu i Tuskowi jeździmy zgodnie z przepisami? Niekoniecznie.

– Procedura jest długotrwała, kosztowna i niefunkcjonalna wobec skali naruszeń. Znaczna część mandatów nie została jeszcze dostarczona kierowcom. Stąd też i te małe wpływy – tłumaczy w Money.pl Łukasz Majchrzak z Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. – Kwota zapisana w budżecie została określona w momencie tworzenia systemu, była ona szacunkowa. Najlepiej, jakby te wpływy były jeszcze mniejsze. Oznaczałoby to, że jeździmy bezpieczniej.

Zupełnie inaczej widzi to Mariusz Stuszewski, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Motorowego. – Problem jest taki, że powinno chodzić o bezpieczeństwo, ale tak naprawdę chodziło tylko o finanse. Szukać pieniędzy można wszędzie. Od wieków można je znaleźć na rozstajnych drogach, gdzie dawniej stali zbójcy, a teraz postawiono fotoradary.

Narodowy Program Bezpieczeństwa Drogowego zakłada, że w 2013 na drogach krajowych ma stanąć 160 nowych urządzeń finansowanych z budżetu Inspekcji Transportu Drogowego. Unia Europejska pomoże nam zakupić dodatkowo jeszcze 400 fotoradarów. Ponadto program zakłada pojawienie się 20 kompletów urządzeń rejestrujących przejazd na czerwonym świetle, 29 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości i 29 fotoradarów przenośnych.


POWIĄZANE ARTYKUŁY