Mieszkańcy wsi odwiedzili sąsiadów z miasta

146

Mieszkańcy gminy wiejskiej Lubin przeszli dziś ulicami miasta w Marszu Przyjaźni. W ten sposób postanowili okazać niezadowolenie z pomysłu administracyjnego przeniesienia siedmiu sołectw do Lubina.

Chróstnik, Kłopotów, Krzeczyn Wielki, Miroszowice, Obora, Osiek i Szklary Górne – jeśli będzie zgoda ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji, te miejscowości od 1 stycznia będą częścią Lubina. Co zrozumiałe, na ich odłączenie nie zgadza się wójt gminy Lubin Tadeusz Kielan i jego współpracownicy. Dziś do miasta przyjechali też mieszkańcy gminy, którzy obawiają się konsekwencji takiej zmiany. Większość z nich podkreśla, że zamieszkanie na wsi było ich świadomym wyborem.

– Trzy lata temu kupiłam dom w gminie. Po to poszłam do gminy, żeby nie mieszkać w Lubinie – z Ustronia przeniosłam się do Ustronia – mówi pani Bogusława.

– Przyszliśmy tutaj, żeby wszyscy wiedzieli dokładnie, o co nam chodzi. Wybudowaliśmy się na wsi, bo chcieliśmy mieszkać na wsi. Mamy swoje władze, sołtysa, radę sołecką i oni zarządzają mniejszą jednostką. Wiedzą, jakie mamy bolączki, czego nam trzeba, co poprawić. Lubin jest duży miastem, ma swoje problemy i niech prezydent zajmuje się gospodarowaniem miastem – mówi pani Bożena, mieszkanka Obory.

O godz. 15. pochód ruszył z Rynku, przeszedł ulicami Kilińskiego, Kościuszki, Skłodowskiej-Curie i Kopernika. Obok transparentów z napisami mówiącymi o przyjaźni i dobrosąsiedzkich stosunkach, widać było jednak też hasła, które przyjaznego wydźwięku nie miały. Adresatem części z nich był Robert Raczyński, który otwarcie mówi, dlaczego przejęcie siedmiu sołectw jest dla niego tak ważne. Cytowany kilka dni temu przez „Dziennik Gazetę Prawną” prezydent Lubina powiedział:

Obecny podział administracyjny jest sztuczny. Mamy ok. 140 miast otoczonych przez pasożytniczą gminę obwarzankową. Niestety każdy rząd do tej pory był zbyt leniwy, by zająć się problemem ich likwidacji. Dlatego na chwilę obecną łatwiejszym sposobem jest wchłanianie kolejnych terenów, by większe jednostki mogły się rozwijać. Tym bardziej że mieszkańcy mniejszych gmin korzystają w 100 proc. z naszej infrastruktury. Niestety tamtejsi wójtowie wiedzą o tym i nie prowadzą polityki nastawionej na rozwój, tylko martwią się o swoje posady.

Przypomnijmy, aby możliwa była zmiana granic jakiegokolwiek samorządu, konieczna jest aprobata szefa MSWiA, który nie tylko musi oprzeć się na opinii radnych zainteresowanych gmin, ale też wziąć pod uwagę wszystkie kwestie społeczne, ekonomiczne i gospodarcze. Takie modyfikacje przeprowadzane są każdego roku. W styczniu tego roku granice zmieniło 30 gmin w dziewięciu województwach.

źródło: Regionfan.pl


POWIĄZANE ARTYKUŁY