Mężczyźni mogą, kobiety mają trudniej

2399

Odchorowała koronowirusa, chciała pomóc innym. Zdecydowała się oddać osocze. Nie wiedziała jednak, że kobiety nie mają tak łatwo – pani Agata skontaktowała się z naszą redakcją, bo od połowy grudnia czeka na wynik badań na przeciwciała HLA, bez tego jej osocze nie może być podane żadnemu choremu na koronawirusa. – Problem jest szerszy, jednak my nie mamy na to wpływu – tłumaczy Joanna Jarmolińska, kierownik lubińskiego oddziału Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa we Wrocławiu.

Kierownik Joanna Jarmolińska przy tzw. separatorze osoczowym

Jak opowiada lubinianka, w październiku ubiegłego roku chorowała na koronawirusa. Kiedy doszła już do siebie – uwzględniając apele do ozdrowieńców o dzielenie się osoczem – zdecydowała, że chce pomóc komuś, kto trudniej znosi tę chorobę.

– Po wykonanych przez krwiodawstwo badaniach okazało się, że mam bardzo wysokie przeciwciała, IgG na poziomie 240, miano przeciwciał 800. Pani w krwiodawstwie powiedziała mi, że jest to bardzo wysoki wynik, moje osocze może działać terapeutycznie – wspomina pani Agata. – Kobietom, które rodziły dzieci, wykonywane jest dodatkowe badanie na przeciwciała HLA. I tu pojawił się problem. Od 15 grudnia krwiodawstwo nie otrzymało mojego wyniku, a bez niego nie mogą pobrać ode mnie osocza – dodaje.

Jak się dowiedzieliśmy, badanie jest kluczowe, by osocze można było podać osobie chorej na koronawirusa. – Przeciwciała HLA bada się właściwie wszystkim kobietom, które oddają osocze, nie tylko tym, które rodziły. Zdarzają się bowiem sytuacje, że któraś z pań była w ciąży i nie wiedziała o tym. Wczesne poronienie wzięła bowiem za kolejną menstruację – tłumaczy Joanna Jarmolińska. – Musimy być pewni, że osoba oddająca osocze nie wytworzyła przeciwciał HLA. Podanie takiego osocza osobie zakażonej, zamiast pomóc, mogłoby tylko pogorszyć jej stan – tłumaczy kierownik.

Problem w tym, że Ministerstwo Zdrowia, które tak aktywnie zachęca w wielu kampaniach społecznych, by ozdrowieńcy dzielili się osoczem, nie zadbało o laboratorium, które regularnie będzie badać próbki na przeciwciała HLA. Tym samym – jak ustaliliśmy – dziś nie ma kto przebadać próbek pobranych w naszym regionie. A być może także w całym kraju. Wcześniej zajmowało się tym laboratorium w Białymstoku, ostatnio w Warszawie. Teraz stacja krwiodawstwa musi czekać aż ministerstwo podpisze umowę z innym podmiotem. Jak długo, nie wiadomo.

– My ze swojej strony zadbaliśmy o zabezpieczenie próbek do badań oraz samego osocza. Wszystkie zostały zamrożone i czekają, kiedy będzie je można przesłać do laboratorium – tłumaczy kierownik Jarmolińska.

Ze względu na obecną sytuację RCKiK namawia kobiety, by póki co oddawały pełną krew. –  Dzięki temu krwinki zostaną wykorzystane od razu, a osocze zamrozimy do czasu, aż będziemy mieć pewność, że jest wolne od przeciwciał HLA – podsumowuje szefowa lubińskiego oddziału RCKiK.

O zabranie głosu w tej sprawie poprosiliśmy też Ministerstwo Zdrowia. Do sprawy wrócimy, jak tylko otrzymamy odpowiedź.


POWIĄZANE ARTYKUŁY