Liczą straty po fałszywym alarmie

40

Policja nadal poszukuje sprawcy fałszywych alarmów w sieci hurtowni Eurocash. Tylko w lubińskim oddziale bomby szukano przez prawie dwie godziny. W akcję zaangażowani byli policjanci, strażacy i pogotowie ratunkowe. Koszty, na jakie naraził wszystkich dowcipniś, mogą sięgać od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Fałszywy alarm sparaliżował pracę 160 hurtowni sieci Eurocash w całej Polsce, w tym również w Lubinie. W miniony czwartek do warszawskiego oddziału biura spółki wpłynął faks z anonimową informacją o podłożeniu ładunku wybuchowego w jednej z hurtowni.

„W trosce o bezpieczeństwo naszych klientów i i pracowników, zdecydowaliśmy o czasowym zamknięciu wszystkich hal w całej Polsce” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu wydanym przez spółkę.

– Sprawca tego niewybrednego żartu nadal jest poszukiwany – mówi Jan Pociecha z KPP w Lubinie.

Odkąd zmieniły się przepisy, składanie fałszywego alarmu nie jest wykroczeniem, a przestępstwem i grozi za to kara do ośmiu lat więzienia. Oprócz tego sprawca takich żartów muszą liczyć się z tym, że będzie pokrywać koszty akcji – ewakuacji, sprawdzenia pirotechnicznego, a także straty firm.

Wcześniej o sprawie pisaliśmy tutaj: /aktualnosci,32218,bomba_w_sklepie.html


POWIĄZANE ARTYKUŁY