Komórkowe dzieci, tabletowi rodzice

1655

„Homo tabletis” – tak można nazwać dzisiejsze dzieci, a przyszłych dorosłych, którzy przez życie będą szli używając przede wszystkim kciuków. – Całe to pokolenie może być stracone, jeśli nie zmienimy sposobu posługiwania się elektronicznymi mediami – ostrzega Małgorzata Chrzan, psycholog kliniczny z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.

Fot. Karolina Grabowska/Pexels

Z cyberprzestrzeni całkowicie uciec się nie da. W niej zdobywamy informacje, utrzymujemy kontakty, pracujemy, bawimy się. Internet jest cywilizacyjnym kamieniem milowym, który całkowicie zmienił nasz sposób życia. Dzisiejsze dzieci funkcjonują już w dwóch światach: realnym i wirtualnym. Oba są dla nich jednakowo ważne i naturalne. Z wolna jednak cyfrowa rzeczywistość zaczyna brać górę nad tą namacalną. I tu zaczynają się problemy…

– Temat wpływu elektronicznych mediów na rozwój dziecka nie jest nowy. Badania na ten temat były prowadzone już w latach 70. ubiegłego wieku – wskazuje Małgorzata Chrzan. – Wtedy chodziło o oglądanie telewizji i wyniki tych badań były miażdżące. Ujawniły, że nowe media mają bardzo negatywny wpływ między innymi na rozwój mowy. Powodują zahamowanie rozwoju emocjonalnego dziecka i upośledzenie umiejętności społecznych. A przypomnę, że wtedy nie było jeszcze gier, które są mocno angażujące i dopaminizujące – podkreśla.

Pół wieku od tych badań do gabinetów psychologów trafiają kilkulatki mające problemy ze snem, nie potrafiące skupić na niczym uwagi, nie radzące sobie z nauką i nie panujące nad emocjami. Niektóre rozładowują nagromadzone w nich napięcie krzykiem i płaczem, inne zamykają się w sobie, odcinając się od swojego prawdziwego „ja”. Z wiekiem problemy potęgują się. Widzą to też specjaliści z lubińskiego DCZPDM.

– Bardzo duża liczba naszych pacjentów ma problem z nadużywaniem mediów społecznościowych, z funkcjonowaniem poza światem wirtualnym. Są uwikłani w rzeczywistość z gier: chodzą przebrani za swoich bohaterów, chcą żyć fikcyjnym życiem i nie akceptują siebie. Nie wiedzą nawet, kim są, czego chcą. Nie mają swoich marzeń, celów. Oni naprawdę sobie nie radzą! I niby nie są outsiderami, bo grają w te gry z innymi, a i tak rozsypali się psychicznie. Więc chyba nie tędy droga do dobrego, zdrowego życia… W byciu sobą nie ma nic złego. Wręcz przeciwnie – dzisiaj autentyczność, rozumienie siebie i swoich reakcji oraz umiejętność życia tu i teraz, a nie w rzeczywistości wirtualnej, to rzeczy dosłownie ratujące życie – przekonuje Małgorzata Chrzan.

Co zatem zrobić, żeby w zdominowanym przez cyfrowe narzędzia nie wychować „homo tabletis”?

– Przez pierwsze trzy lata dziecko naprawdę musi się ruszać i w tym czasie jakikolwiek ekran jest zbędny! – twierdzi ekspertka DCZPDM. – Jeśli mama potrzebuje czasu na inne sprawy, naprawdę może sięgnąć po inne sposoby na zajęcie dziecka. A jeśli pójdzie na skróty, to z piętnastu minut przed ekranem szybko zrobi się godzina, potem dwie, trzy i tak dalej.

Fot. Tima Miroshnichenko/Pexels

Żeby zrozumieć, jak stracony jest to czas dla dziecka, Małgorzata Chrzan podpowiada: – Zastanówmy się, czego my, dorośli, jesteśmy w stanie się nauczyć, jeśli będziemy na to poświęcać godzinę każdego dnia. To naprawdę mnóstwo czasu. A małe dziecko przez pierwsze kilka lat życia ma do wykonania olbrzymią pracę. Musi się nauczyć sprawnie poruszać, precyzyjnie używać palców, skoordynować ruch i zmysły, mówić, wykonywać mnóstwo czynności. Jeśli przeznaczymy mu ten czas na bajki, to się odbije na jego przyszłych umiejętnościach.

Prawdą jest, że buszujące w sieci maluchy znacznie szybciej uczą się nowych słów, angielski łatwiej staje się dla nich drugim językiem, często znają pojęcia obce ich rodzicom. To słusznie może cieszyć mamę i tatę, ale i w tym szczególe tkwi diabeł.

– Rodzice są szczęśliwi, gdy słyszą, że ich małe dziecko nazywa kolory po angielsku, ale zapominają, że dużo ważniejsza jest umiejętność budowania relacji społecznych. Języka da się nauczyć później, ale nie będzie łatwo nadrobić zaległości w sztuce nawiązywaniu kontaktów, utrzymywania ich i rozwijania. Komunikacja polega na tym, że ja nie tylko słyszę, co ktoś mówi, ale jestem też w stanie dodać do tego cały kontekst, w jakim ten komunikat jest osadzony, czuję reakcję i emocje rozmówcy, widzę jego wzrok, rozumiem jego mimikę. Tego nie da się nauczyć w sztucznym środowisku – tłumaczy Małgorzata Chrzan.

Grafika: Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę

Jej zdaniem dużym błędem jest też używanie telefonu lub tabletu do uciszenia dziecięcej awantury. Lepiej jest, gdy dziecko wejdzie w konflikt, doświadczy go i wyjdzie z niego, niż kiedy jego emocje zostaną natychmiastowo stłumione. Jako dorosły będzie bowiem robić to samo – zamiast rozwiązywać nieuniknione w życiu trudności, będzie uciekać w ekran. – Są ludzie, którzy załatwiają wszystko komórką, ale im rozpadają się rodziny i różne relacje – wskazuje Małgorzata Chrzan.

Oprócz psychologicznych aspektów ważne są też kwestie biologiczne. Stale i intensywnie naświetlany mózg, przebodźcowany obrazami i dźwiękami, nie jest w stanie sprawnie przetwarzać danych. Niepostrzeżenie uwalniane neuroprzekaźniki rozregulowują układy hormonalne, nerwowe, immunologiczne. Obrywają nie tylko dziecięce organizmy.

– Jako psycholog kliniczny interesuję się też neuropsychologią. I muszę powiedzieć bardzo ważną rzecz: na komórce nie powinno się oglądać niczego, w dodatku niezależnie od wieku! – mówi Małgorzata Chrzan. – U dzieci mięśnie gałki ocznej nie rozwijają się jak należy, a u dorosłych słabną. W efekcie przeczytanie tekstu, wymagające wodzenia wzrokiem za literami, zwyczajnie sprawia fizyczną trudność. Czasem nawet wręcz boli.

Rodzice, którzy chcieliby spróbować wychować dziecko z dala od cyfrowych urządzeń lub zmienić już istniejące nawyki i dziecka, i własne, ale potrzebują w tym wsparcia, mogą skorzystać z pomocy specjalistów Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie oraz innych ośrodków wsparcia rodziny. W ten sposób wyposażą syna lub córkę w wyjątkowo ważne umiejętności, które zaprocentują w przyszłości.

– Nie da się kciukami przejść przez życie – podsumowuje Małgorzata Chrzan.


Tu warto zajrzeć:



POWIĄZANE ARTYKUŁY