Dramat kobiety trwał ponad rok

6965

Bił, wyzywał, ośmieszał, nękał psychicznie. I tak przez ponad rok. Gehennę kobiety przerwali dopiero policjanci, którzy aresztowali jej oprawcę.

Rodzina żyła w Niemczech. W czerwcu 24-latka uciekła przed mężem do Polski. Razem z ich półtorarocznym dzieckiem.

– Ten przyjechał za nią, znalazł kobietę i nadal urządzał jej piekło. Kiedy mężczyzna dostał się do mieszkania, uderzył swoją żonę, zniszczył jej telefon, groził pozbawieniem życia. To wszystko na oczach ich półtorarocznego dziecka – informuje asp. sztab. Sylwia Serafin, oficer prasowy KPP Lubin.

Jak ustalili policjanci, 38-latek wielokrotnie poniżał, ośmieszał, wyzywał swoją żonę, ograniczał kontakty, krytykował i kontrolował. Oprócz przemocy psychicznej, agresor stosował również przemoc fizyczną.

– Podczas jednej z interwencji, mężczyzna został zatrzymany i trafił do policyjnej celi. Zebrany przez śledczych materiał dowodowy, pozwolił na przedstawienie podejrzanemu zarzutów znęcania się psychicznego i fizycznego nad swoją 24–letnią żoną, a lubiński sąd na wniosek prokuratora, zastosował wobec sprawcy tymczasowe aresztowanie na okres dwóch miesięcy – tłumaczy asp. sztab. Serafin.

Lubinianin będzie również odpowiadał za umieszczenie bez zgody swojej żony jej nagiego wizerunku na portalu społecznościowym, a także posiadanie przy sobie metamfetaminy.

– Mężczyźnie grozi kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Był już w przeszłości karany za przestępstwa przeciwko rodzinie i opiece – dodaje rzeczniczka.

Jednocześnie policja ponownie apeluje do osób, będących ofiarami przemocy domowej, aby natychmiast zgłaszali takie sytuacje funkcjonariuszom bądź w prokuraturze. – Każdy pokrzywdzony ma prawo złożyć wniosek o wszczęcie postępowania karnego i zatrzymać dramat, jaki w czterech ścianach oprawcy urządzają swojej rodzinie. Powiadomić organy ścigania o zjawisku przemocy w rodzinie, może każdy, nawet jeśli nie jest bezpośrednio zaangażowany: sąsiad, znajomy, członek rodziny. Policjanci zachęcają do szybkiej reakcji, aby nie doszło do sytuacji, że na pomoc może być już za późno – podsumowuje asp. sztab. Serafin.


POWIĄZANE ARTYKUŁY