Dostaną podwyżki, ale dużo mniejsze niż chcieli

36538

Spór na linii władza – nauczyciele niezmiennie trwa. Głównym powodem oczywiście są pieniądze, a ściślej podwyżki, o które od lat upominają się przedstawiciele oświaty. Nauczyciele mogą wprawdzie liczyć na wzrost wynagrodzeń, ale nie taki, jakiego oczekiwali. Posłowie odrzucili bowiem poprawkę do ustawy budżetowej, zakładającą znaczne podwyżki dla pedagogów. To oznacza, że w 2023 r. ta grupa zawodowa otrzyma wzrost wynagrodzenia jedynie o 7,8 proc., czyli dużo poniżej inflacji.

Ministerstwo Edukacji i Nauki proponuje podwyżkę w wysokości 7,8 proc. w stosunku do średnich wynagrodzeń obowiązujących od 1 września 2022 r. Wzrost minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego dla nauczycieli z pierwszej grupy zaszeregowania płacowego (tj. mających tytuł zawodowy magistra z przygotowaniem pedagogicznym) wyniesie dla nauczycieli: niemających stopnia awansu zawodowego (nauczycieli początkujących) – wzrost o 266 zł; mianowanych – wzrost o 293 zł; dyplomowanych – wzrost o 326 zł. Taka właśnie podwyżka znalazła się w ustawie budżetowej. Jednak Senat, na wniosek Związku Nauczycielstwa Polskiego, postanowił zwiększyć kwotę podwyżki.

Obecnie kwota bazowa wynosi 3537 zł. W ustawie budżetowej przyjętej przez rząd i Sejm zwiększono ją do 3981 zł. Senacka poprawka senacka zakładała natomiast zwiększenie kwoty bazowej dla nauczycieli o 25,3 proc., czyli do 4432,15 zł.

Propozycje senatorów zostały jednak odrzucone przez większość posłów (głównie ze Zjednoczonej Prawicy). Za jej odrzuceniem głosowało 231 posłów, w tym 225 z klubu PiS, 1 z Konfederacji (Dobromir Sośnierz), 2 z Kukiz’15 (Jarosław Sachajko i Stanisław Żuk), 2 z koła Polskie Sprawy (Zbigniew Girzyński i Andrzej Sośnierz) oraz 1 poseł niezrzeszony (Łukasz Mejza). 211 posłów było przeciw odrzuceniu, a 8 wstrzymało się od głosu.

– Przyznam, że nie liczyłam na to, że poprawki Senatu, korzystne dla nauczycieli, zostaną przez Sejm przyjęte. Rząd i minister edukacji wycenili nauczycieli na 7,8 proc., czyli np. nauczyciela dyplomowanego na 326 zł brutto i tego konsekwentnie się trzymają. W mediach żonglują terminem średniego wynagrodzenia, którego nikt nie osiąga i prą do przodu do wyborów parlamentarnych – komentuje Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP.

Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP

– Nauczyciele, w zdecydowanej większości, dziękują już temu panu z ministerstwa, bo większego „psuja” w polskiej oświacie nigdy nie było. Żenujące jest to, że przy każdorazowej podwyżce najniższej krajowej trzeba podnieść pensje nauczycieli, by zarabiali choć kilka groszy więcej od pracowników obsługi, których zarobki są bardzo niskie i minimum osiągane jest dzięki manipulowaniu premiami – zauważa.

ZNP poinformował na Twitterze, że domaga się podjęcia przez rząd procedury uzgodnieniowej „polegającej na rozpoczęciu negocjacji ze związkami zawodowymi nad treścią rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli”.

Fot. Pixabay

Związkowcy podkreślają, że wraz z początkiem roku płaca minimalna w Polsce wzrosła do 3490 zł.

– Tymczasem obecnie wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela początkującego z tytułem magistra i przygotowaniem pedagogicznym wynosi 3424 zł. To o 66 zł mniej niż wynosi płaca minimalna. Wynagrodzenia nauczycieli na tak niskim poziomie są przyczyną m.in. braków kadrowych w oświacie. Płace nauczycieli powinny wzrosnąć – zaznacza ZNP.

Swojego niezadowolenia nie kryją również przedstawiciele innych związków zawodowych związanych z edukacją.

– To kwota znacznie mniejsza niż ta, o którą i my wnioskowaliśmy – uważa Ryszard Lis, przewodniczący oświatowej „Solidarności” w Lubinie. – My wciąż oczekujemy na realizację naszych postulatów podpisanych 7 kwietnia 2019 r., gdzie brakowało drugich 15 procent, żeby podwyżka wyniosła 30 proc. Do tego należy doliczyć waloryzację za trzy lata zwłoki. Te 7,8 proc. ma się nijak do naszych żądań, tym bardziej, że w to wchodzi te 4,4 proc., które wstępnie ustalono – podkreśla.


POWIĄZANE ARTYKUŁY