Około 2 mld ludzi na świecie nie ma dostępu do wody pitnej, a około 6 tys. dzieci dziennie umiera z powodu chorób związanych ze spożywaniem niedostatecznie oczyszczonej wody – wynika z danych WHO i UNICEF. Wraz z rosnącą liczbą ludności problem z dostępem do wody pitnej będzie się pogłębiał. Niedobory będą odnotowywane nie tylko w Afryce, lecz również w Europie, w tym w Polsce. Skutki z kolei odczują zarówno społeczeństwa, jak i przemysł oraz rolnictwo. Dlatego konieczne jest oszczędzanie wody zarówno przez użytkowników indywidualnych, jak i w skali makro. Ogromne znaczenie mają też retencja i recykling wody. Bez tego czeka nas katastrofa.
Około 71 proc. powierzchni Ziemi jest pokryte wodą, a tylko 2,5 proc. z niej to woda słodka, z czego większość zmagazynowana jest w lodowcach. Wielkość zasobów wody słodkiej na Ziemi szacuje się na 35 mln m³. Jak podaje Polska Fundacja Ochrony Zasobów Wodnych, człowiek wykorzystuje słodką wodę, pochodzącą z wód powierzchniowych i podziemnych, która stanowi niecały 1 proc. całkowitych zapasów wody.
Jak wynika z raportu WHO i UNICEF, w 2020 roku jedna czwarta światowej populacji nie miała w swoich domach dostępu do wody pitnej, a prawie połowa – do urządzeń sanitarnych. Mniej niż jedna trzecia ludzi miała możliwość umycia rąk wodą i mydłem w swoim miejscu zamieszkania. Problem ten uwidoczniła szczególnie pandemia koronawirusa, podczas której higiena rąk była jednym z kluczowych metod ochrony przed groźnym wirusem. Sytuacja wprawdzie stopniowo się poprawia, ale tempo nie jest wystarczające. Do 2030 roku, zgodnie z prognozami WHO i UNICEF, wciąż ok. 1,6 mld ludzi będzie pozbawionych dostępu do wody pitnej. Sytuacja jest bardzo zróżnicowana regionalnie – najrzadziej ten problem występuje w Ameryce Północnej i Europie, a najczęściej w Afryce Subsaharyjskiej. To jednak nie oznacza, że problem ten nie dotyczy naszego kontynentu, w tym Polski.
– Nie powinno się stawiać pytania, czy wody będzie brakowało, tylko: kiedy i ile nam zabraknie. Do 2030 roku będziemy mieć do czynienia z 50 mln uchodźców, którzy będą uciekali z obszarów, gdzie nie będzie już wody – mówi agencji Newseria Biznes Rafał Bonter, prezes zarządu firmy Xylem Water Solutions Polska zajmującej się technologiami, które usprawniają sposób wykorzystania wody, jej oszczędzanie oraz ponowne wykorzystanie. – Dodatkowo na temat braku wody można powiedzieć, że to my za to odpowiadamy i jednocześnie możemy wiele rzeczy zrobić, żeby wody nie brakowało.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych wraz z rosnącą populacją (do 9,8 mld osób w 2050 roku) globalne zapotrzebowanie na wodę wzrośnie o 20–30 proc. do 2050 roku. Jeżeli kraje nie wdrożą programów ochrony zasobów wodnych na większą skalę, to problem z dostępem do słodkiej wody będzie dotyczyć nie tylko pustynnych rejonów, ale także m.in. Europy, w tym krajów rejonu Morza Śródziemnego, Cypru, Malty i Hiszpanii. W tych krajach braki może odczuwać rolnictwo. Z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych pt. „Wartość wody” za większość zużycia zasobów słodkiej wody (69 proc.) odpowiada rolnictwo i produkcja żywności.
– Pod kątem źródeł czystej wody Polska jest w Europie na czwartym miejscu od końca, więc w naszym kraju sytuacja jest jeszcze gorsza niż w innych. Na pewno musimy jako mieszkańcy wywierać wpływ na wszystkie instytucje, żeby wprowadzały zasady oszczędzania wody i dbały o zasoby wody w Polsce. W tej chwili określa się, że około 60 proc. Polski leży w obszarach z niedoborem wody. Nie jest tak, że tej wody nie ma, ale mogą występować niedobory. Weźmy na przykład 2019 rok, kiedy w Warszawie Wisła zmieniła się z dużej rzeki w strumyk – przypomina Rafał Bonter.
Polska to jeden z najuboższych w wodę krajów europejskich. Średnio na Starym Kontynencie na jednego człowieka przypada 5,1 tys. m3 wody rocznie, a w naszym kraju to zaledwie 1,7 tys. m3. Rok hydrologiczny, zakończony w listopadzie ub.r., był w opinii ekspertów Wód Polskich okresem ekstremalnych zjawisk. Na jesieni mieliśmy do czynienia z niespotykaną o tej porze roku od ponad 80 lat powodzią, ale susza w ciągu roku utrzymywała się przede wszystkim w północno-zachodnich regionach kraju. W wielu rzekach utrzymywały się niskie stany wody. Rok hydrologiczny zakończony w listopadzie ub.r. zamknął bilans wodny korzystnie jedynie w obszarze dorzecza Wisły oraz niekorzystnie dla dorzecza środkowej i dolnej Odry oraz rzek Przymorza, zlewni Warty i Noteci na północy kraju.
Poprawę sytuacji może przynieść lepsze zarządzanie wodą, zarówno w perspektywie mikro, jak i makro.
– To, co możemy zrobić jako mieszkańcy, to możemy oszczędzać wodę w domach – podkreśla prezes Xylem. – Po pierwsze, nie zużywajmy tyle wody, ile do tej pory. Mimo że w ciągu ostatnich 20 lat kupiliśmy bardzo dużo wodooszczędnych urządzeń, zużycie wody na jednego mieszkańca w Polsce nie zmieniło się, czyli zużywamy tyle samo wody, co 20 lat temu. W 2021 roku w kilku mniejszych miastach brakowało wody: były ograniczenia w dostawach wody do mieszkańców i problemy z podlewaniem ogródków. Dalsze scenariusze są takie, że będzie nam brakowało wody jako mieszkańcom, a co gorsza, będzie nam brakowało wody do przemysłu i do produkcji żywności. Jeśli pozostaniemy bierni, za chwilę będziemy mieli tego typu sytuacje znacznie częściej.
Znacznie więcej jest do zrobienia z perspektywy państwa, samorządów i wodociągów.
– Wody Polskie mają kilka bardzo interesujących projektów. Najważniejszą kwestią jest retencja, czyli ilość wody, którą zostawiamy w środowisku, Ona w tej chwili jest na poziomie 6,5 proc. w Polsce, podczas gdy w Hiszpanii jest to 40 proc. – mówi Rafał Bonter. – Jeżeli pozwalamy wodzie „uciec” z danego obszaru, ona spływa do rzek, a dalej do mórz, skąd słona woda nie jest już do wykorzystania. Im więcej pozostawimy wody w środowisku lokalnym, tym mniejsze będziemy mieć kłopoty.
Zasilanie opadem jest niezwykle istotne dla odbudowy zasobów wodnych (szczególnie po notowanych w ostatnich latach suszach). Ubiegłoroczne deficyty opadów m.in. w województwie zachodniopomorskim, pomorskim i wielkopolskim doprowadziły do powstania suszy hydrogeologicznej. Lokalnie pojawiały się trudności w eksploatacji płytkich ujęć wód podziemnych, w tym indywidualnych studni gospodarskich. Niski poziom wód podziemnych stwarza zagrożenie także dla komunalnych lub przemysłowych ujęć ujmujących pierwszy poziom wodonośny. Ze statystyk Wód Polskich wynika, że obecnie zatrzymujemy zaledwie 6,5 proc. odpływających wód, czyli około 4 mld m3 wody rocznie, podczas gdy moglibyśmy zatrzymywać 15 proc. z niemal 62 mld m3 wody rocznie.
W Polsce przybywa samorządów, które – świadome możliwej katastrofy – wdrażają rozwiązania zmierzające do poprawy sytuacji. Z częścią z nich przy zarządzaniu wodą współpracuje właśnie firma Xylem.
– Znamy wiele miast i spotkaliśmy się z wieloma prezydentami, którzy mają wspaniałe pomysły co do zarządzania siecią wody czystej, jak i brudnej, czyli ściekami. Współpracujemy z Warszawą oraz Politechniką Warszawską nad projektem przyszłościowym, w jaki sposób ograniczyć zużycie wody albo jej straty. Są też inne miasta, które myślą w podobny sposób, ale realizują to inaczej. Bydgoszcz, której też jesteśmy partnerem, ma znakomity pomysł wykorzystania do celów miejskich wody opadowej, zwanej szarą, po odpowiednim oczyszczeniu – mówi ekspert.
Jak podkreśla, w całym procesie oszczędzania zasobów recykling wody jest niezbędnym warunkiem.
– Takie rozwiązania są już wprowadzane. Malta i Cypr wykorzystują odpowiednio 90 i 60 proc. ścieków oczyszczonych do powtórnego wykorzystania w przemyśle. Jako firma Xylem bierzemy w tym udział. Chcemy być prekursorem w Polsce pod względem recyklingu ścieku oczyszczonego w ramach zamkniętego obiegu wody – wyjaśnia Rafał Bonter.
Źródło: Newseria.pl