Czerwonka: Potwierdziłyśmy naszą formę

22

Na mistrzostwach świata, trio, Natalia Czerwonka, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska zdobyły w Heerenveen w biegu drużynowym brązowy medal. Czas jaki uzyskały Polki to, 3.03,32. Rezultaty jakie poczyniły podopieczne Ewy Białkowskiej, to efekt ciężkiej pracy. O tym co czuły nasze panczenistki podczas biegu głównego opowiedziała nam jedyna lubinianka w kadrze, Natalia Czerwonka.

 

Jak wyglądał start przeciwko reprezentacji Rosji?

Natalia Czerwonka: Miałyśmy takie szczęście, że byłyśmy wysoko w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i losowane byłyśmy w ostatniej czwórce, tak jakby. Wylosowałyśmy Rosjanki w ostatniej parze. Czyli cały przebieg ich wyczynów miałyśmy zanotowany. Także wystarczyło z nimi stanąć na starcie i wygrać. Do samego końca było ciężko i wszystko rozstrzygnęło się na ostatnim kółku, na ostatnim wirażu. Niesamowita radość, znowu stanęłyśmy na podium mistrzostw Świata. Wcześniej również na podium w Pucharze Świata w Norwegii jako drugie. Potwierdziłyśmy naszą formę.

Presja zawsze towarzyszy przy tego typu występach. Jak odczułyście to psychicznie będąc już na starcie i wiedząc, że za chwilę ruszacie?

NCZ: Nie myśli się o niczym. Jak najszybciej trzeba dobrnąć do mety. Mamy czysto określony cel. Przed wszystkim to bieg drużynowy, więc najważniejsze to trzymać się razem. Stanowimy jedność i razem musimy wpaść na metę.

Na pewno w kadrze istnieje coś takiego jak rywalizacja między zawodniczkami. Jak to jest w Waszym przypadku?

NCZ: Pewnie, że jest rywalizacja, ale taka zdrowa. Podnosi ona poziom sportowy zawodników. Spędzamy bardzo dużo czasu ze sobą. Znamy się można powiedzieć jak łyse konie, ale jak stoimy na tafli, to mamy tylko jeden cel, zdobyć ten medal i dobrnąć do końca razem. Wtedy zapominamy o wszystkim.

Czy Ewa Białkowska, to ostry trener, czy ma dla Was dużo wyrozumiałości?

NCZ: Z kobietami na pewno pracuje się ciężej niż z mężczyznami. Także czasem jest tak, że trzeba je pogłaskać, a czasem trzeba na nie głośno huknąć. No i jak na razie sobie radzi.

Trening to dla Was codzienność, ale turnieje rangi międzynarodowej to duże wyzwanie, jak wygląda przygotowanie w szeregach biało-czerwonych?

NCZ: Przede wszystkim przed najważniejszymi zawodami, sezon nasz jest bardzo długi. Od października do marca. Na początku robi się bardzo dużo objętości, dużo treningu, aby uzyskać ta swoją najwyższa formę, to później się to wszystko zmniejsza i to już jest zadanie trenera, aby zawodnik stanął przygotowany do zawodów na najwyższym poziomie. Mi się w tym roku to wszystko udało. Zarówno w biegach drużynowych jak i indywidualnych poczyniłam niezwykły postęp. Mam nadzieję, że już niebawem będę się ścigać nie w pierwszej dziesiątce, ale w pierwszej piątce i mam nadzieję, że zarówno miastu jak i naszym mieszkańcom będę przysparzać wielu emocji.

Startując w zawodach na całym świecie, na pewno jest się zawsze sercem z Polską, ale oczywiście i ze swoim miastem.

NCZ: Moi rodzice jadą ze mną tak, gdzie mogą. Na zawody krajowe, na mistrzostwa Europy w tym roku w Budapeszcie, gdzie wisiała ogromna biało czerwona flaga z napisem, Lubin. Udało mi się wtedy stanąć na podium na trzy kilometry. To był mój pierwszy sukces, który otworzył mi tak jakby drogę możliwości przede wszystkim psychiczne do tego, że mogę walczyć z najlepszymi zawodnikami. Także myślę, że Lubin nie tylko piłka nożna czy ręczna, ale za niedługo łyżwiarstwo będzie jeszcze bardziej popularne.

Czy jest pani zadowolona z tego występu w Heerenveen?

NCZ: Tak, jestem bardzo zadowolona.
 


POWIĄZANE ARTYKUŁY