Jeśli ktoś ma jutro do załatwienia sprawy na poczcie, rano może mieć z tym kłopot. Pracownicy Poczty Polskiej przystępują do strajku ostrzegawczego, który oznacza m.in. przerwę w obsłudze klientów.
Pocztowcy, którzy zdecydują się przystąpić do jutrzejszego strajku, od godziny 8.00 do 10.00 nie będą wykonywać swoich zadań. W tym czasie nie obsłużą klientów przy okienku, nie dostarczą paczki, nie posortują przesyłek. Akcja protestacyjna ma charakter ogólnopolski, ale nie oznacza to, że weźmie w niej udział każdy urząd pocztowy.
– Nie prowadzimy wykazu placówek, które wezmą udział w strajku, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna. Pracownicy mają możliwość przystąpienia do niego nawet jutro o godzinie 8 – mówi Robert Czyż ze Związku Zawodowego Pracowników Poczty.
Pocztowcy chcą w ten sposób zwrócić uwagę na niskie zarobki, które w dodatku nie są różnicowane w zależności od stanowiska. Jak wskazują związkowcy, pensja zasadnicza etatowego pracownika Poczty wynosi 4 023 złote brutto.
– Takie wynagrodzenie ma 80 procent załogi. W dodatku nasza struktura płac jest spłaszczona – tyle samo zarabia listonosz, informatyk i naczelnik urzędu pocztowego. Nowi pracownicy nie chcą do nas przychodzić, dotychczasowi zaczynają odchodzić – wskazuje Robert Czyż. – Wystąpiliśmy do pracodawcy z propozycją podwyżek, w odpowiedzi usłyszeliśmy: „zero” – dodaje.
Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że krajowy operator pocztowy jest „w stanie śmierci klinicznej”, a spełnienie pracowniczych postulatów kosztowałoby 1,2 miliarda złotych, na co spółki po prostu nie stać.
Związkowcy zapowiadają, że jeśli pensje pocztowców nie pójdą w górę, kolejnymi krokami będą referendum strajkowe i strajk generalny.